sobota, 29 września 2012

Początek studiów. :)

Wczoraj byłam pierwszy raz na uczelni, jeśli  nie mówiłam, to studiuję na PWSZ w Legnicy. Co nie oznacza, że w pełni mnie to zadowala. Wolałabym Wrocław, ale mam dalej niż do Legnicy, wynajem mieszkania to drogi interes, a dojazdy by mnie wymęczyły, a wiadomo, że jeszcze słabizna ze mnie. W Legnicy będę pomieszkiwać u cioteczki, tej która była ze mną w klinice.
Od poniedziałku zaczynają się wykłady, ćwiczenia...Trochę mnie to przeraża. Tyle ludzi, ogromne budynki...
Boję się, że w tak dużym skupisku ludzi znów będę łapała wszystkie możliwe infekcje, ale cóż nic nie poradzę. Może mój organizm zacznie w końcu się bronić. Mam nadzieję, że lata studiów będą zacne :) I że NIC mi ich nie popsuje (mówiąc NIC, mam na myśli głównie raczysko) .Chciałabym choć trochę o tym zapomnieć i nie bać się ciągle. A boję się wszystkiego-np. że się naprawdę zakocham, że będzie się wszystko układać, że będę bardzo szczęśliwa, a tą sielankę przerwie choroba. Wiem, to głupie myślenie, ale nic nie poradzę. Taka obawa, że to wróci chyba pozostanie już na zawsze. Może z biegiem lat będzie mniejsza, ale nadal będzie. Mimo wszystko stawiam sobie za cel, że studia przebiegną pomyślnie, bez żadnego szwanku. Już raz tak coś postanowiłam, a mianowicie że rak popsuł mi bal gimnazjalny, ale studniówki popsuć mu nie pozwolę. I cel został osiągnięty, oby i tym razem tak było.

poniedziałek, 10 września 2012

....

Jeszcze troszkę, jeszcze chwilka i zaczną się studia. Bieganie na wykłady, spisywanie notatek, nauka, nowe otoczenie, nowe znajomości...Trochę mnie to przeraża. Wszystko będzie nowe. Może przez to będę mniej rozmyślać o chorobie, o tym co było, i bać się o to co będzie...?
A ostatnio myślę dużo. Dopadają mnie lęki przen wznową, czesząc włosy boje się, że nadejdzie dzień kiedy znów je stracę, objadając się ulubioną czekoladą przypominam sobie jak nie mogłam nic jeść. Ciągnie się to wszystko za mną i nie chce się odczepić. W dodatku znów po nocach, gdy nie mogę zasnąć, zadręczam się tym bezsensownym pytaniem- Dlaczego? Bezsensownym, bo nigdy nie dostanę na nie odpowiedzi, i nie zrozumiem wielu faktów. Nie zrozumiem dlaczego nie tylko ja, ale i tyle wspaniałych osób musi przez to przechodzić, dlaczego tylu z Nich odeszło, dlaczego już nie zobaczę Adasia, Dawidka, Asi, Gosi, Ani, Kamila, Michałka i wielu innych Aniołków. Dlaczego ta wstrętna i bezwzględna choroba zabrała im życie, które całe było przed nimi...  I nie mam zamiaru sobie tłumaczyć, że tak miało być. Nie miało.

Czas tak szybko leci, aż nie wierzę, że już 3 lata jestem po leczeniu. A przecież to było tak nie dawno...

Zeszły weekend spędziłam w Karpaczu. Dwa razy zaliczyłam Śnieżkę. Nie wjeżdżałam wyciągiem na Kopę, tylko cały szlak pokonałam pieszo. Takie ćwiczenie na kondycję, która u mnie jest znikoma. W dodatku dobrych kilka kilogramów mi przybyło, jak apetyt dalej mi tak będzie dopisywał to będzie przegięcie.