czwartek, 24 października 2013

...

Zostałam wciągnięta w szkolny wir pracy. Mimo, że to początek- jest już sporo do zrobienia i załatwienia.
Z jednej strony to męczące, a z drugiej trochę lubię mieć dużo na głowie, bo mam wtedy mało czasu na myślenie o niepotrzebnych rzeczach (czytaj:o nawrotach, rakach, badaniach, itp.).
Przyłapałam się na tym, że coraz rzadziej przelatują przez moją głowę myśli o czarnych scenariuszach dotyczących mojego zdrowia. Czasem wystarczył lekki ból, cięższy oddech, dziwne samopoczucie, i wariowałam.Teraz troszkę się uspokoiłam. Może coraz mniej boję się, że TO wróci?
Jakoś staram się nie dopuszczać do siebie myśli, że coś może być nie tak. Choć wiadomo, że ten strach i tak gdzieś głęboko jeszcze we mnie jednak siedzi.
Chciałabym dostać dożywotnią gwarancję, że wszystko będzie dobrze, że żadne paskudztwo już mnie nie zaatakuje. A najlepiej, że nikogo innego również nie dotknie. O tak, pięknie by było. Gdyby bajkowe złote rybki naprawdę istniały, i  spełniały życzenia, poprosiłabym właśnie o to.

Nie mogę się otrząsnąć po odejściu Oli. Jak wracam z uczelni i przechodzę przez rynek w Legnicy, przypominam sobie, ze tam miałyśmy się spotkać. Wyrzucam sobie, że mogłam jakoś wcześniej to zorganizować, zdążyłybyśmy się poznać...


Ostatnio mam problem z włosami. Lecą garściami. Miałam bardzo gęste, a teraz zrobiły się z nich rzadkie piórka. Ma ktoś jakiś sprawdzony sposób? Nie chcę znów wyłysieć. A jak tak dalej będzie to tak się stanie.

Przez całe liceum byłam zwolniona z ćwiczeń na WF-ie. Kto by pomyśłał, że na studiach przyjdzie mi w nich uczestniczyć, i to czynnie! W dodatku na siłowni. Co tydzień po 1,5 godz. Moc i siła musi być:)

Od połowy listopada zaczynam praktyki w przedszkolu:)



wtorek, 1 października 2013

...

Przeczytałam, że zmarła Ola...Nie wierzę, trzymałam kciuki do samego końca, kilka razy dziennie wchodziłam na jej bloga, żeby sprawdzać co u Niej...Przecież jeszcze kilka tygodni temu pisałyśmy, miałyśmy się spotkać w Legnicy...Taka mądra dziewczyna, chociaż  o kilka lat młodsza ode mnie, pisząc z Nią czułam się jakbym pisała z rówieśniczką. Ona miała wielką chęć życia, pokonania tej paskudnej choroby...Za każdym razem, gdy ktoś odchodzi bardzo to przeżywam, płaczę po cichu i zastanawiam się dlaczego ten wielce wspaniały Bóg pozwala na to.
Zaczęła się jesień, niedługo minie kolejny rok od odejścia tylu bliskich mi osób. Dawidek, Adaś, Babcia...
Jesień w 2009 roku była bardzo przykra. Choć wtedy zakończył się mój pobyt w szpitalu, nie potrafiłam się z niego w pełni cieszyć, bo co jakiś czas dowiadywałam się o  czyjejś śmierci. Chociaż mama próbowała jakoś to przede mną zatajać i przygotowywać mnie na te wiadomości, zawsze wyczuwałam, że coś się stało i płakałam jeszcze bardziej. W ten weekend nawet o Nich wspominałam Mojemu M., że Adaś byłby teraz studentem, Dawidek przedszkolakiem.
To niesprawiedliwe, oni wszyscy powinni tu być i cieszyć się życiem!