sobota, 31 października 2009

31 października 2009
w poniedziałek jadę na wyciągnięcie broviaka.Boję się..a najgorsze jest to że to pod narkozą się robi.A ja okropnie ją znoszę.Nie mam dzisiaj humoru.Bolą mnie żebra i ręce od wkłuwania wenflonów.Chciałabym być w domu...

Po wczorajszym dniu coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu ze człowiek naprawdę zaczyna coś doceniać dopiero wtedy gdy to straci...Ale niestety czasami jest za późno i niektórych rzeczy nie da się tak po prostu wybaczyć.Ciężko by mi było znów zbliżyć się do osoby która zostawiła mnie wtedy kiedy jej potrzebowałam..



Poza tym czuję się już niepotrzebna kilku osobom...kilku znajomym których uważałam za dobrych.Być może tak mi się tylko wydaje...może są za bardzo zajęci swoimi sprawami.Ale ja dla niech zawsze znajdowałam czas.Dobra nie ważne.Dam sobie radę...Na szczęście pozostali jeszcze inni...
Pauliśka. (13:08)

czwartek, 29 października 2009

29 października 2009
Prawdopodobnie moje leczenie jest prawie zakończone.Nie będę brała już chemii.Tylko podobno mam mieć rezonans,PET-a i wizyty u laryngologa.Ale zobaczymy jak to będzie...Byłabym bardzo happy gdyby nie ten durny broviak...Akurat teraz musiał nawalić...Prawdopodobnie mi go usuną...ale nie wiadomo kiedy.W szpitalu będę conajmniej do wtorku....Masakra...


www.pomocadam.blog.pl    -wierzę że znajdą się ludzie o dobrym sercu.!
                                                 i wszystko będzie dobrze.
Pauliśka. (15:23)

środa, 28 października 2009

28 października 2009
dostałam zakażenia od broviaka.!i musiałam zostać w szpitalu...kurde!
chciałam żeby to się jjuż  skończyło...a tu klapa!

Pauliśka. (20:33)

wtorek, 27 października 2009

27 października 2009
Czasami nie da się tak po prostu przestać o czymś myśleć...
Jutro jadę do kliniki i chyba usłyszę co dalej ze mną...boję się.Gdzieś tam głęboko mam cichą nadzieję że wszystko będzie dobrze,że już nie będę musiała leżeć w szpitalu.Ale boję się tak głośno myśleć,żeby nie zapeszyć.Bo już kilka razy gdy miałam nadzieję że coś się uda,było na odwrót...niestety.
Chciałabym już wrócić do normalnego Życia,takiego w którym nie skupiam się głównie na chorobie,mieć już to wszystko za sobą i puścić w niepamięć to co przeszłam...Chociaż wiem że tak zwyczajnie zapomnieć o czymś co nas tak dotknęło się raczej nie da.Takie rzeczy chyba zostają w głowie długo..
Pauliśka. (20:41)

poniedziałek, 26 października 2009

26 października 2009
W szpitalu poznałam Adasia.Jest o dwa lata ode mnie starszy,też choruje na nowotwór.Widocznie 'Nadajemy na podobnych falach',bo załapalismy ze sobą fajny kontakt.Jest swietnym chłopakiem,po prostu nie da się go nie lubić.Mieliśmy w planach niebawem spotkać się w innym miejscu niż szpital,już jako wyleczeni ludzie...
Jednak jak to się mówi ''człowiek planuje,a los krzyżuje''.Bo szansą na całkowite wyleczenie Adasia jest współpraca z lekarzami z Tianjin Cancer Hospital.A to kosztuje <narazie> 150.000zł.Jest to bardzo duża suma .Dlatego proszę o pomoc dla Adama. Liczy się każda,choćby najmniejsza wpłata. www.pomocadam.blog.pl   to jego blog,jest tam opisana choroba oraz podany numer konta ,na które można wpłacać pieniądze.


''Pamiętajmy,że okazane komuś  dobro napewno powróci...''
Pauliśka. (19:43)

sobota, 24 października 2009

24 października 2009
ech....jak mnie wkur*iają ludzie którzy bezpodstawnie kogoś oceniają.Niestety dla niektórych człowiek który jest chory np.na nowotwór powinien wyglądać jak chodząca śmierć.Najlepiej nie powinien wychodzić z domu,izolować się od normalnego świata i żyć w takiej 'swojej izolatce'z dala od wszelkich znajomych,rozrywek...Ale jeśli ktoś chory nie poddaje się,walczy,stara się żyć jak normalny człowiek,to są tacy którzy  potrafią powiedzieć że sobie wmawia chorobę....

masakra.Czemu w wielu ludziach jest taka nienawiść,zazdrość,mściwość...?
Pauliśka. (18:33)

piątek, 23 października 2009

23 października 2009
i w sumie nie wiem wciąż co dalej...Ale pocieszające jest to że wynik rezonansu jest dobry!te zmiany w mózgu całkowicie znikły!
i nie były to przerzuty.Więc super-przynajmniej pod tym względem.
Teraz czekamy aż nasi lekarze skonsultują z profesorem z Warszawy co ze mną dalej.Narazie wydaje się że wszystko idzie w dobrym kierunku...;)

                                                                                                                                             

Smutnawo
mi trochę...bo....brakuje mi chyba takiej bliskiej osoby...która przytuliła by w złej chwili,pocieszyła gdy coś idzie nie tak...


życie.
Pauliśka. (13:45)

wtorek, 13 października 2009

13 października 2009
co dalej?
nie wiem sama...lekarze też nie wiedzą.
czekamy na wynik dzisiejszego rezonansu magnetycznego....i zobaczymy jak to wszystko się potoczy.Przyznaję że mam trochę stracha...
ta  niepewność jest masakrycznie dobijająca...nie lubię czekać.....

                                        
                             
                
       
   
 


wczoraj się  rozkleiłam...myślałam o małym Dawidku...
Pauliśka. (17:41)

poniedziałek, 12 października 2009

12 października 2009
cholera!czemu tak jest że Bóg zabiera szansę na życie takim małym dzieciom.?!
co dwuletnie dziecko zawiniło żeby je tak krzywdzić!?czemu już nie ma dla niego leku?czemu już nie ma szans?!czemu nie ma sposobu na tego chemioodpornego chłopca?nie mogę tego przyjąć do wiadomości...tyle czasu leżałam z nim na oddziale...dziś zapadł wyrok-nie ma już ratunku...odesłali ich do domu...
Przecież on ma dopiero dwa latka...jeszcze nie zdążył poznać jak smakuje  życie...
pieprzona niesprawiedliwość!!!
płakać mi się chce...........
Pauliśka. (13:01)

wtorek, 6 października 2009


06 października 2009
czekam na rezonans...po nim bede cokolwiek wiedziec-co dalej....


nie mam humoru...zamieszanie w myslach,zamieszanie w sercu....
brak pozytywu....
tak jakos dziwnie jest...w wielu sprawach...niestety..
Pauliśka. (12:32)