sobota, 20 października 2012

....

I już minęło troszkę czasu, powoli się oswajam z uczelnią. Poznaję ciągle nowe osoby, już nawet załapałam 4 z filozofii...;] Może jakoś to będzie.

A teraz hit sezonu- zapisałam się na kurs prawa jazdy! Część teoretyczną mam już za sobą, być może w tym tygodniu zacznę jazdy.  Boję się trochę, ale chcę. Mam nadzieję, że dam sobie radę, bo kto jak nie ja:)?
Ewentualnie będę nadawała komunikaty radiowe, albo rozwieszała ulotki z informacją żeby w danych dniach nie wychodzić z domów, bo na drodze będzie niebezpieczny kierowca :)
Odrobina adrenaliny dobrze mi zrobi. Muszę podejmować nowe wyzwania, korzystać z życia, a nie żyć przeszłością.

O dziwo nie byłam jeszcze mocniej przeziębiona, ani żadna grypa się mnie nie czepiła. Oby tak dalej. Muszę zarejestrować się do endokrynologa. Przeczuwam, że znów trzeba będzie zwiększyć dawkę euthyroxu, bo włosy lecą mi garściami, ciągle mi zimno. A to są objawy typowe przy niedoczynności tarczycy. Wcześniej to minęło, a teraz znowu wraca.
Jak narazie mamy ładną jesień, u mnie dość ciepło i całkiem sympatycznie za oknem. Jak pomyślę, że niedługo zima, dni jeszcze krótsze niż teraz, i przeraźliwe zimno, mam aż dreszcze. Dla takiego zmarzlucha jak ja to najgorszy czas. Brrr...

niedziela, 7 października 2012

Pierwszy tydzień za mną .

Pierwszy tydzień szkoły minął. Jaki był? hm...bez rewelacji. Nie ogarniam jeszcze tego wszystkiego, niektórzy wykładowcy są bezczelni, budynki ogromne, bardzo dużo pracy...Mam nadzieję, ze jakoś się to wszystko rozkręci, w końcu początki zawsze są trudne. Tym bardziej, że pomaturalne wakacje trwały dość długo i się odzwyczaiłam od nauki i obowiązków z nią związanych. Mam już kilka koleżanek, trzymamy się razem, wariujemy w czasie trzygodzinnych okienek (taaak, takie niestety mam w planie).

Dni robią się krótsze, noce zimniejsze...Jesień. Nie cieszy mnie ona w ogóle, nawet mimo ładnych widoków jakie tworzy. Przecież to właśnie jesienią odeszło tyle mi bliskich osób...To już tyle czasu...A ja nadal we wspomnieniach  wyraźnie widzę brązowe oczy Adasia, idącego do mojej sali małego Dawidka, moją kochaną Babcię...Wraz z przygnębiającą pogodą przychodzą jesienne smutki.