wtorek, 15 czerwca 2021

Od lekarza do lekarza...

 Dość długo nie pisałam, ale moje samopoczucie nie było najlepsze. Ponad pół roku biorę Normeg w dość sporej dawce, dwa razy dziennie - są to leki na padaczkę. Mimo to, nadal mam "napady", które trwają coraz dłużej, są coraz bardziej męczące, pojawiają się nawet kilkanaście razy dziennie. Jest to tak uciążliwe, że zaczęłam bać się być sama w domu, wychodzić sama na dłuższe spacery. Mało tego - zaczyna się ze mnie robić odludek. Najchętniej bym siedziała w domu, nie wychodziła, nie spotykała się z ludźmi. Często mam napady złości, albo przeciwnie - ogarnia mnie totalna melancholia. Byłam ponownie u psychiatry, Pani Doktor wciąż podtrzymuje zdanie, że mam depresję, że zbyt długo byłam silna i twarda, a teraz mój organizm się zbuntował. Branie Normegu też się do tego przyczynia, bo bardzo często ten lek wywołuje stany depresyjne.

Wczoraj wybrałam się do neurologa, bo już sama siebie mam powoli dość. Pani Doktor sama zauważyła, że jestem jakaś smutna i zrezygnowana. Postanowiła, że wprowadzi mi dodatkowy lek - Zilibra. Narazie mam brać oba, stary i nowy w małej dawce. Jeśli będę się lepiej czuła, a napady będą rzadsze, to będziemy stopniowo schodzić z Normegu a zwiększać Zilibrę.

Dopiero jak ustabilizuje się sytuacja z padaczką i jakiś lek w końcu na mnie zadziała, to ewentualnie będzie można wprowadzić jakieś lekkie antydepresanty.

Staram się robić dobrą minę do złej gry, ale coraz słabiej mi to wychodzi i jestem zła sama na siebie. Często przez moje skoki nastroju powiem albo zrobię coś, czego później żałuję. Źle śpię, budzę się w nocy. Wtedy bierze mnie na różne rozkminy, co nieraz kończy się płaczem.

Nie chcę tak dłużej, dlatego muszę zrobić wszystko żeby to zmienić. Więc tak sobie jeżdżę od lekarza do lekarza z ogromną nadzieją, że wkrótce wszystko się ustabilizuje, a ja będę miała więcej werwy i energii.