sobota, 20 listopada 2021

...

Troszkę czasu minęło od ostatniego wpisu, a u mnie niewiele się zmieniło. 

Padaczka nadal mi dokucza. Zrobiłam sobie tzw. "dzienniczek napadów". Zapisywałam ile napadów występowało danego dnia, czy było to podczas wysiłku, stresu, lub podczas jakiejś konkretnej sytuacji. Nic konkretnego z tego nie wywnioskowałam. Wiele osób mówiło mi, że mogę mieć więcej napadów kiedy jestem zdenerwowana lub zestresowana, ale tak nie jest. Napady mam czasami nawet kiedy ledwo otworzę oczy z rana, albo kiedy mam dobry nastrój i rozmawiam z przyjaciółmi. 

Z tych moich zapisków wynika to co już wcześniej zauważyłam - najwięcej napadów jest przed miesiączką i w jej trakcie. Byłam u ginekologa i Pani Doktor powiedziała, że rzeczywiście może mieć to wpływ na napady. Tym bardziej, że wtedy mocno spada mi hemoglobina, automatycznie organizm się osłabia i padaczka jeszcze bardziej się uaktywnia. Dostałam tabletki, które mają zmniejszyć obfitość miesiączki, ale jeszcze nie zaczęłam ich brać. Muszę skonsultować to z neurologiem. 

Po tym jak pierwsze tabletki na padaczkę mnie uczuliły tak mocno, że gorączkowałam i dwa tygodnie leżałam w łóżku z wysypką na całym ciele, mam duże opory przed rozpoczęciem brania jakiegokolwiek nowego leku...


Z resztą...ostatnio to ja się wielu rzeczy boję. Coraz częściej towarzyszy mi jakieś napięcie, strach. Nawet podczas jakichś zwykłych czynności. I przytłacza mnie ta padaczka, czuję się tak jakbym nie miała kontroli nad sobą. Jeszcze kiedy te napady występują przy moich bliskich, którzy o tym wiedzą, jakoś to znoszę. Oni wiedzą, że mam "odcięcie" przestają do mnie mówić i czekają kilka minut aż mi minie. Ale boje się, że będę rozmawiała z kimś nowym, kto nie ma pojęcia co mi dolega i to się wtedy stanie. Wstydzę się tego, czuję taka bezradna i bezsilna. 

W poniedziałek miałam wizytę u mojej neurologopedki. Normalnie rozmawiałyśmy, coś opowiadałam i nagle ciach, odcięcie. Utrata kontaktu, zawroty w głowie, jakieś dziwne szumy w uszach. Ona spokojnie to przeczekała, ale ja czułam się tak źle...wróciłam do domu i wyłam. 

Bywają dni kiedy to zdarza się nawet kilkanaście razy. Ja jestem wtedy tak zmęczona, że nie mam ochoty na nic. 

Wiem, że muszę się spiąć i zebrać siły. Wiem i mam tego świadomość. Ostatnio czuję się jak taka "ciamajdowata ciepła klucha". Nie chcę żeby tak było, ale coraz trudniej mi z tym walczyć.


W dodatku jest listopad...a kto czyta mnie od dłuższego czasu, ten wie, że nie lubię tego miesiąca. Mam wiele przykrych wspomnień z nim związanych...


Żeby tego nie rozpamiętywać i nie dołować się jeszcze bardziej, musiałam się czymś zająć. Dlatego powtórzyliśmy akcję z ubiegłego roku i teraz także zbieramy mikołajkowe prezenty dla Bohaterów z Przylądka Nadziei. Zorganizowaliśmy z Matim i naszym przyjacielem zbiórkę, mam nadzieję że znów uda nam się pojechać do kliniki z pełnym busem prezentów. ☺️


niedziela, 26 września 2021

Szpital...

Gdy jest dobrze, wszystko się jakoś układa, to zawsze coś to musi to zaburzyć. Wczoraj wyszłam ze szpitala.

Dwa tygodnie temu zaczęłam się gorzej czuć - ból głowy, zawroty, podwójne widzenie, napady padaczkowe po kilkanaście razy dziennie. Jakoś przymykałam na to oko, nikomu nic nie mówiłam. Pakowałam w siebie witaminy, bo myślałam, że to tylko chwilowe osłabienie. 

Niestety poprawy nie było. Wręcz przeciwnie. W środę nie dawałam już rady, wszystko widziałam podwójnie, miałam piski i szumy w uszach, słyszałam przez echo, a gdy chodziłam, rzucało mną na boki, bo nie mogłam utrzymać równowagi. 

Opornie, ale postanowiłam, że jednak pojadę na SOR. Po trzech godzinach czekania w kolejce podeszłam do okienka, gdzie bardzo "miła" pani zapytała po co przyszłam. Zaczęłam od tego, że boli mnie głowa. Jednak nie było mi dane dokończyć wymieniania dolegliwości i chorób współistniejących, bo pani skwitowała to tak "jak boli głowa to Ibuprom i iść spać, a nie po SOR-ach jeździć."

Gdybym była w lepszej formie, to pewnie bym jej dobitnie powiedziała kilka słów, ale nie miałam na to sił. Wydusiłam tylko, że mam padaczkę, a kilka lat temu dwa nowotwory i krwiaka. Usłyszał to mniej arogancki pan, który podszedł do mnie i powiedział, że to zmienia postać rzeczy i postara się, aby zobaczył mnie lekarz. Przemiła pani nie dawała jednak za wygraną i rzuciła tylko "i tak nic nie zrobisz, neurologa nie mamy, może będzie ale za jakieś 4-5 godzin. Pani niech idzie jutro do lekarza POZ i jak on da skierowanie to ktoś tam Panią u nas poogląda."

Było po 21, więc wróciliśmy do domu. Kolejnego dnia ubłagałam, aby przyjął mnie lekarz w przychodni. Dostałam skierowanie na oddział neurologiczny i z nim poleciałam na SOR. Po całym dniu tam spędzonym dowiedziałam się, że w tomografii "na szybko" nic niepokojącego nie wyszło. Lekarz dyżurujący chciał mnie zostawić na oddziale, ale uznał, że ani w piątek ani w weekend nie ma szans na wykonanie rezonansu, EEG i USG tętnic szyjnych, więc wypisze mnie do domu, a w poniedziałek mam zadzwonić i poda mi termin, kiedy mam się zgłosić na oddział. 

Cały poprzedni weekend przeleżałam w łóżku, bo byłam bardzo słaba, a napady padaczkowe powodowały jeszcze większe zmęczenie. 

W poniedziałek zadzwoniłam do szpitala, kazali stawić się we wtorek do przyjęcia na oddział neurologiczny. Miałam zrobiony MR i angio MR, na szczęście opisy są dobre. USG tętnic też w normie, mimo zwężonej prawej tętnicy, przepływu są dobre. EEG o dziwo wyszło w normie, a podsumowaniem badania jest zdanie "Nie zarejestrowano aktywności ruchowej, typowej dla napadów padaczkowych". Niestety nie dostałam wykresów, a sam opis. Poprzednim razem, gdy miałam wykonane to badanie, w opisie było wszystko w normie, jednak moja Pani Doktor patrząc na wykresy, powiedziała, że ten opis nie jest do nich adekwatny. 

Miałam też robione badania krwi i tu niestety ukazał się duży problem. Hemoglobina 8,0. Biorę żelazo, różne witaminy i a wynik nie chce podskoczyć w górę. Lekarz w szpitalu powiedział, że mam anemię i przez to mogłam być taka słaba, przez co i napady padaczkowe się nasiliły. 

Wczoraj wypisali mnie do domu. Myślałam, że dostanę wszystkie wyniki badań, ale muszę czekać minimum tydzień na wypis, więc samych wyników też nie mam. Poczekam i jak będę wszystko miała to pojadę do mojej neurolog do Wrocławia.

Muszę też w końcu znaleźć dobrego hematologa dla dorosłych. Narazie biorę żelazo w dawce leczniczej. Męczę się przy tym, bo dokucza mi po nim ból brzucha, no ale jakoś wytrwam. Dodatkowo łykam przeróżne witaminy. Mam nadzieję, że to pomoże i hemoglobina skoczy chociaż do 10. 

Gdy przez te kilka dni byłam w szpitalu i całymi dniami leżałam, głowa mnie nie bolała. Teraz gdy mam więcej ruchu, ból znowu się pojawił. Oszczędzam się, nie robię nic co wymaga dużo wysiłku, a i tak czuję się jakaś taka słaba i spowolniona. Kupiłam sobie nawet Nutridrinki, które piłam w trakcie leczenia na onkologii. Może one w połączeniu z witaminami troszkę mnie wzmocnią.

środa, 25 sierpnia 2021

Czyściutko!

Od jakiegoś czasu bolała mnie szyja i gardło po stronie operowanej. Zbliżał się termin kontroli, udało mi się złapać szybki termin i byłam wczoraj na endoskopii. Całe szczęście w gardle i w nosie czyściutko!

Na szyi też Pani Doktor nie wyczuła powiększonych węzłów. Lżej mi na serduchu! I w głowie mniej niepotrzebnych myśli...

Teraz trzeba się zapisać na wizytę w DCO i rezonans. W poniedziałek jadę do neurologa. 








wtorek, 17 sierpnia 2021

...

 Cześć!

Znowu miałam dłuższą przerwę w pisaniu tutaj, ale troszkę się działo.

Żeby nie było, że moje wpisy są ciągle smętne, to tym razem zacznę od pozytywów. 

W lipcu znowu zostałam żoną. ☺️ Ślub cywilny wzięliśmy w tamtym roku, a w tym ślubowaliśmy sobie w kościele. Mimo stresu było pięknie. Na ceremonii były dwie moje Kochane Panie Doktor. To było dla mnie tak budujące i zarazem wzruszające, że prawie się poryczałam, gdy je zobaczyłam. To wspaniałe kobiety, którym tak wiele zawdzięczam...

W dodatku z Mateuszem zrobiliśmy dobry uczynek. Naszych najbliższych poprosiliśmy, aby wraz z pięknymi życzeniami nie wręczali nam kwiatów, tylko zabawki. Zawieźliśmy je do szpitala dla przebywających tam Wojowników. Gdy leczyłam się w 2009 roku, na oddział przyjechała para, która właśnie podczas wesela zorganizowała zbiórkę pluszaków. Dostałam wtedy miśka, który towarzyszył mi przez te wszystkie szpitalne dni. Wtedy sobie obiecałam, że jeśli ja kiedyś będę brała ślub, to wraz z mężem też tak zrobię. I dotrzymałam tej obietnicy. ☺️ Taki drobny gest, a robi się ciepło na serduchu.


Niestety wśród tych pięknych chwil były i nadal są też i te gorsze. Naprawdę już tracę siłę na walczenie z padaczką. Brałam nowy lek (Zilibra) niecałe 3 tygodnie i go odstawiłam, bo czułam się gorzej. Napady miałam codziennie po kilkanaście razy. W dodatku byłam senna i zmęczona. Biorę nadal tylko Normeg, który niestety ani nie hamuje napadów ani nie wpływa pozytywnie na moje samopoczucie. Pod koniec miesiąca mam znowu wizytę u neurologa. Choć Pani Doktor, do której jeżdżę jest bardzo zaangażowana w moją sprawę, nie mogę złego słowa na nią powiedzieć, to postanowiłam skonsultować się jeszcze u kogoś innego. Co dwie głowy to nie jedna, może druga Pani Doktor zaleci coś, co u mnie się sprawdzi...Oby, bo nie da się tak żyć. Nie dość, że ciągle się stresuję badaniami kontrolnymi dotyczącymi spraw onkologicznych, to jeszcze dobija mnie strach związany z tymi padaczkowymi dolegliwościami. To jest tak męczące, że ja czasem sama siebie nie poznaję. Momentami czuję się tak, jakby ktoś wyssał ze mnie całą moc i energię. Nie chcę żeby tak było, ale po prostu nie umiem sobie dać z tym rady. 

Dojrzałam chyba do decyzji, aby rozpocząć psychoterapię, jestem na etapie szukania specjalisty. Moja Pani Doktor i kilka innych osób już dawno mnie do tego namawiało, ale oczywiście ja zawzięcie trzymałam się zdania, że tego nie potrzebuję. Nie miałam chyba racji. Moja onkolog z DCO jakiś czas temu mi powiedziała, że podczas leczenia byłam silna na maksa, a teraz organizm chyba się domaga wytchnienia i odpoczynku. Zacznę chodzić do psychologa, może akurat zrobi mi się lżej.




wtorek, 15 czerwca 2021

Od lekarza do lekarza...

 Dość długo nie pisałam, ale moje samopoczucie nie było najlepsze. Ponad pół roku biorę Normeg w dość sporej dawce, dwa razy dziennie - są to leki na padaczkę. Mimo to, nadal mam "napady", które trwają coraz dłużej, są coraz bardziej męczące, pojawiają się nawet kilkanaście razy dziennie. Jest to tak uciążliwe, że zaczęłam bać się być sama w domu, wychodzić sama na dłuższe spacery. Mało tego - zaczyna się ze mnie robić odludek. Najchętniej bym siedziała w domu, nie wychodziła, nie spotykała się z ludźmi. Często mam napady złości, albo przeciwnie - ogarnia mnie totalna melancholia. Byłam ponownie u psychiatry, Pani Doktor wciąż podtrzymuje zdanie, że mam depresję, że zbyt długo byłam silna i twarda, a teraz mój organizm się zbuntował. Branie Normegu też się do tego przyczynia, bo bardzo często ten lek wywołuje stany depresyjne.

Wczoraj wybrałam się do neurologa, bo już sama siebie mam powoli dość. Pani Doktor sama zauważyła, że jestem jakaś smutna i zrezygnowana. Postanowiła, że wprowadzi mi dodatkowy lek - Zilibra. Narazie mam brać oba, stary i nowy w małej dawce. Jeśli będę się lepiej czuła, a napady będą rzadsze, to będziemy stopniowo schodzić z Normegu a zwiększać Zilibrę.

Dopiero jak ustabilizuje się sytuacja z padaczką i jakiś lek w końcu na mnie zadziała, to ewentualnie będzie można wprowadzić jakieś lekkie antydepresanty.

Staram się robić dobrą minę do złej gry, ale coraz słabiej mi to wychodzi i jestem zła sama na siebie. Często przez moje skoki nastroju powiem albo zrobię coś, czego później żałuję. Źle śpię, budzę się w nocy. Wtedy bierze mnie na różne rozkminy, co nieraz kończy się płaczem.

Nie chcę tak dłużej, dlatego muszę zrobić wszystko żeby to zmienić. Więc tak sobie jeżdżę od lekarza do lekarza z ogromną nadzieją, że wkrótce wszystko się ustabilizuje, a ja będę miała więcej werwy i energii. 

niedziela, 2 maja 2021

I wtedy przyszedł maj...

 Cześć!

Majowa pogoda nas pozytywnie nie zaskoczyła, ale mimo to, w moim serduszku zrobiło się ciepło.

W czwartek miałam endoskopię. Pani Doktor pooglądała kamerką każdy zakamarek mojego gardła i nosa. Nic niepokojącego tam nie zobaczyła.

Gdy to usłyszałam, poczułam jak schodzi ze mnie napięcie. W takim przepełnionym strachem i stresem czasie nie ma nic piękniejszego niż słowa "Brak cech wznowy".

Zadanie domowe jakie dostałam od Pani Doktor to wyluzowanie i zrelaksowanie się. 

Muszę też porządnie zabrać się za poprawianie wyników krwi - szczególnie żelaza i hemoglobiny. Dostałam wytyczne, co jeść, aby podwyższyć poziom żelaza. Oczywiście oprócz tego pakuję w siebie wszelkie suplementy, witaminki.

W najbliższym czasie czeka mnie też konsultacja neurologiczna i być może neurochirurgiczna. Napady padaczkowe nieźle dają mi w kość, osłabiają i powodują spadek nastroju. Mam nadzieję, że uda się to w końcu ogarnąć.


Tak się cieszę, że ten powiększony węzeł nie był oznaką czegoś złego...


niedziela, 25 kwietnia 2021

...

Marzy mi się spokój...Chociaż kilka tygodni bez stresu i zmartwień. Niestety ciągle coś się dzieje, ciągle mam pełno obaw i niepokoju.

Tak jak pisałam wcześniej - dostałam antybiotyk na 10 dni. Wybrałam go, a węzeł nadal powiększony. Nie byłam jeszcze na kontrolnej endoskopii, termin mam na czwartek. Na samą myśl boli mnie brzuch ze stresu. W ubiegłym tygodniu zrobiłam USG szyi, węzeł dalej ma wymiary takie jak w poprzednim badaniu, a w dodatku na prawym płacie tarczycy są powiększone dwa małe węzełki.
Pan radiolog, który robił mi USG powiedział, że nie wygląda mu to na "coś onkologicznego", ale ja się mimo to denerwuję. Wcześniej nie miałam tak wyczuwalnych węzłów. Dodatkowo niepokoi mnie to, że antybiotyk nic nie zadziałał.

Jakby tego wszystkiego było mało, to moje wyniki krwi też nie nastrajają pozytywnie. Hemoglobina 9, żelazo 3,9 (a norma zaczyna się od 8,8).  Z kolei OB mam zawyżone.
Nie wiem już co mam robić. Biorę witaminy, żelazo w dawce leczniczej, dbam o siebie a mimo to jestem takim zdechlakiem. Ciągle coś nie tak. 

Tydzień temu miałam rezonans głowy, czekam na jego opis. Gdy go będę miała, muszę pojechać do neurologa, bo padaczka coraz bardziej mi dokucza. Biorę dużą dawkę leków, a napady nie ustępują. Wręcz przeciwnie. Są dni, kiedy mam ich kilka lub kilkanaście. Jestem wtedy padnięta, bo to tak mnie męczy. W dodatku wcześniej taki napad trwał kilka sekund, a teraz są one coraz dłuższe.

Ostatnie tygodnie przyniosły mi ogromny spadek formy psychicznej i fizycznej. Mam nadzieję, że to minie wraz z nadejściem prawdziwej wiosny - bo pogoda też nas nie rozpieszcza.

Oby podczas endoskopii nie wyszło nic podejrzanego... Nie mam pojęcia co Pani Doktor wymyśli. Czy dostanę kolejny antybiotyk, czy będzie chciała zrobić MR lub TK szyi i sprawdzić porządnie te węzły...
Dam znać po wizycie. 


Powoli przyzwyczajam się do nowych ząbków i bardzo się z nich cieszę. Przed szlifowaniem zrobiłam sobie zdjęcie moich wcześniejszych, aby móc je porównać. Były naprawdę krzywe i brzydkie, kruszące się. Teraz wyglądają o wiele lepiej! Muszę tylko nauczyć się szeroko uśmiechać. 😉 

Spróbuję dodać zdjęcie, jak prezentują się obecnie i jak wyglądały wcześniej. Przyznam, że trochę się wstydzę, bo nie lubiłam ich pokazywać. Ale to już dawne czasy. 😉 


piątek, 2 kwietnia 2021

Endoskopia...

Całe ostatnie dwa tygodnie miałam wyjęte z życia. Nie mogłam się skupić na niczym, nie potrafiłam myśleć o niczym innym niż guz na szyi. Naprawdę momentami nie poznawałam sama siebie.  Zawsze panikuję i boję się badań kontrolnych, ale tym razem myślałam, że oszaleję ze strachu.

Wczoraj pojechałam na endoskopię, wizytę miałam na 18, więc do tej pory nerwy mnie zżerały. Z samego rana kilka razy wymiotowałam.

Po wejściu do gabinetu zaczęłam płakać jak dziecko. Było mi aż wstyd, ale nie potrafiłam przestać. Pani Doktor była zmartwiona moim stanem, ale powoli udało jej się zajrzeć endoskopem i pooglądać co się dzieje.

Okazało się, że migdałek, gardło, język i krtań są gładkie. W nosogardle było mnóstwo ropy, nieco ograniczało to widoczność. Pani Doktor mi troszkę tę wydzielinę odessała, ale wszystko nie chciało zejść.

Powiedziała, że nie wygląda to na coś podejrzanego onkologicznie, tylko jako silny stan zapalny, lecz mimo wszystko trzeba będzie to dokładnie zweryfikować. 

Po tych słowach zaczęłam ryczeć jeszcze bardziej, bo chyba te tłamszone emocje i strach troszkę zaczęły schodzić.

Dostałam antybiotyk na 10 dni i za dwa tygodnie mam się pojawić na kontroli. Jeśli węzły się nie zmniejszą, a w nosogardle będzie nadal taki stan zapalny to trzeba będzie skonsultować z DCO, czy powtórzyć rezonans, czy pobrać powiększony węzeł. Mam nadzieję, że antybiotyk da radę. 

Proszę trzymajcie kciuki, aby tak było...

Mojej Pani Doktor należy się medal za cierpliwość do mnie. Za dobre serce, za słowa wsparcia i otuchy. Za profesjonalizm w tym co robi. Wspaniała kobieta. 



Od wczoraj jestem też posiadaczką nowych ząbków. ❤️ Narazie się do nich przyzwyczajam, szczerze mówiąc nawet język mi trochę szaleje. Jestem bardzo zadowolona, a Wy się do tego przyczyniliście. Jestem Wam niezmiernie wdzięczna! ❤️

Postaram się dodać jakieś zdjęcie, ale będę musiała zrobić to na komputerze, bo z telefonu nie chce się załadować. Ostatnio blog szaleje, zniknęło nawet zdjęcie z nagłówka, a jak chce dodać je ponownie, pokazuje się komunikat o nieprawidłowym rozmiarze pliku.

Ogarnę to na spokojnie, gdy lekko się wyciszę i uspokoję.


niedziela, 28 marca 2021

Muszę, bo się uduszę...

Muszę się wygadać. Nerwy mnie zjadają od środka...

1 marca miałam rezonans, w zeszły poniedziałek miałam teleporadę z moją Panią Doktor, która powiedziała, że wynik jest super, wszędzie czyściutko.

Ale... Tydzień temu wyczułam na szyi po lewej stronie guzka, który lekko pobolewa przy dotyku.

Poleciałam do lekarza pierwszego kontaktu, po przebadaniu mnie Pani Doktor stwierdziła, że to powiększone węzły i skierowała mnie na USG.

Na tym badaniu wyszedł pakiet dwóch powiększonych węzłów po lewej stronie i jeden węzeł po prawej. Ja oczywiście wpadłam w panikę, bo powiększone węzły źle mi się kojarzą. Wiadomo dlaczego. 

Zadzwonilam do Kochanej Laryngolog z DCO, która zaleciła mi leki przeciwzapalne, witaminy i smarowanie maścią przeciwzapalną szyi. Jutro mam zadzwonić i dać znać co i jak. 

Niestety poprawy nie widać... Gula na szyi jak była, tak jest nadal. Ja mam ten tydzień tak nerwowy, że przez to pojawiły się też problemy z żołądkiem. 

Co chwilę zaglądam sobie w buzię, patrzę czy nie widać tam nic niepokojącego, jednak nie jestem w stanie zajrzeć w głąb gardła, w nos i w zatoki. Codziennie dotykam szyi i za każdym razem jak czuje tego guzka, to chce mi się ryczeć. W dodatku czuję dziwny ucisk w buzi, jakąś taką gulę w gardle, pobolewa mnie głowa. 

Na czwartek zapisałam się na endoskopię, ale nawet teraz jak to piszę, to ze strachu i stresu czuję ucisk w brzuchu.

Tak bym chciała, żeby okazało się, że te węzły to tylko skutek jakiejś infekcji...A nie to, czego się obawiam.

Może się to wydawać przesadą, albo już nawet paranoją, ale ja naprawdę szaleję za każdym razem, gdy coś mnie niepokoi. Nie umiem przestać o tym myśleć, wszystko analizuję, panikuję...

Zrobiłam drugie podejście i byłam na wizycie u psychiatry. Dostałam leki wyciszające i uspokajające, ale mam skonsultować z neurologiem czy mogę je brać razem z lekami przeciwpadaczkowymi. Niestety nie wiem, czy nie będę miała tych leków po raz kolejny zmienionych, bo mimo dużej dawki napady nie ustąpiły. W połowie kwietnia mam MR głowy i z tym wynikiem udam się do mojej neurolog, zobaczymy co wymyśli i zadecyduje.


Jeśli chodzi o zęby - mam od piątku założone korony tymczasowe. W czwartek będę miała przymiarkę koron docelowych i jeśli będzie wszystko pasowało, to będzie ich zacementowanie i z gabinetu wyjdę z nowym uśmiechem.

I prosto stamtąd pojadę na endoskopię... Proszę, trzymajcie kciuki, żeby wszystko było dobrze.

Żeby ten nowy uśmiech towarzyszył mi też po badaniu.

W ten dzień spełni się moje marzenie o nowych zębach. Oby spełniło się też to, że wszystko będzie w porządku. 

niedziela, 28 lutego 2021

Prawie 28.

 Kochani!

Bardzo dziękuję Wam za okazaną mi pomoc oraz dobre słowo. 

W czwartek zaczynam działać z ząbkami. Na zbiórce udało się zgromadzić  ponad połowę potrzebnej mi kwoty. Jesteście wspaniali! ❤️


Jutro jadę do DCO na kontrolny rezonans. Już się trzęsę z nerwów i strachu. A jeszcze dwa tygodnie czekania na wynik...

We wtorek moje urodziny - 28 lat. Kiedy to zleciało?

Mam nadzieję, że los sprawi mi piękny urodzinowy prezent i wynik będzie pozytywny. Oby!

Trzymajcie kciuki! ❤️ 

środa, 3 lutego 2021

DCO

Wczoraj byłam w DCO na szybkiej wizycie kontrolnej. Musiałam jechać po skierowanie na rezonans. Termin mam na 1 marca.

Znowu będzie trochę stresu... 

Od kilku dni napady padaczkowe nie dają mi spokoju. Mam je kilka/kilkanaście razy dziennie. Jestem przez to zmęczona i poddenerwowana... 

czwartek, 28 stycznia 2021

Gronkowiec

 Na ostatniej endoskopii miałam pobrany wymaz z nosa. Wynik to gronkowiec złocisty. Dostałam antybiotyk na sześć dni, a mój żołądek dopiero teraz zaczyna normalnie funkcjonować... Bardzo dokuczały mi bóle brzucha przy przyjmowaniu tego leku. Miałam dobre probiotyki, leki osłonowe ale niewiele to pomogło.

Ropną wydzielinę w nosie i zatokach mam nadal, ale zdecydowanie jest tego mniej. Bardziej dokucza mi suchość w buzi. Testowałam już tyle specyfików, ale nic nie działa. W dodatku dowiedziałam się, że Normeg - leki przeciwpadaczkowe, które przyjmuję, również nasilają suchość jamy ustnej.

Niestety mimo zwiększonej dawki nadal mam napady i to coraz częściej... Daję sobie jeszcze miesiąc, jeśli po tym czasie nie będzie poprawy, pojadę znów do neurologa i trzeba będzie rozważyć albo zmianę tabletek, albo konsultację z neurochirurgiem.

Pani Doktor mówiła, że napady padaczkowe mogą być spowodowane bliznami i zrostami w mózgu, które pozostały po usunięciu krwiaka. 

Dołuje mnie ta sytuacja, boję się sama wychodzić, być sama w domu bo te napady są naprawdę nieprzyjemne... 

Im dłużej biorę Normeg, tym bardziej pogarsza się moje samopoczucie psychiczne. Staram się robić dobrą minę do złej gry, funkcjonować normalnie. Jednak to jest oszukiwanie samej siebie. 

Prawda jest taka, że zaczyna mi być źle samej ze sobą. Staję się odludkiem, niechętnie wychodzę z domu, spotykam się z ludźmi. Na jakiekolwiek wyjazdy trzeba mnie namawiać, bo czuję jakiś taki strach i niepokój. 

Leków antydepresyjnych nie chce brać, póki nie opanuję sytuacji z padaczką, ale coraz częściej myślę o tym, by zacząć chodzić do psychologa.

Teraz główną moją motywacją i takim promyczkiem w tej szarej rzeczywistości jest to, że w marcu zaczynamy działać z ząbkami!

I to dzięki Wam! ❤️

Jestem Wam tak bardzo wdzięczna. Mogę zacząć szybciej leczenie. Będę miała cztery nowe zęby, może w końcu nauczę się ładnie uśmiechać.


Jesteście Wspaniali!


https://zrzutka.pl/mnt7aj

czwartek, 7 stycznia 2021

Endoskopia.

Kochani! ❤️

Bardzo dziękuję Każdemu z Was!

Jesteście Wspaniali!

Okazaliście mi tak dużą pomoc. A ja jestem coraz bliżej spełnienia jednego z moich marzeń - posiadania prostych i ładnych ząbków. 

Jestem Wam tak bardzo wdzięczna... 



Dziś byłam na endoskopii. 

W nosogardle i na przeszczepionym płacie jest czysto. Bez żadnych podejrzanych zmian. Jednak mam bardzo dużo gęstej, brzydko wyglądającej wydzieliny. Pani Doktor zrobiła mi wymaz z nosa i wysłała do badania. Za tydzień będzie wynik. Być może mam jakąś infekcje grzybiczą lub bakteryjną. Przy przesuszonym gardle często to się zdarza. Jeśli coś takiego wykaże wymaz, dostanę antybiotyk. Narazie mam przepisane płukanki, płyn do irygacji i areozol do nosa. 

Czuję tak wielką ulgę... Bardzo bałam się tego badania, bo ostatnio dokuczał mi ból gardła i szyi.

Na szczęście Pani Doktor nic niepokojącego nie zauważyła, więc o żadnej wznowie i innym paskudztwie nie ma mowy!


https://zrzutka.pl/mnt7aj

poniedziałek, 4 stycznia 2021

W końcu się odważyłam!

 Cześć!


W końcu się zdecydowałam i odważyłam założyć zbiórkę na leczenie zębów.

Mam nadal lekkie opory, czuję się trochę niezręcznie... Ale spróbuję! 😉

Wiele osób, czytających mojego bloga mnie do tego zachęcało.

Dziś byłam u dentysty, bo znów wypadła mi plomba. Pod koniec miesiąca będę miała kosztorys założenia koron na 4 zęby. Jednak z tego co wyczytałam z cennika wygląda na to, że będę potrzebowała na start około 8 tysięcy. Jest to dla mnie bardzo dużo. 

Korony na podbudowie metalowej są tańsze, ale nie mogę ich mieć ze względu na częste badania TK i MR. U mnie w grę wchodzą najprawdopodobniej te na podbudowie z włókna szklanego. 

Nie chcę zbyt mocno nagłaśniać tej zbiórki, po prostu kto tu trafi i będzie miał chęć pomóc, może to zrobić. 😉 

Jeśli ktoś z Was - czytających i wspierających mnie, będzie chciał mi pomóc w spełnieniu mojego marzenia będę bardzo wdzięczna. ❤️



Link do zbiórki: 

https://zrzutka.pl/mnt7aj



W czwartek jadę na endoskopię. Mam dużo gęstej wydzieliny w gardle i nosie, w dodatku lekko pobolewa mnie szyja i przełyk.

Stresuję się, co już wywołuje problemy żołądkowe... 

Trzymajcie kciuki!