wtorek, 18 lutego 2020

...

Cześć!

Przybywam z najnowszymi wieściami!
W środę byłam w DCO, miałam badanie PET - CT. Wynik miał być po dwóch tygodniach...Tymczasem dziś przyszedł pocztą. Pierwsza moja myśl, to oczywiście : "Pewnie jest źle, skoro tak szybko wysłali!". Zanim otworzyłam kopertę                         i przeczytałam, to siedziałam dwie godziny i ryczałam. Tak bardzo się bałam. Ten strach jest paraliżujący. Całe szczęście wynik okazał się dobry, nie ma żadnych zmian, mogących sugerować wznowę. Ze stresu aż wymiotowałam...
Najważniejsze, że jest dobrze! Teraz chwila spokoju, a za 3 miesiące rezonans.

W styczniu rozwiązała się moja sprawa z ZUS- em, która trwała 1,5 roku...
Mimo, iż biegły onkolog wydał opinię, w której wyraźnie zaznaczył, że jego zdaniem powinnam mieć orzeczoną całkowitą niezdolność do pracy już po pierwszej chorobie, czyli od 2009 roku, przegrałam tą sprawę. 
Argumentem było to, że w 2011 roku starałam się o rentę socjalną, i wówczas badający lekarz tej renty mi nie przyznał. Zatem sąd nie mógł przychylić się do opinii wydanej przez onkologa, który badał mnie tym razem. Czuję się bardzo pokrzywdzona. Tamtym razem lekarz, który mnie badał był w podeszłym wieku, nie chciał czytać dokumentacji medycznej. Badanie trwało może 5 minut, a polegało na przebadaniu mi piersi. Hm...
Tym razem trafiłam na onkologa, który wnikliwie czytał, analizował, badał mnie. Był zaskoczony, że ja nie mam renty już od momentu pierwszej choroby. Wydał naprawdę rzetelną opinię, posługując się mocnymi argumentami. Mimo to, nie udało się. Co nie zmienia faktu, że jeszcze na dwa lata mam orzeczoną całkowitą niezdolność do pracy, zatem nie powinnam przez ten czas pracować. Gdybym nawet chciała, to lekarz medycyny pracy może nie wydać na to zgody. Tak właśnie załatwił mnie ZUS. W swojej opinii zarzucili mi nawet to, że ukończyłam studia i podjęłam pracę w zawodzie. Może lepiej by było, jakbym się nie uczyła, nie pracowała i siedziała w domu? Dlatego powiedziałam w sądzie, że mi wpajano to, że dążenie do wiedzy i zdobycia wykształcenia to dobre cechy. Zatem ten zarzut ze strony ZUS - u jest bezsensowny. 
Ta sprawa kosztowała mnie masę nerwów, spotkałam się z opryskliwością urzędników, dziwnymi spojrzeniami...
Tak to właśnie wygląda w naszym kraju. Lekarz orzeka całkowitą niezdolność do pracy i prawo do renty, a urzędnik to neguje.