Dość dawno mnie tu nie było, troszkę zaniedbałam tego bloga.
Bardzo dziękuję za zainteresowanie, komentarze...🤎
U mnie bez większych zmian. Psychicznie nadal kiepsko, ale postawiłam sobie za noworoczny cel regularne wizyty u psychologa w DCO.
Fizycznie mam nadzieję, że jest w porządku. 8 stycznia mam rezonans twarzoczaszki. Robiłam niedawno TK głowy i według opisu jest bez żadnych odchyleń. Muszę też zrobić kolonoskopię. Ostatnio mocno bolał mnie brzuch, pojechałam na pomoc wieczorową do szpitala, zemdlałam w gabinecie i trafiłam na SOR. Tam jednak zrobili mi tylko szybki tomograf głowy, a brzuchem się nie zajęli wcale. Na własną rękę zrobiłam USG i lekarz wykonujący badanie nic bardzo niepokojącego nie znalazł, ale stwierdził że najlepiej zrobić kolonoskopię. Tym bardziej, że ja od wieeelu lat mam jelitowo - żołądkowe problemy. Stan neurologiczny nadal mnie nie zadowala. Padaczka nie odpuszcza. Czasem przez nawet trzy tygodnie mam spokój, ale bywa i tak, że w ciągu dnia mam kilka napadów. Jestem wtedy tak zmęczona, że odechciewa mi się wszystkiego.
Nie wiem dlaczego, ale ten rok minął mi bardzo szybko. Poprzednie lata też mi jakoś umykały, ale ten był wyjątkowo ekspresowy.
Mogę się jednak pochwalić, że w tym roku przełamałam jeden z moich wielkich lęków. Pierwszy raz w życiu leciałam samolotem! Dla mnie - pospolitego tchórza, był to nie lada wyczyn. Mati już od dawna chciał zabrać mnie w taką podróż, jednak ze względu na padaczkę, problemy z błędnikiem i mój strach, ciągle to odkładaliśmy. Podczas wizyty u neurologa zapytałam czy to dobry pomysł i dostałam zielone światło. Byliśmy w Grecji i Czarnogórze. Było pięknie! Lot zaniosłam nie najgorzej, nie było żadnych komplikacji. Miałam przy sobie leki na wypadek zapalenia ucha, ale nie były potrzebne.
Gdy przez okno samolotu patrzyłam jakie wszystko z góry wydaje się malutkie, zapragnęłam aby wszystkie problemy i lęki stały się też takie maleńkie...
Życzę Wam aby Nowy Rok był po prostu dobry. Bogaty w piękne chwile, a ubogi w zmartwienia. 🤎