wtorek, 17 sierpnia 2021

...

 Cześć!

Znowu miałam dłuższą przerwę w pisaniu tutaj, ale troszkę się działo.

Żeby nie było, że moje wpisy są ciągle smętne, to tym razem zacznę od pozytywów. 

W lipcu znowu zostałam żoną. ☺️ Ślub cywilny wzięliśmy w tamtym roku, a w tym ślubowaliśmy sobie w kościele. Mimo stresu było pięknie. Na ceremonii były dwie moje Kochane Panie Doktor. To było dla mnie tak budujące i zarazem wzruszające, że prawie się poryczałam, gdy je zobaczyłam. To wspaniałe kobiety, którym tak wiele zawdzięczam...

W dodatku z Mateuszem zrobiliśmy dobry uczynek. Naszych najbliższych poprosiliśmy, aby wraz z pięknymi życzeniami nie wręczali nam kwiatów, tylko zabawki. Zawieźliśmy je do szpitala dla przebywających tam Wojowników. Gdy leczyłam się w 2009 roku, na oddział przyjechała para, która właśnie podczas wesela zorganizowała zbiórkę pluszaków. Dostałam wtedy miśka, który towarzyszył mi przez te wszystkie szpitalne dni. Wtedy sobie obiecałam, że jeśli ja kiedyś będę brała ślub, to wraz z mężem też tak zrobię. I dotrzymałam tej obietnicy. ☺️ Taki drobny gest, a robi się ciepło na serduchu.


Niestety wśród tych pięknych chwil były i nadal są też i te gorsze. Naprawdę już tracę siłę na walczenie z padaczką. Brałam nowy lek (Zilibra) niecałe 3 tygodnie i go odstawiłam, bo czułam się gorzej. Napady miałam codziennie po kilkanaście razy. W dodatku byłam senna i zmęczona. Biorę nadal tylko Normeg, który niestety ani nie hamuje napadów ani nie wpływa pozytywnie na moje samopoczucie. Pod koniec miesiąca mam znowu wizytę u neurologa. Choć Pani Doktor, do której jeżdżę jest bardzo zaangażowana w moją sprawę, nie mogę złego słowa na nią powiedzieć, to postanowiłam skonsultować się jeszcze u kogoś innego. Co dwie głowy to nie jedna, może druga Pani Doktor zaleci coś, co u mnie się sprawdzi...Oby, bo nie da się tak żyć. Nie dość, że ciągle się stresuję badaniami kontrolnymi dotyczącymi spraw onkologicznych, to jeszcze dobija mnie strach związany z tymi padaczkowymi dolegliwościami. To jest tak męczące, że ja czasem sama siebie nie poznaję. Momentami czuję się tak, jakby ktoś wyssał ze mnie całą moc i energię. Nie chcę żeby tak było, ale po prostu nie umiem sobie dać z tym rady. 

Dojrzałam chyba do decyzji, aby rozpocząć psychoterapię, jestem na etapie szukania specjalisty. Moja Pani Doktor i kilka innych osób już dawno mnie do tego namawiało, ale oczywiście ja zawzięcie trzymałam się zdania, że tego nie potrzebuję. Nie miałam chyba racji. Moja onkolog z DCO jakiś czas temu mi powiedziała, że podczas leczenia byłam silna na maksa, a teraz organizm chyba się domaga wytchnienia i odpoczynku. Zacznę chodzić do psychologa, może akurat zrobi mi się lżej.




5 komentarzy:

  1. Gratulacje, obyście zawsze byli dla siebie oparciem i lubili ze sobą być:)
    A z terapią to świetny pomysł!

    OdpowiedzUsuń
  2. Gratulacje Paulisiu! Kochajcie się i bądźcie szczęśliwi:) Dobra terapia na pewno przyniesie efekty. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Oby Wam się dobrze działo! Zdrowia, szczęścia i miłości! Trzymam ciągle kciuki, by w końcu trafili z lekami. 😘

    MM.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gratulacje Paulina!! Dużo szczęścia, miłości i wielu wspólnych, cudownie przeżytych lat.
    Myślę, że konsultacja u drugiego lekarza to bardzo dobry pomysł. Tak samo pomoc psychologa. Zdrowy umysł to zdrowsze ciało.
    Jeszcze raz wielkie GRATULACJE!! 💯🥳🥂💋
    Elwira

    OdpowiedzUsuń