sobota, 8 sierpnia 2020

To nie był jednak zgrany duet...

        W poprzednim poście pisałam o mojej wizycie u neurologa i rozpoczęciu leczenia padaczki. Jakoś sobie poukładałam to w głowie, częściowo pogodziłam się z tą diagnozą, chciałam bez marudzenia stawić czoła tej chorobie, trochę ją przytłumić. Zaczęłam brać Lamotrix. Wiedziałam, że na efekty trzeba będzie trochę poczekać, ale nie wiem, czy był to efekt placebo, czy one naprawdę tak szybko zaczęły działać... Po tygodniu przyjmowania dwóch tabletek dziennie poczułam się jakoś tak lepiej, lżej. Byłam spokojniejsza, mniej nerwowa, te przykre epizody w ciągu tygodnia miałam tylko raz, a zazwyczaj miewałam je kilka do kilkunastu razy dziennie. Cieszyłam się z takiego obrotu sprawy i zaczęłam wierzyć, że jest szansa na zaznanie odrobiny spokoju.
Niestety, jak to u mnie bywa, nie mogło być zbyt pięknie. W poniedziałek zaczęło mnie swędzieć całe ciało. Początkowo zrzuciłam całą winę na komary, którym chyba bardzo smakuje moja krew. Jednak wszelkie maści i spraye na ukąszenia, wspomagane piciem wapna nie dały rady. Czerwonych, swędzących i piekących plam i bąbli było coraz więcej. W środę do późnych godzin wieczornych czekałam aż przyjmie mnie dermatolog. Dostałam lek Clatra i maść na sterydach. W czwartek wysypka pojawiła się nawet na twarzy i szyi. Skonsultowałam to z panią neurolog, musiałam odstawić leki na padaczke, bo prawdopodobnie to one narobiły tego zamieszania. Widocznie jestem uczulona na ich składnik, stąd ta reakcja uczuleniowa.
Patrząc na moje odbicie w lustrze, momentami chce mi się ryczeć. Jest lato, upał, a ja siedzę w domu cała w plamach, zmęczona tą sytuacją i jakaś taka przygaszona i zrezygnowana. Wygląda to naprawdę wstrętnie. Nogi, rece, plecy, brzuch, szyja, twarz a nawet dłonie - wszystko jest w przypominającej pokrzywkę wysypce. Mam nadzieję, że zejdzie dość szybko, a ja w końcu poczuję ulgę.
Gdy to się stanie, będę musiała ponownie jechać do neurologa, aby dobrać inne leki.
Powiedzcie mi, czy ja zawsze muszę mieć takiego pecha?
 
 
 ___________________________________
 
P.S. Kiedyś już pisałam o problemie z formatowaniem. Próbowałam różnych sposobów - bez efektu. W edytorze mam super sformatowany tekst a po dodaniu wszystko się psuje. Nie ogarniam.

2 komentarze:

  1. Kobieto,po tym co przeszłaś,to nie jest koniec świata.Zmienią Ci leki i dalej do przodu,czasem tak bywa.Głowa do góry.

    OdpowiedzUsuń
  2. polecam
    https://translate.google.pl/translate?sl=fr&tl=pl&u=https%3A%2F%2Fwww.chrisbeatcancer.com%2F

    OdpowiedzUsuń