sobota, 26 marca 2011

26 marca 2011
Tęskno mi za Adasiem...Bardzo.Czemu tak się stało?!
Przecież on miał prawo żyć.Chciał zdać maturę,iść na studia...Nigdy się z tym nie pogodzę.
Tak bardzo go polubiłam.Tak dobrze nam się rozmawiało.Czasami miałam wrażenie,że on rozumie mnie bez słów.Był zawsze taki uśmiechnięty,wręcz zarażał tym uśmiechem.Mnie zaraził swoim optymizmem,wiarą,siłą.Nigdy nie poznałam takiego chłopaka jak on.
Od prawie roku jestem z Irkiem,a moje myśli tak często krążą wokół Adasia,wokół Ciacha-Adacha.
Chciałabym jeszcze z nim porozmawiać,pożartować.Mieliśmy podobne poglądy na świat,interesowały nas te same rzeczy.To przez niego tak polubiłam tę piosenkę klik .Tak często razem jej słuchaliśmy,przez jedne słuchawki.Na sali nr.5. I gadaliśmy.O wszystkim i o niczym.O tych ważnych i mniej ważnych sprawach.O tym,że będzie tak fajnie jak przyjedzie ze swoją mamą do mnie po powrocie z Chin.Jednak nie dane było nam się już spotkać...
Kilka miesięcy wystarczyło żebym się do niego tak przywiązała.
Do dziś pamiętam te nasze pogaduchy.Wysyłaliśmy nasze mamy na miasto na spacerek,a my oglądaliśmy filmy,śmialiśmy się.Szpitalny czas leciał z nim szybciej,weselej.
Gdyby tu był,miałabym wspaniałego przyjaciela.Na pewno nadal by mnie rozumiał i pomagał.
''Dlaczego...?''-to pytanie samo ciśnie mi się na usta,choć wiem że jest retoryczne.Nigdy nie dostanę na nie odpowiedzi.
Pauliśka. (20:02)

piątek, 25 marca 2011

25 marca 2011
W końcu weekend.Poniedziałkowy wyjazd do Drezna jak najbardziej udany.Fajnie tam jest,całkiem inne życie.W kwietniu jedziemy do Potsdamu.
W środę na religii jakoś przypadkowo poruszyliśmy temat aborcji.Szczęka mi opadła,jak usłyszałam wypowiedz jednego z chłopaków  z mojej klasy.Brzmiała ona następująco: ''Bo jeśli w badaniu prenatalnym wyjdzie,że dziecko ma Downa to lepiej usunąć niż się męczyć z takim czymś.Przecież taki ktoś to nawet nie wie co z panienką robić...''.Myślałam,że padnę.Jak można powiedzieć coś takiego,w dodatku na forum klasy? Jejku,z kim ja się zadaję?!
Wkurza mnie to,że tak często osoby chore są odrzucane przez społeczeństwo.Czasami ludzie nawet brzydzą się chorymi i omijają ich szerokim łukiem.A przecież to ludzie tacy jak my,też mają uczucia.To nie ich wina jacy się urodzili.Ale cóż poradzić na tą nietolerancję,i widzenie tylko czubka swojego nosa.
Dzisiaj na przystanku byłam świadkiem kolejnego przykładu głupoty.Stała grupka kolegów,chłopaków z mojej wioski.Nagle dwóch wyszło ''na solo''.Zaczęli się tak tłuc,że jednemu złamały się okulary,i leciała mu krew z nosa i ust.Dobrze,że rozdzielił ich jakiś pan.Bo tamci przecież nic nie raczyli zrobić,tylko stali i się gapili z głupimi uśmiechami.Na koniec wyśmiali chłopaka,który dostał lanie i dokuczali mu przez całą drogę w busie.No jak tak można?Tym bardziej,że sami ich podpuszczali.A ten chłopak to ich ''sponsor''.Ma kasę,kupuje im fajki,piwko,wódeczkę.Wtedy jest fajny,a tak to nawet mu pomóc nie potrafią.
Co za ludzie rosną z tej młodzieży?
Serio,czuję się 10 lat starsza od moich rówieśników.

Znalazłam dziś zdjęcie z przepustki przed leczeniem.Jak byłam piękna i młoda:)
Widać na nim jaką miałam asymetryczną szyję przez guza.Wrzucam je do galerii.
Pauliśka. (18:35)

poniedziałek, 21 marca 2011


21 marca 2011
Wiosna,wiosna,wiosna!Sialalala!
Dziś całą klasą uciekliśmy z siódmej i ósmej lekcji.A co! raz można zaszaleć,dzień wagarowicza w końcu.Sprawdzian z matmy jak zwykle poszedł mi fatalnie.Ale staram się o tym nie myśleć...
Dziś było tak cieplutko,byłam na spacerze z Missi i mamy znów nowe zdjęcia-jak to dobrze mieć kolegę fotografa:)Pewnie kilka znów się tu pojawi.

Jak tak dzisiaj szłam a słonko świeciło mi po oczach...nabrałam jeszcze więcej pewności że będę zdrowa!Że nic złego mnie nie zaskoczy.Poczułam się taka szczęśliwa,że to już druga wiosna po leczeniu.Mogę śmiać się,biegać,skakać i cieszyć się życiem!
Pauliśka. (18:32)

niedziela, 20 marca 2011

20 marca 2011
Jutro pierwszy dzień tak wyczekiwanej przeze mnie wiosny.Oby razem z nią przyszło więcej siły,pozytywnych myśli,cudownych chwil,słonka i wszystkiego co dobre!Niech przyjdzie dobry nastrój i dużo uśmiechu.Takie są moje skromne oczekiwania ;)
21.03 był świetny,gdy byłam młodsza.W mojej miejscowości było jeszcze przedszkole i podstawówka kl.1-3,do której chodziłam.Robiliśmy marzannę i masę kolorowych kwiatków z bibuły.Wszyscy z bananem na twarzach szliśmy dumni,że mamy takie piękne kwiatuszki,i że jeśli zostawimy je w swoich ogródkach to wiosna na pewno przyjdzie.Ale topienie marzanny było lepsze! ''Marzanno,Marzanno,Ty stara panno!My Ciebie żegnamy i wiosnę witamy!''.I siuuup, marzanna płynęła malutką rzeczką koło lasu.
Kurczę,ale to były fajne czasy.Zero problemów,stresu.Mnóstwo zabawy.
Dzisiaj robiłam bibułowego kwiatka Oleńce,jednak nie dane będzie jej jutro witać wiosnę.Pochorowała się bidulka i jeszcze jej nie przeszło.Ale mimo że męczy ją katar i kaszel łazi po domu i się cieszy :) Dzielna dziewczynka.Nie wiem czy o tym pisałam,ale moja Ola ma wrodzony niedosłuch.Słyszy słabiej niż my.Nosi aparaty słuchowe.Niedawno mama kupiła jej nowe,takie malutkie.W jakże słodkim i uroczym kolorze-jasnego różu,bo taki sobie Ola wybrała.Do tego wkładeczki w różowe kwiatuszki.Nosi te aparatki,i nie marudzi.Ba,sama rano domaga się żeby jej je założyć.A audiolog mówił mamie,że małe dzieci nie zbyt chcą je nosić.A ona jest taka dzielna i kochana.Chyba nikt nie potrafi rozbawić mnie tak jak ona.

I weekend zleciał nie wiadomo kiedy.Za szybko.Stanowczo za szybko.
Pauliśka. (21:05)

sobota, 19 marca 2011

19 marca 2011
Jak ta pogoda mnie wkurza! co prawda dziś było trochę lepiej za oknem.Za to wczoraj-masakra!
Iść przed 7 rano na busa,zacina deszcz a wiatr wieje tak że parasol się wygina.A bus oczywiście się spóźnia.A wracając ze szkoły 0d 13.30 czekać do 15.30.Bo przecież nie ma miejsc w szanownych busach.Tak przemarzłam,że myślałam że się rozchoruję.Na szczęście się trzymam.
Miniony tydzień był okropny.Pisałam dwa wielkie sprawdziany z historii ( z jednego dostałam -5 i byłam w szoku,bo to pierwsza moja 5 ze sprawdzianu!),geografii i biologii.Strasznie ciężko było.
We wtorek jadę na wycieczkę do Drezna,jednodniową niestety.
Najbardziej martwi mnie to że w marcu miałam mieć dwa rezonansy i endoskopię,a jestem u nowej pani doktor zarejestrowana dopiero na 8 kwietnia...Więc nie wiem kiedy ona mi te badania ustawi...Ech.Na Bujwida przynajmniej miałam wszystko na czas...
Przez ostatnie dni nadal byłam taka słaba i zmęczona.Pewnie przez zmianę pogody...
Dzisiaj wyszłam z Missi na spacerek i Antek porobił nam tzw. ''sweet focie'' :)
Więc może coś dodam do albumu.

Chcę już wiosnę,taka ciepłą i cudowną.
Pauliśka. (20:19)

piątek, 11 marca 2011

11 marca 2011
Ostatnio nie mam sił.Nic mi się nie chce,ciągle jestem zmęczona.O godz.18 już mi się chce spać.I często boli mnie głowa.Czyżby przez zmianę pogody?
Czasami mam wrażenie,że nikt mnie nie rozumie.No może z wyjątkiem kilku osób,które można wyliczyć na palcach jednej ręki.Nie rozumieją,że czasami czuję się tak źle,że nawet nie chce mi się gadać.Że nie mam humoru.Że jestem zmęczona.Że mam dużo nauki.
Jak sobie pomyślę,jak to było jak byłam w gimnazjum...Potrafiłam uczyć się do późna,iść spać o 3 w nocy,wstać o 6 i być wypoczęta,zadowolona,wspaniała i cudowna.Nie wiem jak ja funkcjonowałam.Teraz tak nie potrafię.Ostatnio chodzę wcześnie spać.No chyba że mam problemy z zaśnięciem,tak jak teraz.Ale uczenie po nocach nie wchodzi w grę.A  tak bardzo chcę,ale po prostu nie daję rady.Nic nie mogę zapamiętać.
Mój organizm niestety nie doszedł,i co najgorsze prawdopodobnie nigdy nie dojdzie to stanu z przed choroby.Zawsze będę słabsza,będę szybciej się męczyć,będę potrzebowała więcej odpoczynku.

Nie wiem już sama jak sobie pomóc.Mam taki nijaki nastrój już od kilkunastu dni.Śmieję się,a za chwilę chce mi się płakać.Mam nadzieję że to minie.Na razie to mój humor jest bardziej zmienny niż pogoda.

Zbliża się kwiecień.Minie drugi rok od wykrycia potwora.I dlatego nie lubię kwietnia.Chociaż robi się wtedy ciepło.A za słonkiem bardzo tęsknię.

Jutro mam gości.Robię takie mini przyjęcie urodzinowe dla najbliższej rodziny.W sumie nie ma czego świętować,ale mama się uparła.Tak więc upiję się ostro.Wodą cytrynową,oczywiście...;)
Znajomych zaprosiłam dwa tygodnie temu na małą imprezkę.Kupiłam sobie piwko bezalkoholowe,ale wypiłam pół szklanki i mi się odechciało.Ble.Nie lubię takich płynów.
Pauliśka. (22:56)

piątek, 4 marca 2011

04 marca 2011
Od środy jestem pełnoletnia.Mój młodszy brat śmieje się ze mnie nazywając mnie ''starą babą''.Dzisiaj byłam u endokrynologa,po raz ostatni już u tej pani doktor,w końcu stara już jestem i nie mogę jeździć do szpitali dziecięcych.Wyniki mi się troszkę pogorszyły i mam brać codziennie po całej tabletce Euthyrox 25N.Byłam też na Bujwida,bo potrzebne mi były ostatnie wyniki z poziomu hormonów tarczycy.Były akurat trzy pielęgniarki,które bardzo lubię.Pogadałyśmy sobie dobre 20 minut i powspominałyśmy stare czasy.Usłyszałam masę komplementów i miłych słów.Moja pani doktor powiedziała,że jak będę w pobliżu kliniki,to żebym ich odwiedziła i opowiedziała co u mnie.Pielęgniarki też się domagały odwiedzin.Fajnie  jest być ''lubianą''pacjentką.Pewnie,że będę ich odwiedzać.Tym bardziej,że przecież będę tam chodzić do fundacji żeby oddawać faktury za leki.
Od wczoraj się inhaluję.I jakoś mi lepiej się oddycha.Robię na razie te inhalacje raz dziennie wodą fizjologiczną.Jak będę u pani laryngolog,to spytam czy mam coś tam jeszcze dodawać i ile razy to robić.Nie lubię jeździć do Wrocławia do lekarzy.Jestem wtedy taka zmęczona.Najbardziej czekaniem w dłuuugiej kolejce na poczekalni.

Zostało troszkę czasu na rozliczenia PIT-a.Można przekazać 1% na fundację "Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową", KRS fundacji: KRS: 00 000 86 210.
Więcej informacji tutaj: http://www.naratunek.org/art.php?id=9
Pamiętajmy,że mała kwota=duża pomoc.


Na  facebooku powstała gra charytatywna.Grając w nią,pomaga się w zbieraniu środków na nową klinikę.Więcej tutaj:  http://www.naratunek.org/news.php?id=1&akt=141
Pauliśka. (20:40)

wtorek, 1 marca 2011

01 marca 2011
To mój ostatni dzień bycia ''dzieckiem''.Teoretycznie jutro będę już dorosła.Tylko teoretycznie,bo ja nadal się czuję jakbym miała 15 lat.;) I dzieckiem będę zawsze dla moich rodziców.Ale mi te latka poleciały...Przez moją chorobę,ponad rok mam tak jakby ''wycięty''.Czas leczenia i wychodzenia na prostą był taki...nie mogę znaleźć na to nawet odpowiedniego określenia.Czułam się tak jakby na ten okres czas się zatrzymał w miejscu.Ciągło się to tak powoli...Miałam 16 lat.Niedługo minie drugi rok od wykrycia tego potwora.Już dwa lata.A w lipcu miną dwa lata od ostatniego naświetlania,zakończenia leczenia.Czas,gdy jestem zaleczona płynie sto razy szybciej,od czasu walki.Może teraz mija aż za szybko?Niedawno był początek roku szkolnego,a za 4 miesiące będą wakacje.Jakoś uciekają mi te dni.Szkoła,dom,lekcje,telewizor,sen.I tak w kółko.

W czasie ferii nie uczyłam się na to głupie PO.Dzisiaj powiedziałam mojej wychowawczyni,że miałam dużo wyjazdów do lekarzy,i zabrakło mi czasu.Powiedziała,że porozmawia z panią dyrektor,żeby mi dali jeszcze chociaż dwa tygodnie na naukę.Najgorsze jest to,że PO z 1 klasy to sama beznadziejna teoria.I aż mnie głowa boli jak myślę że MUSZĘ się tego nauczyć.
Dopiero minął drugi dzień szkoły,a ja nie mam już sił.

W piątek nie idę,na szczęście.Jadę do endokrynologa.Pani dr zgodziła się mnie przyjąć do przychodni dziecięcej,mimo że w piątek będę już 18-letnią panną.
Pauliśka. (19:17)