niedziela, 25 grudnia 2022

Wesołych Świąt!

Niedawno był początek grudnia, a już mamy święta. 

Mam wrażenie, że czas mija coraz szybciej...Niedługo koniec roku, który był dla mnie bardzo ciężki i pechowy. Liczę na to, że kolejny okaże się bardziej przychylny.


Życzę Wam spokojnych, rodzinnych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia a także dobrego i pozytywnego Nowego Roku! ❤️🎅

środa, 2 listopada 2022

"PoCOVIDowo"

Cześć. Pojawiło się kilka komentarzy z zapytaniem co u mnie. Chyba mnie to zmotywowało do napisania tutaj. Przyznam szczerze, że ostatnio nawet na to nie mam ochoty. Na to i na wiele innych czynności. Na wychodzenie z domu, na spotykanie się z ludźmi. Jednym zdaniem - nie mam ochoty na nic. 

Dopadł mnie dołek, który chyba coraz bardziej się pogłębia. 

Słaba forma fizyczna też nie sprzyja poprawie tego stanu. Początkiem września nagle dopadł mnie Covid. Przeleżałam w łóżku trzy tygodnie. Przez kilka dni nie miałam sił nawet podnieść się z łóżka. Kaszlałam, z nosa się lało. W dodatku przez pierwsze dni bardzo silny ból głowy, majaczenie, gorączka. Czułam się podobnie jak wtedy, gdy trafiłam do szpitala z krwiakiem. Co oczywiście potęgowało mój strach. Węch i smak był nadszarpnięty - wszystko co piłam i jadłam śmierdziało mi octem. Apetyt przez to był zerowy. Na szczęście obyło się bez poważniejszych powikłań i pobytu w szpitalu. Jakoś się z tego wygrzebałam. Robiłam kontrolne RTG płuc, nie ma żadnych zmian. 

14. października byłam na endoskopii, bo oczywiście jak tylko doszłam do siebie i test był negatywny, musiałam się skontrolować. Szalałam już że strachu, bo ból gardła i nosa połączony z paskudnym katarem wiadomo z czym mi się kojarzy... Na szczęście Pani Doktor nie znalazła nic niepokojącego. Okazało się, że mam jedynie zapalenie zatok. 

Niestety do tej pory forma dość kiepska. Szybko się męczę, jestem rozkojarzona. W nocy nie mogę zasnąć, w dzień chodzę ospała. Pani Doktor powiedziała, że tak może być po covidzie. Mam nadzieję, że to minie. 

Mam wrażenie, że ostatnio mam ciągle pod górkę. Jeden kryzys mija, to pojawia się drugi. Duszę w sobie pewne myśli, emocje, żale, problemy. W końcu muszę je z siebie wyrzucić i zapewne zrobię to tutaj za jakiś czas. 






niedziela, 21 sierpnia 2022

Wynik

Już kilkanaście dni temu dostałam wynik rezonansu. Jest taki sam jak dwa poprzednie. Dalej "świeci" ale ani mocniej, ani lżej niż poprzednio. Z jednej strony się bardzo cieszę, że to nie ulega progresji, a z drugiej tak bardzo mnie to martwi, wkurza i demotywuje.

Opisane jest to jako stan zapalny. Ale skąd to? Po co to? Nie mogło by być normalnie, bez żadnych wzmocnień kontrastowych? Ja bym była mniej rozdrażniona, mniej zestresowana. Bez ciągłej paniki jak coś zapiecze, zaszczypie czy zaboli w gardle. 

Ehhh...

Dodatkowo dokucza mi napięcie mięśniowe na całym ciele. Najbardziej odczuwam to na szyi, mam zrosty i pozbijane mięśnie. Chociaż ostatnio podczas masażu fizjoterapeutka powiedziała mi, że aż od stóp mam wiele miejsc, gdzie jestem tak bardzo pospinana. Próba lekkiego rozluźnienia skończyła się tym, że wyłam z bólu. Było to potrzebne, bo po wszystkim odczułam ulgę. Jednak mój każdy gorszy dzień kończy się tym, że nadal jestem spięta. Zaczęłam więc w miarę regularnie chodzić do fizjoterapeutów. 

W związku z ostatnimi silnymi bólami szyi dostałam skierowanie na MR kręgosłupa. Badanie mam w październiku. Jutro idę na USG szyi. Będę musiała też ogarnąć rezonans głowy, bo dawno nie robiłam, a przyda się na wizytę kontrolną do neurologa. Będę musiała się w końcu wybrać do mojej Pani Doktor. Wtedy zdecydujemy czy będę brała dodatkowe tabletki na padaczkę, czy dalej tylko Zilibrę, bo z Normegu zeszłam już całkowicie. Jeśli chodzi o padaczkę, to naprawdę po tych lekach jest lepiej. 

Zdarza się, że nawet 2-3 tygodnie nie mam napadu. Wcześniej występowały nawet kilka razy dziennie. Niestety teraz gorzej odczuwam to, jak się pojawią. Pewnie dlatego, że się od nich odzwyczaiłam. 










środa, 13 lipca 2022

?

Kolejny raz nie mogłam się zebrać do napisania czegoś tutaj. Może czekałam na moment, kiedy będzie okazja, by podzielić się tym, że jest w końcu wszystko dobrze? Niestety niewiele się zmieniło od ostatniego wpisu. 

Dwa tygodnie temu miałam rezonans i nadal czekam na wynik. Przez to stres towarzyszy mi każdego dnia. 

Boli mnie gardło, szyja. Na dodatek kręgosłup i mięśnie się zbuntowały. Mam wszystko tak bardzo napięte, że fizjoterapeutka, u której byłam powiedziała, że jest masakra. Fakt, operacja się do tego przyczyniła, bo przecież mięśnie są ponaciągane. Jednak dużą rolę odgrywa tu też stres. Chodzę na masaże, staram się wyluzować. Nie idzie mi to jednak tak, jak bym chciała.

Są dni, kiedy potrafię być znośna, ale gdy zaczynam świrować ze strachu to przestaję lubić samą siebie. Czasem wystarczy, że coś zaboli, zaszczypie, zapiecze i się zaczyna. Panikowanie, płakanie, wkurzanie się o byle pierdoły, zamykanie w sobie i brak chęci na cokolwiek. Nie potrafię nad tym zapanować. 

Jestem wtedy zła na siebie, na swoją słabość, na nieumiejętność ogarnięcia się. Później ryczę, bo swoim zachowaniem zraniłam bliską osobę, bo powiedziałam o kilka słów za dużo, bo byłam samolubem patrzącym tylko na siebie.

W ciągu tych lat, które minęły od operacji miałam gorsze okresy, ale wydaje mi się, że teraz jest jakaś ich kumulacja. Zwłaszcza od początku tego roku, kiedy w styczniu wynik rezonansu nie był tak dobry jak poprzednie. 

Nawet jeśli uda mi się wyrwać z tego dołka, gdy robię coś co sprawia mi przyjemność, gdy jestem wśród osób, z którymi czuję się dobrze, to wystarczy, że w głowie zaświeci się alarm - ciekawe co wyjdzie w rezonansie, znów zabolało gardło, znów złapał mnie jakiś skurcz na szyi. I automatycznie napięcie wraca. 

Staram się, naprawdę się staram nie wpadać w obłęd. Uważam, że nawet robię minimalne postępy, bo chce wyjść do ludzi, przestać całymi dniami siedzieć w domu. Po cichu planuję nabycie nowych kwalifikacji, nauczenie się nowych rzeczy. Jednak strach potrafi w kilka sekund zniszczyć te nieśmiałe plany. 

Mam to szczęście, że teraz otaczają mnie osoby, które potrafią mnie ciągnąć do góry z tych dołów. Bez nich byłoby o wiele ciężej. Co prawda czas weryfikuje znajomości, okazuje się na kogo można liczyć, a na kogo nie. Na wielu osobach się zawiodłam, co też "przechorowałam". 


Na koniec tych moich narzekań napiszę chociaż coś pozytywnego. Padaczka troszkę się uspokoiła. Biorę minimalną dawkę poprzedniego leku (Normeg) i nowy - Zilibra. W czerwcu przez ponad trzy tygodnie nie było żadnego napadu! To dla mnie wielki sukces, bo bywały tygodnie, kiedy napady występowały codziennie, nawet po kilka razy. Mam nadzieję, że ten efekt się utrzyma na dłużej. W sierpniu pojadę do neurologa i zobaczymy co Pani Doktor powie. Być może zrezygnujemy całkowicie z Normegu i będę brała tylko Zilibrę. 


Mam nadzieję, że nie zwariuję w dalszym oczekiwaniu na wynik rezonansu. Napiszę, jak już go będę miała. 

A Wam bardzo dziękuję za zainteresowanie, pisanie do mnie, komentowanie. 🤎








sobota, 7 maja 2022

...

Cześć!

W końcu się zebrałam do napisania czegoś. Choć okazało się, że nic bardzo złego się u mnie nie dzieje, to jest mi tak ciężko...

Naprawdę. Sama mam na siebie nerwy, bo stałam się ciamajdą i słabeuszem. Nawet moja Pani Doktor powiedziała, że zaczyna się o mnie martwić. Zwykle do gabinetu wchodziłam zestresowana ale z uśmiechem, a teraz ledwo zamknę za sobą drzwi, to wpadam w panikę i ryczę.

23 marca miałam znów rezonans w DCO. Wynik taki sam jak w styczniu. Nadal w tych samych miejscach (prawa strona gardła i nosogardła) utrzymuje się wzmocnienie kontrastowe. Nie ma guzów, uwypukleń itp. W opisie jest zaznaczone, że sugeruje to stan zapalny, ale konieczna jest dalsza kontrola MR.

Jak czytałam wynik to płakałam. Chyba i ze szczęścia i z rozczarowania. Cieszyłam się, że od poprzedniego rezonansu nie ma progresji, że nic tam nie urosło, ale byłam smutna, że poprawy też nie ma. 

Sformułowanie "wzmocnienie kontrastowe" bardzo źle na mnie działa. Od razu kojarzy mi się z opisem rezonansu, kiedy wykryto u mnie raka.

Tym bardziej, że od czasu operacji takie zjawisko nie występowało. Lekarze ciągle mi mówią, że nie muszę się tak zadręczać i zamartwiać, bo mocne stany zapalne też powodują, że to wzmocnienie występuje. 

Jednak jak się coś sobie nabiło do głowy, to ciężko to stamtąd wyrzucić. A ja szaleję z nerwów. Codziennie po kilka razy zaglądam sobie do buzi, ciągle mam wrażenie, że blizna w gardle zmienia wygląd, puchnie. Nie pomaga też to, że boli mnie gardło i nos. Stosuję wszystko co możliwe - różne specyfiki nawilżające błonę śluzową, piję więcej wody, siemię lniane. Ale i tak budzę się z suchym i piekącym gardłem i zawalonym nosem. Wiem, ma prawo tak być. To wszystko u mnie nie działa tak jak powinno. Mam przeszczepiony płat w gardle, nie mam śliny. Jednak ja tak bardzo bym chciała, żeby było normalnie. Żebym była spokojniejsza i nie wpadała w obłęd przy każdym bólu i pieczeniu w gardle.

2 tygodnie temu zrobiłam sobie morfologię i znów było zamartwianie, bo miałam podwyższone OB. Norma jest do 15, a ja miałam 22. I znów płacz i lament, a następnie telefon do mojej Kochanej Laryngolog z DCO, która swoim ciepłym głosem choć trochę mnie uspokoiła. Następnego dnia oczywiście poleciałam do laboratorium i zrobiłam CRP, które na szczęście było w normie. 

Czekam na termin kolejnego rezonansu, który ma być za 2-3 miesiące. Jednak do tego czasu, zjadłby mnie stres. Zarejestrowałam się na endoskopię. Byłam w czwartek i Pani Doktor nic niepokojącego nie zauważyła - brak cech wznowy. Fakt, mam podrażnioną błonę śluzową gardła i nosa oraz krtań. No i pełno glutów, jak to mówi Pani Doktor. Po badaniu wszystko dokładnie pokazała mi na monitorze, żeby mnie uspokoić. To taka wspaniała kobieta. Podziwiam ją za cierpliwość do mnie, bo już kolejny raz ledwo usiadłam na fotelu, zaczęłam płakać jak małe dziecko. Zawsze przepraszam za moje zachowanie, a ona mówi, że absolutnie nie mam za co, że  wszystko rozumie, tylko martwi się o mnie i mój stan psychiczny. Dla pewności czy nie mam żadnej bakterii Pani Doktor pobrała mi wymaz z gardła. Przepisała też leki antyrefluksowe, bo być może to jest przyczyną podrażnień w gardle. Rzeczywiście ostatnio mam bóle brzucha, zgagę, odbijanie. Oczywiście przyczyną tego może być również długotrwały stres. 

Po endoskopii jest mi ciut lżej, mam nadzieję, że ten stan potrwa dłużej niż ostatnio. 



Miałam kilka wiadomości i komentarzy, które okazują troskę i zainteresowanie mną. To bardzo miłe, dziękuję!💚

sobota, 19 marca 2022

Jestem słaba...

Wcale nie jestem taka silna, jak niektórym może się wydawać.

Jestem słaba. Ostatnio nie radzę sobie z niczym. Ten wynik ostatniego rezonansu totalnie mnie rozwalił. Nie umiem na niczym się skupić, nic mnie nie cieszy, nic mi się nie chce. 

Byłam na endoskopii tydzień temu, bo już nie mogłam sobie dać rady. Codziennie ryczałam. Gdy tylko weszłam do gabinetu, zaczęłam tak płakać, że nie mogłam się opanować. Pani Doktor nie zauważyła nic niepokojącego, a ja byłam spokojniejsza...niestety tylko na chwilę. Od kilku dni znowu mam doła, znowu napuchnięte od płaczu oczy, a w głowie pełno myśli. 

Boli mnie gardło, wczoraj zauważyłam na policzku jakąś narośl, która mnie boli. 

Stosuję różne maści, spraye, tabletki i leki przeciwzapalne, ale to nic nie pomaga.

Mam takie złe przeczucia...

W środę jadę na rezonans do DCO. Oczywiście kilka tygodni trzeba czekać na wynik. Nie wiem jak ja to wytrzymam. Już jestem kłębkiem nerwów. Wolę nie myśleć co się będzie ze mną działo w oczekiwaniu na opis rezonansu.


Ten ciągły stres mnie niszczy, powoli już tracę cierpliwość do samej siebie i coraz mniej siebie lubię. 

Tak bym chciała być zdrowa, nie żyć ciągle chorobą - od badania do badania. 

czwartek, 10 lutego 2022

Kupa nerwów...

Ubiegły tydzień był dla mnie bardzo ciężki. 

Byłam umówiona z moją Panią Doktor, że zadzwonię i ona powie mi, jaki jest wynik rezonansu. Zadzwoniłam w poprzednią środę. Choć czułam jakiś taki wewnętrzny niepokój, to miałam nadzieję, że usłyszę wymarzone zdanie "Wszystko jest w porządku".

Niestety tak nie było. Pani Doktor powiedziała, że "zaświeciło" się w gardle i nosie po prawej stronie. W opisie MR było zdanie, że to najprawdopodobniej silny stan zapalny, jednak zalecana jest kontrola laryngologiczna i ponowne badanie. 

Ja oczywiście wpadłam w panikę, przepłakałam cały dzień. Nie potrafiłam się uspokoić, miałam w głowie najgorsze scenariusze. Naprawdę już dawno nie byłam tak słaba i bezsilna. Udało mi się zarejestrować na następny dzień do mojej niezawodnej Laryngolog. Jechałam do Wrocławia z oczami spuchniętymi po całonocnym płakaniu, nastawiona na najgorsze. Musiałam najpierw iść do DCO po opis i płytę MR, zaszłam także do mojej drugiej Kochanej Pani Doktor, która zajrzała mi do gardła i nosa, stwierdziła, że nic podejrzanego tam nie widzi, ale lepiej sprawdzić to endoskopem.

Wizytę miałam dopiero przed 16. Do tego czasu byłam kłębkiem nerwów. Gdy tylko weszłam do gabinetu i usiadłam na fotelu, emocje wzięły górę. Zaczęłam ryczeć. Pani Doktor dokładnie mnie pooglądała kamerką, wjeżdżając i w nos i w gardło. Powiedziała, że oprócz stanu zapalnego nic podejrzanego tam nie widzi. Żadnych zmian guzkowatych, ani zgrubień. Jednak dla pewności i spokoju mam jechać jeszcze za dwa tygodnie na kolejną endoskopię.

Gdy to usłyszałam, miałam wrażenie, że robię się jakaś taka lekka. Jakby ktoś zdjął ze mnie ciężar. I znowu zaczęłam płakać. Ze szczęścia, że nie mam żadnego guza. 

Uspokoiłam się trochę, choć z tyłu głowy czai się jakaś niepewność. Przed kolejną endoskopią pewnie znów będę szaleć ze strachu. 

To jest tak wyniszczające. Nie umiem nad tym zapanować. Od razu wpadam w panikę, mam czarne myśli, z nerwów aż się trzęsę. Wymiotuje, boli mnie brzuch.

Byłam u psychologa, w przyszłym tygodniu idę znowu. Nie jest jednak łatwo przepracować te wszystkie  lata wypełnione chorobami, lękami, paraliżującym strachem. 

Trzymajcie kciuki, żeby podczas kolejnej endoskopii okazało się, że wszystko jest w porządku. 


poniedziałek, 10 stycznia 2022

Hello 2022!

Witam w 2022!

Ten czas tak szybko leci...wiecie, że właśnie rozpoczął się piąty rok od operacji?

Ja jakoś nie mogę w to uwierzyć. 

W niewiele rzeczy ostatnio wierzę, a najmniej chyba w samą siebie. Ciągle mam ten gorszy czas, ciągle coś pod górkę. Na nic nie mam ochoty, choć staram się już nawet sama przed sobą udawać, że jest inaczej. 

Od początku grudnia pisałam posta, którego do tej pory nie opublikowałam na blogu, bo nie mogę go skończyć. Chciałam napisać w nim o ciężkich dla mnie sprawach, trochę się wygadać, ale kilka razy skończyło się to płaczem. Może to i dobrze, może mi to potrzebne?

Kilka razy chyba nawet poczułam leciutką ulgę, jak się tak wypłakałam i pozwoliłam sobie sama nad sobą się poużalać.

Szukam psychoterapeuty, jednak ciężko jest z terminami. Mimo to, nie przestaję szukać, bo rozpoczęcie terapii jest moim postanowieniem noworocznym.


3 stycznia byłam w DCO na kontrolnym rezonansie, więc automatycznie kumuluje się już we mnie stres i strach. Tym bardziej, że wynik będzie dopiero 3 lutego. Panie pielęgniarki kazały dzwonić i pytać wcześniej, ale małe jest prawdopodobieństwo, że uda się szybciej, bo pacjentów jest dużo, a radiologów mało.

Końcem grudnia byłam też u neurologa. Pani Doktor powiedziała, że trzeba będzie powoli schodzić z leku, który biorę (Normeg), bo niestety jednym z jego skutków ubocznych są stany depresyjne, co Pani Doktor sama już u mnie zauważyła. Póki co, jeszcze biorę te tabletki, ale dostałam też dodatkowe - Trileptal. Zacznę je brać w tym tygodniu i zobaczymy jak na nie zareaguję.

Tak bym chciała, żeby coś w końcu mi pomogło, bo nie umiem sobie z tym poradzić. A niestety nie idzie to ku dobremu, a wręcz przeciwnie. Po serii kilku lub nawet kilkunastu napadów w ciągu dnia, jestem tak zdemotywowana i zmęczona, że najchętniej wskoczyłabym do łóżka, nakryła się kołdrą i poszła spać. 


Marzę o tym, aby spełniło się takie równianie:

Nowy rok = nowa Ja 

Bardziej spontaniczna, uśmiechnięta, z większym pokładem energii i dobrych myśli. Mniej analizująca, zamartwiająca się i krytyczna wobec siebie. No i przede wszystkim zdrowa. 

Wam także życzę dobrego, zdrowego i pomyślnego dla Was 2022!🖤