niedziela, 1 listopada 2015

Listopad...

Zaczął się miesiąc, którego bardzo nie lubię. Chyba już zawsze listopad będzie kojarzył mi się z wielkim smutkiem i przypominał to, co stało się w 2009 roku. Najpierw odeszła Babcia, kilka dni później Adaś. Minęło już 6 lat. W tym czasie tak dużo się wydarzyło w moim życiu. Szkoda, że oni nie mogli w tym uczestniczyć...Myślałam, że z biegiem czasu będzie łatwiej, ale nie jest ani trochę lżej. I już chyba nie będzie. Dużo osób mi mówiło, że zapomnę o Adasiu. A ja wciąż pamiętam, wciąż czasem oglądam wspólne zdjęcia i wspominam jakim był dobrym chłopakiem i jak mi pomógł wziąć się w garść, gdy zaczynało brakować sił.
A dziś Święto Zmarłych, dzień który dla mnie jest co roku smutny. Szczególnie, gdy pomyślę ilu moich szpitalnych przyjaciół odeszło. Tych, których znałam tylko z widzenia, do których byłam mniej przywiązana i tych, którzy byli mi bardzo bliscy. I ta bezsilność, że nie da się nic zrobić, że już się ich nie zobaczy. Pozostają tylko wspomnienia i troszkę łez wylanych po cichu...





A przechodząc do innego tematu-od 21 września pracuję w szkole. Udało mi się załapać na zastępstwo za inną panią. Umowę mam do czerwca, ale zawsze to jakieś doświadczenie. Oprócz tego poszłam jednak na studia magisterskie zaocznie. Ciężko jest mi to wszystko pogodzić i się odnaleźć, ale dam radę. Kto jak nie ja?