poniedziałek, 31 grudnia 2012

Szczęśliwego:)!

Szczęśliwego i  zdrowego Nowego Roku!
Oby był lepszy, i przyniósł więcej radości niż smutków...

niedziela, 23 grudnia 2012

DCO, koniec świata, święta itp. :)

Witam po kolejnym końcu świata, jak widać odporne z nas stworzenia. Żeśmy się rakowi nie dali, to i koniec świata przetrwamy:) Tyle już tych końców przeżyłam, że ojoj. I szczerze bałam się tylko jednego- mojego małego prywatnego końca świata w kwietniu 2009, gdy mój świat się zawalił przez diagnozę, którą usłyszałam. Na szczęście mam okazję budować go na nowo, i mam wielką nadzieję, że już nigdy nie legnie w gruzach.
W piątek byłam na kontroli w DCO. Poszło sprawnie, expresowo wręcz. Mojej Kochanej Laryngolog nie było, szkoda. Chciałam złożyć jej życzenia, i wymienić choć kilka zdań. Bez nerwów się nie obyło, zdenerwowała mnie pewna urocza starsza Pani w poczekalni, była ( prawdopodobnie) z mężem. Gabinet mojej onkolog został przeniesiony w inne miejsce, gdy go znalazłam, grzecznie powiedziałam innym czekającym "dzień dobry" , usiadłam. Akurat obok Tej Paniusi było wolne miejsce. A ona mierzy mnie od góry do dołu ciekawskim spojrzeniem i "szepcze" do swego towarzysza " Ty, ona też tu?". Słysząc to nie zostałam obojętna i też  posłałam jej diabelskie spojrzenie. A ta dalej się gapi. W końcu zostałam wezwana do gabinetu, wstałam jak dama z wyprostowanym kręgosłupem, zarzuciłam włosami i z dumą weszłam do gabinetu posyłając uśmieszek w kierunku tejże Pani. Minę miała bardzo interesującą.  Denerwuje mnie to. Ja rozumiem, że starsi ludzie często są ciekawscy, że trzeba mieć cierpliwość, ale w takich sytuacjach nie czuję się komfortowo. Tym bardziej, że często spotykam się tam z takim odbiorem. Młodzi ludzie też niestety chorują na nowotwory. A czasem jak siedzę tam na poczekalni mam wrażenie, że ci starsi ludzie myślą, że to tylko ich spotyka takie nieszczęście. No ale cóż, trzeba się przyzwyczaić. :)
  Nabyłam skierowanie na endoskopię- to już niedługo, 10. stycznia. Staram się zachować spokój, ale to wewnętrzne napięcie i niepewność mnie przytłaczają. Nie lubię tego badania, mimo że teraz robię je w innym miejscu, gdzie jest naprawdę sympatycznie, niesmak pozostał. Jednak moment po skamerowaniu mojego jakże brzydkiego gardła jest piękny- gdy słyszę, że jest w porządku. Obym i tym razem to usłyszała.
W DCO miałam RTG płuc, w lutym mam jechać na USG brzucha.
 Endokrynologa trzeba też zaliczyć, więc mamuśka zadzwoniła, żeby mnie zarejestrować. Co usłyszała? "Hm...na NFZ proszem paniom to dopiero na październik 2013. Ale jeśli chce pani prywatnie to na 17. stycznia."
Haha:)! Czyli jadę w styczniu.

W poniedziałek zdałam egzamin teoretyczny z prawa jazdy. Jaka byłam zestresowana! Bezbłędnie było, a jak! Praktyka pójdzie pewnie gorzej, ale trzeba myśleć pozytywnie. 

A poza tym- WESOŁYCH   ŚWIĄT!
Dużo szczęścia, bo przecież żyje się lepiej gdy jesteśmy szczęśliwi.
Mało zmartwień i kłopotów, bo po co nam one?
Miłości, bo każdy chce kochać i być kochanym. 
Spokoju i odpoczynku, bo nie można żyć w ciągłym biegu. 
Wyrozumiałości i życzliwości dla innych, choć to wcale nie łatwe. Ale chociaż się starajmy.
Otaczającej nas dobroci  i ciepła, jest wtedy tak miło. 
A przede wszystkim zdrowia, bo bez niego wszystko inne nie wydaje się takie piękne...


niedziela, 16 grudnia 2012

Spotkanie Pacjentów.

Piątkową kontrolę przełożyłam na przyszły tydzień, bo w poniedziałek dopadło mnie mocne  przeziębienie i myślałam, że przeistoczy się w grypę. Przeszło mi jednak, pozostała tylko chrypka. No ale już trudno, pojadę w przyszły piątek( koniec świata, łoooomatko!).
Wczoraj moje błagające spojrzenie przekonało mamę, żeby jechać na Spotkanie Pacjentów Wyleczonych z choroby nowotworowej.  No bo jak ja bym mogła nie pojechać, no jak? Wiem, powinnam w tym czasie nadal wygrzewać się w łóżku, i poświęcić nauce, no ale to raz na dwa lata jest! Tak więc pojechałyśmy:)
Podobało mi się, choć uważam że dwa lata temu było lepiej. Mniej tłoczno chyba. Bo było na prawdę bardzo dużo ludzi, momentami było mi tak duszno. Ale co tam tłok, i tak w nim znalazłam kilka znajomych osób. To wspaniała okazja, żeby się spotkać, po latach czasami. Dziwię się sama sobie, pamięć do twarzy mam raczej dobrą, a wielu byłych pacjentów i  ich rodziców nie poznałam. Wokół było ze wszystkich stron słychać strzępki rozmów typu: "Pamiętasz Nas?" " O jejciu aleś wyrósł/a, świetnie wyglądasz!" "No jak to nie pamiętasz? Myśmy na sali razem leżeli!" :)  Mama nagadała się z innymi mamuśkami za wszystkie czasy, ja razem z Remikiem ( też przyjechał dzielny byku) wypatrywaliśmy ciągle kogoś znajomego. Spotkałam nawet nową koleżankę Natalkę, z której mamą meilowałam. I jak się okazało, nasze drogi się kiedyś skrzyżowały, niestety w smutnych okolicznościach, i być może dlatego nie pamiętałam.
Nie ukrywam, że satysfakcją było spotkanie Martyny Wojciechowskiej, a zdjęcie z nią to już całkiem:)! Bardzo ciepła, sympatyczna kobieta, która z całych sił wspiera klinikę. Bo tak jak udowodniła sobie zdobywając szczyty- nie ma rzeczy niemożliwych!
Występ finalistów I edycji Mam Talent Melkart Ball również był piorunujący. Było jeszcze kilka dodatkowych atrakcji: występ Joanny Kwaśnik, granie na plastikowych tubach, przy którym bawiłam się jak dzieciak:)
Mimo małych niedogodności typu tłok i duchota jestem zadowolona, że pojechałyśmy. Jedyną rzeczą, która mi się na prawdę bardzo nie podobała było to, że na tym spotkaniu zabrakło tak wielu osób. Osób, które też powinny wygrać, i świętować swoje wyleczenie. Myślałam o Nich ciepło w tym czasie.

Obym doczekała jeszcze wielu takich spotkań, a wierzę że jeszcze mnóstwo ich przed NAMI!

piątek, 7 grudnia 2012

...

Mikołajki i po Mikołajkach. Jak zwykle byłam pomocnicą Mikołaja. Spotkał mnie jak wracałam z uczelni, był bardzo zabiegany, i kazał mi przekazać prezent dla Oli. :)
A z prezentu była radość, bo popularna ostatnio gra zręcznościowa 'spadające małpki' to było jedno z jej mikołajkowych życzeń.
Olcia to moje oczko w głowie, chociaż czasem jest z niej mała wredota to kocham ją najmocniej na świecie.
 W maju będzie miała komunie, już sobie ją wyobrażam w białej sukieneczce, jak aniołek :)

Za tydzień jadę na kontrolę do DCO. Nie chce mi się, naprawdę. Chciałabym się już odciąć od choroby, od badań, kontroli, ciągłego strachu. Ostatnio straszna panikara się we mnie obudziła. Kilka dni temu myślałam, że zwariuję jak pobolewała mnie szyja w miejscu gdzie miałam przerzuty. Od razu przychodziły mi do głowy jakieś czarne myśli. A po prostu źle spałam i dlatego bolało, na drugi dzień przeszło. Ale ja przecież musiałam się denerwować, dotykać czy czasem nie ma jakiejś wypukłości na szyi, itp.
Przecież to oszaleć można.

W następną sobotę jak dobrze pójdzie jadę z mamą na zjazd pacjentów. :)

W poniedziałek mam egzamin z socjologii, na wtorek muszę napisać esej, 17. grudnia egzamin teoretyczny z prawa jazdy...
Prezentację o Marii Grzegorzewskiej zaliczyłam na czwóreczkę:)

Myślałam, że z biegiem czasu mój organizm będzie coraz silniejszy, ale to chyba się nie sprawdza. Dalej jestem taka słabiutka często. Może kiedyś to minie.


czwartek, 6 grudnia 2012

Koncert dla Ksenci.

klikamy tutaj, o: http://www.ebilet.pl/szukaj.php?t=t&tid=10617

Ksenuś potrzebuje pomocy, więc trzeba pomóc. Fajna babeczka z niej, zwariowana czarownica i w ogóle och i ach. Więc pomagamy Kochani. 

środa, 21 listopada 2012

Klinika.

Wczoraj byłam we Wrocławiu. Zarejestrowałam się na 14. grudnia do DCO na kontrolę. Będąc niedaleko kliniki wpadłam w odwiedzinki. Miałam nadzieję, że uda mi się spotkać kolegę Remika, ale akurat dzień wcześniej pojechał na chirurgię. Szkoda, bo bardzo chciałam go zobaczyć, pogadać. Trzymam za niego mocno kciuki, musi mu się udać drugi raz zwyciężyć!
Mojej Ulubionej Doktor też nie było. Za to spotkałam pielęgniarki i kilku lekarzy, którzy mnie nie poznali, dopiero jak przypomniałam nazwisko to skojarzyli. Rozmawiałam też z panią psycholog, którą też bardzo lubię. Zostałam bardzo miło przyjęta przez personel, jak zawsze. Aż mi się przykro zrobiło, że muszę jeździć do DCO na kontrolę, a nie tam. O DCO nie mogę niestety wypowiedzieć się tak pozytywnie.

15. grudnia we Wrocławiu odbędzie się spotkanie pacjentów wyleczonych  choroby nowotworowej, postaram się być. To świetna okazja żeby spotkać dawnych znajomych, lekarzy, pielęgniarki, poopowiadać, powspominać.

Niedawno wróciłam do domu z nauki jazdy. Dziś było już trochę lepiej. :) A za chwilkę zabieram się za prezentację o Marii Grzegorzewskiej- ma ktoś jakieś ciekawe informacje o niej, i zechciałby się podzielić :)?

niedziela, 18 listopada 2012

__

W Piątek odebrałam wynik morfologii i jest całkiem dobry! Hemoglobina 12,8- to się u mnie rzadko zdarza. Ostatnio miałam niewiele ponad 10.
Mrozik na dworze, robi się coraz zimniej. A będzie jeszcze gorzej. Nie lubię tak. Zmarźluch ze mnie totalny, w domu kaloryfery gorące, wszyscy chodzą w koszulkach a mi zimno. Pewnie ma na to wpływ tarczyca, endokrynolog mówił mi, że przy niedoczynności tak jest. Już nawet kupiłam sobie termofor, żeby w zimne wieczory grzać nóżki. Gorąca herbatka- zwykła, miętowa, zielona; łóżko, kocyk i książka to mój zestaw na takie dni :) Ostatnio jestem słabizna straszna. Pogranicze godziny 19-stej, a 20-stej to walka z samą sobą, żeby nie zasnąć. I niestety często tą walkę przegrywam. Żebym chociaż się wysypiała, a rano i tak się nie mogę dobudzić. Latem czasami szłam spać o 1. czy 2. w nocy, wstawałam o 6-7 i byłam wyspana, pełna energii.
Jeszcze zima porządnie się nie zaczęła, a w mojej głowie już kotłuje się myśl: "Oby do wiosny"...

Jedynie w obiektywie mróz mi się podoba.






niedziela, 11 listopada 2012

...

I jestem biedniejsza o jednego zęba, w sumie drugiego z kolei. A do wyrwania zostały jeszcze trzy...Dobrze, że tylne... Wstydzę się, że jestem jednak wielki tchórz i odwlekałam z jego wyrwaniem ponad rok. I prawie ciągle miałam przez to stan zapalny. Dzień przed umówioną wizytą podeszła mi ropa do dziąsła, w czwartek pojechałam to powiedzieć, dostałam antybiotyk-4 dawki w jeden dzień. W piątek było już rwanie. Dostałam supermocne znieczulenie, że aż do późnego wieczora gęby nie czułam. Miałam jeszcze czyszczenie dziąsła z tego co tam się nazbierało. Wczoraj trochę pobolewało, ale dziś już jest lepiej, i opuchlizna prawie zeszła.

W piątek przed dentystą z samego rana miałam pierwszą jazdę, a że jestem w tej dziedzinie totalnym laikiem, bałam się chyba bardziej niż przed pierwszą chemią. Myślałam, że pojedziemy na plac, gdzie się nauczę odpalać, ruszać i w ogóle. Mój instruktor rzucił mnie od razu na głęboką wodę i kazał jeżdzić po Legnicy. Kilka pierwszych minut za kierownicą to był jeden wielki strach i panika, pot z moich rąk lał się po kierownicy, siedziałam sztywno, głos mi się łamał. Później już było okej, nawet mi się zaczęło podobać do tego stopnia, że sobie Paulinka pocisła 80. w terenie zabudowanym ;]

piątek, 2 listopada 2012

...

Kilka lat temu 1. listopada jeździliśmy do Babci. Przyjeżdżała też ciocia z kuzynostwem, razem chodziliśmy na grób do Dziadka. Babcia zawsze gotowała wtedy pyszny rosołek, i specjalnie dla mnie piekła racuchy. Takich nikt nie potrafi zrobić.To był miły czas, mimo że w takie smutne dni. Pamiętam jak zawsze Babcia martwiła się żebyśmy nie dotknęli pokrywek od zniczy i się nie poparzyli. Dziwne, że świta mi to w pamięci, przecież minęło trochę czasu. Pamiętam też, że zawsze gdy stałam obok Babci przy grobie Dziadka zastanawiałam się jaki był, czy by mnie kochał tak mocno jak Babcia. Nie znałam go, zmarł dwa lata przed moimi narodzinami. Wtedy na świecie była tylko jedna z ich wnuczek, najstarsza córka mojej cioci. Ona też go nie pamięta, była malutka.
Teraz jeździmy nie tylko na grób Dziadka, ale też Babci. Tak bardzo mi jej brakuje. Jej humoru, ciepłego słowa, uścisku. Kocham ją i bardzo tęsknię.Zawsze mówiła mi, że chciałaby być na mojej osiemnastce, a potem na moim ślubie, marzeniem było by doczekać prawnuków. Niestety nie spełniło się to.

Jedyny brat mojego taty zginął jak miałam  roczek. Tragicznie, pod kołami samochodu. Był młodziutki, miał niespełna 20 lat. Rodzice opowiadali mi, że bardzo go lubiłam, często mnie pilnował, bawił się ze mną. Jego też nie dane mi było poznać. Żałuję, często myślę jakby było gdyby żył. Może miałabym blisko kuzynów, kuzynki, sympatyczną ciocię, może spędzalibyśmy razem dużo czasu? Tego się już nie dowiem.

Wczoraj byłam też na cmentarzu u Asi. 6.lipca minęły dwa lata odkąd odeszła. Patrzyłam na jej zdjęcie i oczy robiły się wilgotne. Przecież tak niedawno leżałyśmy razem w szpitalu, w jednej sali. Dziś ja jestem tu, ona gdzieś daleko...
Zapalając u niej świeczkę myślałam o wszystkich Moich Kochanych Aniołeczkach. O Adasiu, Dawidku, Ani, Gosi, Michale, Kamilu, Romku, Kamilce, Patryku...Również o  wszystkich, których historię śledziłam na blogach, którym kibicowałam z całych sił.  Jedyne co przychodziło mi na myśl to tylko to, że oni powinni być tu.
Co roku jest więcej osób które wspominam. Co roku odchodzi tyle osób...To smutne. Pocieszam się tylko tym, że już nie cierpią, że patrzą na nas z góry, dają siłę.

Pamiętam o Nich nie tylko w listopadzie. Mam ich w sercu przez cały rok.

sobota, 20 października 2012

....

I już minęło troszkę czasu, powoli się oswajam z uczelnią. Poznaję ciągle nowe osoby, już nawet załapałam 4 z filozofii...;] Może jakoś to będzie.

A teraz hit sezonu- zapisałam się na kurs prawa jazdy! Część teoretyczną mam już za sobą, być może w tym tygodniu zacznę jazdy.  Boję się trochę, ale chcę. Mam nadzieję, że dam sobie radę, bo kto jak nie ja:)?
Ewentualnie będę nadawała komunikaty radiowe, albo rozwieszała ulotki z informacją żeby w danych dniach nie wychodzić z domów, bo na drodze będzie niebezpieczny kierowca :)
Odrobina adrenaliny dobrze mi zrobi. Muszę podejmować nowe wyzwania, korzystać z życia, a nie żyć przeszłością.

O dziwo nie byłam jeszcze mocniej przeziębiona, ani żadna grypa się mnie nie czepiła. Oby tak dalej. Muszę zarejestrować się do endokrynologa. Przeczuwam, że znów trzeba będzie zwiększyć dawkę euthyroxu, bo włosy lecą mi garściami, ciągle mi zimno. A to są objawy typowe przy niedoczynności tarczycy. Wcześniej to minęło, a teraz znowu wraca.
Jak narazie mamy ładną jesień, u mnie dość ciepło i całkiem sympatycznie za oknem. Jak pomyślę, że niedługo zima, dni jeszcze krótsze niż teraz, i przeraźliwe zimno, mam aż dreszcze. Dla takiego zmarzlucha jak ja to najgorszy czas. Brrr...

niedziela, 7 października 2012

Pierwszy tydzień za mną .

Pierwszy tydzień szkoły minął. Jaki był? hm...bez rewelacji. Nie ogarniam jeszcze tego wszystkiego, niektórzy wykładowcy są bezczelni, budynki ogromne, bardzo dużo pracy...Mam nadzieję, ze jakoś się to wszystko rozkręci, w końcu początki zawsze są trudne. Tym bardziej, że pomaturalne wakacje trwały dość długo i się odzwyczaiłam od nauki i obowiązków z nią związanych. Mam już kilka koleżanek, trzymamy się razem, wariujemy w czasie trzygodzinnych okienek (taaak, takie niestety mam w planie).

Dni robią się krótsze, noce zimniejsze...Jesień. Nie cieszy mnie ona w ogóle, nawet mimo ładnych widoków jakie tworzy. Przecież to właśnie jesienią odeszło tyle mi bliskich osób...To już tyle czasu...A ja nadal we wspomnieniach  wyraźnie widzę brązowe oczy Adasia, idącego do mojej sali małego Dawidka, moją kochaną Babcię...Wraz z przygnębiającą pogodą przychodzą jesienne smutki.

sobota, 29 września 2012

Początek studiów. :)

Wczoraj byłam pierwszy raz na uczelni, jeśli  nie mówiłam, to studiuję na PWSZ w Legnicy. Co nie oznacza, że w pełni mnie to zadowala. Wolałabym Wrocław, ale mam dalej niż do Legnicy, wynajem mieszkania to drogi interes, a dojazdy by mnie wymęczyły, a wiadomo, że jeszcze słabizna ze mnie. W Legnicy będę pomieszkiwać u cioteczki, tej która była ze mną w klinice.
Od poniedziałku zaczynają się wykłady, ćwiczenia...Trochę mnie to przeraża. Tyle ludzi, ogromne budynki...
Boję się, że w tak dużym skupisku ludzi znów będę łapała wszystkie możliwe infekcje, ale cóż nic nie poradzę. Może mój organizm zacznie w końcu się bronić. Mam nadzieję, że lata studiów będą zacne :) I że NIC mi ich nie popsuje (mówiąc NIC, mam na myśli głównie raczysko) .Chciałabym choć trochę o tym zapomnieć i nie bać się ciągle. A boję się wszystkiego-np. że się naprawdę zakocham, że będzie się wszystko układać, że będę bardzo szczęśliwa, a tą sielankę przerwie choroba. Wiem, to głupie myślenie, ale nic nie poradzę. Taka obawa, że to wróci chyba pozostanie już na zawsze. Może z biegiem lat będzie mniejsza, ale nadal będzie. Mimo wszystko stawiam sobie za cel, że studia przebiegną pomyślnie, bez żadnego szwanku. Już raz tak coś postanowiłam, a mianowicie że rak popsuł mi bal gimnazjalny, ale studniówki popsuć mu nie pozwolę. I cel został osiągnięty, oby i tym razem tak było.

poniedziałek, 10 września 2012

....

Jeszcze troszkę, jeszcze chwilka i zaczną się studia. Bieganie na wykłady, spisywanie notatek, nauka, nowe otoczenie, nowe znajomości...Trochę mnie to przeraża. Wszystko będzie nowe. Może przez to będę mniej rozmyślać o chorobie, o tym co było, i bać się o to co będzie...?
A ostatnio myślę dużo. Dopadają mnie lęki przen wznową, czesząc włosy boje się, że nadejdzie dzień kiedy znów je stracę, objadając się ulubioną czekoladą przypominam sobie jak nie mogłam nic jeść. Ciągnie się to wszystko za mną i nie chce się odczepić. W dodatku znów po nocach, gdy nie mogę zasnąć, zadręczam się tym bezsensownym pytaniem- Dlaczego? Bezsensownym, bo nigdy nie dostanę na nie odpowiedzi, i nie zrozumiem wielu faktów. Nie zrozumiem dlaczego nie tylko ja, ale i tyle wspaniałych osób musi przez to przechodzić, dlaczego tylu z Nich odeszło, dlaczego już nie zobaczę Adasia, Dawidka, Asi, Gosi, Ani, Kamila, Michałka i wielu innych Aniołków. Dlaczego ta wstrętna i bezwzględna choroba zabrała im życie, które całe było przed nimi...  I nie mam zamiaru sobie tłumaczyć, że tak miało być. Nie miało.

Czas tak szybko leci, aż nie wierzę, że już 3 lata jestem po leczeniu. A przecież to było tak nie dawno...

Zeszły weekend spędziłam w Karpaczu. Dwa razy zaliczyłam Śnieżkę. Nie wjeżdżałam wyciągiem na Kopę, tylko cały szlak pokonałam pieszo. Takie ćwiczenie na kondycję, która u mnie jest znikoma. W dodatku dobrych kilka kilogramów mi przybyło, jak apetyt dalej mi tak będzie dopisywał to będzie przegięcie.


sobota, 25 sierpnia 2012

Kontrola.

Byłam wczoraj w DCO na kontroli. Nie lubię tam jeździć...Tam jest po prostu smutno.
Wyściskała mnie moja Kochana Laryngolog i gratulowała zdania matury:) Uwielbiam ją :)!
Po za tym nic nowego. Rezonans będę już miała raz w roku, a nie co 6 miesięcy.
3 lipca minęły trzy lata od ostatniego naświetlania :)

piątek, 10 sierpnia 2012

Dentysta.

Wczoraj wybrałam się do dentystki bojowo nastawiona, tak zdesperowana, że aż gotowa wyrwać od razu. Dostałam antybiotyk, wczoraj wzięłam, dziś rano też. Na 11 jadę znów, może wyrwiemy dziś. Jak nie to w poniedziałek. Wykończą mnie te zębole. Mam ich aż trzy do wyrwania. Nie dość, że krzywulce i brzydkie to się jeszcze tak psują, ale cóż to skutki naświetlań, wiedziałam że tak będzie. Jak dziś wyrwę, spuchnę jak balon. Już raz to przerabiałam. Musiałam wstać o 6, żeby wziąć antybiotyk,nie mogę już zasnąć...I od samego rana chodzi mi po głowie ta piosenka:

Never give up,
It's such a wonderful life.

niedziela, 5 sierpnia 2012

Studentka.

News tygodnia- dostałam się na studia. Dzienne. Pedagogika. Jak wszystko dobrze pójdzie do za 3 lata będę miała licencjat i zaocznie zrobię magisterkę. Chciałabym do tego jeszcze logopedię lub surdologopedię. O tak sobie wymyśliłam. Ale nie ma co zbyt daleko wybiegać w przyszłość, bo nigdy nie wiadomo jak to wszystko się potoczy. Ehhh...I kto by 3 lata temu, gdy byłam wychudzoną i wyniszczoną choróbskiem gimnazjalistką pomyślał, że tyle osiągnę. Skończyłam liceum, zadowalająco zdałam maturę, dostałam się na studia. Jakoś sobie radzę, mimo że często dopadają mnie chwile zwątpienia.
Na 24 zarejestrowałam się do DCO, do mojej onkolog. Trzeba w końcu zrobić rozpiskę badań.
W grudniu powinnam mieć kolejny rezonans, znając życie na ten rok nie ma wolnych miejsc, ale trzeba będzie i tak zapytać. W końcu pójdę też do Kochanej Laryngolog, bo przecież muszę zdać relacje z matury, pochwalić się przyjęciem na studia, ponarzekać na innych lekarzy, pośmiać się i w międzyczasie dać obejrzeć gardziołko.

Idę kontynuować leniuchowanie w łóżeczku.
Ślijcie duuuzio siły i energii w stronę Kseny, mojej ulubionej Czarownicy :*

czwartek, 12 lipca 2012

Endoskopia.

Byłam na endoskopii, i gardziołko czyste, bez żadnych zmian :)!
Obyło się nawet bez inhalowania, bo Pani Doktor udało się dziabnąć tą ropę szpatułką  przez gardło. Nie było to miłe, ale ważne że jest okej. Lubię tam jeździć, moja Doktor jest bardzo miła, jej asystentka również. No i nie ryczę przy endoskopii. Pytałam o tą zmianę w policzku. Jeśli to jest od dłuższego czasu i się nic nie dzieje, to nie jest nic złego. A jeśli chcę, to można usunąć, tylko po co mi blizna w środku w jamie ustnej?
Czyli mamy pół roku spokoju, do następnej endoskopii. Teraz muszę jeszcze wizytę onkologiczną zaliczyć, i iść do Mojej Kochanej laryngolog.

Przedwczoraj śnił mi się Adaś. Żył. Szkoda, że to był tylko sen...

piątek, 6 lipca 2012

Wynik nie w pełni zadowalający...

Byłam w DCO po wynik rezonansu. Niestety martwię się trochę. W opisie jest napisane, że nie ma cech progresji, ale " W tkance tłuszczowej policzka prawego, ku przodowi od mięśnia żwacza, na poziomie trzonu żuchwy, widoczna jest niemal okrągła struktura o śr. 0,8 cm izointensywna w obrazach T1 i T2- zależnych w stosunku do mięśni, ulegająca umiarkowanemu wzmocnieniu kontrastowemu. Ma charakter zmiany łagodnej- włókniak? " Niepokoi mnie to. Moja doktor nie raczyła ze mną porozmawiać o tym... Muszę się wybrać do mojej laryngolog. Ja wiem, że coś tam mam w tym policzku. Już od dawna. Jak przejadę palcem, to czuć taką kulkę, ale jak zgłosiłam mojej onkolog to powiedziała, że to nic. Smutno mi trochę, bo nastawiłam się, że wszystko będzie dobrze, a tu jednak coś. Myślę ciągle o tym, i się boję coraz bardziej. Bo co jeśli to nie będzie łagodne?
...
Ten upał mnie wykańcza.

wtorek, 3 lipca 2012

Zdałaaam maturę:)!

Zdałam, zdałam, zdałam! AAAAAA!
Dopiero dziś się dowiedziałam i odebrałam świadectwo. Od piątku pracuję w sklepie :) więc nie mogłam pojechać po odbiór. Tak się cieszę... i nie przypuszczałam, że tak dobrze mi pójdzie. A mianowicie:
-polski podstawowy- 84%
-polski ustny- 80%
-niemiecki podstawowy- 90%
-niemiecki rozszerzony- 54% (mogło być lepiej, ale i tak nie jest źle:))
-niemiecki ustny- 83%
-matematyka- 68% (dalej jestem w szoku!)
-WOS- 65% (też mogło być lepiej).

Mimo wszystko jestem zadowolona. :)

środa, 20 czerwca 2012

But all the miles that separate disappear now when I'm dreaming of your face.

Kocham oryginał utworu, ale ten cover jest boski! Wykonawca  też niczego sobie :)


Ksena pobudziła w mej głowie pomysł na farbnięcie się. Na rrrudo. Lubię rudy, moja peruka była pięknie ruda i wszystkim się podobała. Przy jej wyborze, gdy zobaczyłam ten kolor od razu wiedziałam że to właśnie ta będzie przyodziewać mą glacę. Przemyślę to jeszcze, bo zraziłam się zeszłego lata, gdy zamiast rudy, wyszedł czerwony ;]
Pogoda u mnie zmienna, rano ulewa i burza, później słońce, duszno, a teraz wieje. A jak u Was?
Wyleguję się pod kocem, wcinam ciacha i jogurta, i już wiem, że znowu trzeba będzie czyścić klawiaturę z okruszków. Lubię tak się polenić wieczorkiem. Szukam ciekawych piosenek, czytam na forach jakie książki są warte uwagi. Jak macie coś fajnego to dawać tytuły.

Znów oglądałam moje zdjęcia z Adasiem, miał takie piękne oczy...pełne nadziei.

czwartek, 14 czerwca 2012

KoKo KoKo rezonans ma być spoko:)!

Teraz pozostało czekanie na wynik. Powinien być za 2-3 tygodnie. Była miła pielęgniarka, która zakładała mi wenflon do podania kontrastu. Technik, który mnie "układał", też w porządku. Całość odbyła się bezproblemowo, i oby tak bezproblemowy był wynik. W zabiegowym siedziałam ze starszą panią, która też przyjechała na rezonans. Strasznie się bała, bo miała tomograf, ale MR jeszcze nie. Zapewniałam ją, że nic nie boli, tylko huczy strasznie, ale da się wytrzymać. Udało mi się nawet ją trochę uspokoić, rozmawiałyśmy, żeby się wyluzować. W końcu nikt nie zrozumie się tak dobrze jak dwie osoby po podobnych przejściach.
Jako, że mam już wakacje i dość dużo czasu, pojechałam też do kliniki przy Bujwida, odwiedzić kolegę. Leczyliśmy się w tym samym czasie, niedawno okazało się, że ma nawrót. Bardzo mi przykro z tego powodu, i szkoda mi, że musi jeszcze raz to wszystko przechodzić. Na szczęście ma dobre nastawienie, mówi że się nie da i będzie walczył. Rozczuliło mnie to, że gdy jego mama powiedziała, że jakby mogła, wzięła by tą chorobę na siebie, żeby on nie cierpiał. Odpowiedział: "No coś ty mamo. Ja jestem młody, silny, dam radę. Z Tobą było by gorzej, bo ty to już stara, dawno po trzydziestce, i tyle mocy co ja to nie masz."  Widać, że facecik chce walczyć do końca, wierzy i  nie daje się temu dziadowi. Oby tak dalej. Trzymajcie za niego kciuki. On ma dopiero 13 lat i nabijał się ze mnie, że ja też już jestem stara dupa, bo mam dwudziestkę na karku. Jak miałam 13 lat, też uważałam, że ktoś po trzydziestce jest takiii stary. Teraz, gdy do 30. brakuje mi niewiele ponad 10 lat, już tak nie myślę :)

We wtorek przed meczem we Wrocławiu stada kibiców przewijały się przez ulice. Fajnie to wyglądało, tylko szkoda mi ich gardeł, bo krzyczeli że ho ho. A mecz oglądałam. Z braciszkiem ;]. Dobrze było!

poniedziałek, 11 czerwca 2012

Enjoy the silence.

Jak mi się nie chce jechać jutro na ten rezonans...Ogólnie nic mi się dziś nie chce. Mam niskie ciśnienie, wszystko mnie denerwuje. Praktycznie cały dzień leżę- na łóżku, na podłodze, z nogami w górze, na brzuchu, z laptopem, kubkiem z cappuccino. Boli mnie głowa. Pogoda mnie przygnębia. Wczoraj wieczorem wielka ulewa, dziś rano też deszcz kropił. Teraz się trochę przejaśniło, ale powietrze zimne. Obserwując moje samopoczucie zmieniające się wraz z pogodą, utwierdzam się w podejrzeniach o skłonnościach meteopatycznych.
Znów jutro trzeba się przewijać przez DCO. Nie lubię tego miejsca, jak przechodzę obok wejścia do pomieszczenia, gdzie miałam naświetlania, mam gęsią skórkę i zasycha mi jeszcze bardziej w ustach. Mimo, że dużo osób z personelu mnie zna i są dla mnie mili, bycie tam działa na mnie przygnębiająco. Na szczęście nie będę długo w zakładzie teleradioterapii, muszę tylko dorwać moją Doktor i poprosić o pieczątkę. Kontrolę u niej mam mieć dopiero po rezonansie, jak będzie wynik. Rezonans mam mieć o 9. Ciekawe czy nie będzie żadnego poślizgu, mam nadzieję, że nie. Muszę być na czczo, a jeść chce mi się zawsze najbardziej wtedy, gdy nie mogę.
Szalejcie z okazji Euro? Ja przykozaczyłam i w piątek oglądałam mecz Polska-Grecja. To tak z przymusu, żeby brat się mnie nie wyrzekł, choć mało do tego brakowało, gdy zadawałam pytania w stylu : " a dlaczego tak? jak on się nazywa, co to jest spalony? itp. ). Stanowczo mecze nie są dla mnie. Wolę poczytać książkę- obecnie Jodi Picoult "Linia życia".
Zapewne nie będę mogła zasnąć, często tak mam przed badaniami. Obym jutro lepiej się czuła. Dziś nie jest mój dzień, oj nie. Irytuje mnie nawet Missi, próbująca szczekać. Chcę spokoju i ciszy.


niedziela, 10 czerwca 2012

....

Delektuję się koktajlem z truskaweczek. Mniammm... Niby nie mogę jeść truskawek, bo mają w sobie coś co bardzo podrażnia gardło, ale ja nie umiem się oprzeć, no!
We wtorek rezonans, szaleję z nerwów. W ramach odstresowania wczoraj zabalowałam z koleżankami- cała noc na parkiecie, a teraz chodzę taka niemrawa. Co tam, trzeba korzystać, pókim młoda, "niedzieciata i niemężata" :)
Jestem ciekawa co wyjdzie w MR w zatokach, i czy w razie czego dostanę na nie jakąś terapię. Oby wyszło wszystko dobrze.
Wybieram się już od miesiąca do fryzjera, i coś się nie mogę zebrać. Chciałam podciąć tylko końcówki, później chodziła mi po głowie jakaś krótka fryzurka. Teraz jak patrzę na te kudły to szkoda mi nawet ciąć końcówek, już są takie długie. To prawda, że włosy które wypadły odrastają gęstsze i ładniejsze. U mnie w dodatku jeszcze niesforne.
A takie już mam, w prawie 3 lata po leczeniu:



poniedziałek, 4 czerwca 2012

Nad Życie.

W sobotę byłam w kinie na filmie o Agacie Mróz "Nad życie". Agata miała przeszczep w klinice, w której się leczyłam. Premiera filmu była już 11. maja, od początku, gdy usłyszałam zapowiedzi, chciałam go obejrzeć. Jednak później miałam mieszane uczucia. Wiele przeszłam, dużo widziałam, ale mimo to bałam się że się poryczę w tym kinie, będę wyglądała jak czarownica z rozmazanym tuszem do rzęs i czerwonymi oczami od płakania, i tak się rozkleję że nie będę w stanie ruszyć się z miejsca. Nie odpuściłam i w końcu się wybrałam, nie sama oczywiście, lecz z osobą wspierającą :) Co nie zmieniło faktu, że i tak ryczałam. Było kilka kadrów, przy których nie sposób było opanować łez. Scena, gdzie mąż Agaty (w którego wcielił się M. Żebrowski) ścinał jej włosy, rozbiła mnie całkowicie. Od razu przypomniało mi się jak zamknęłam się w szpitalnej łazience i z żalem cięłam to co jeszcze zostało na głowie. Film na prawdę wzruszający, warto obejrzeć. Zastanawiałam się później co ja bym zrobiła w takiej sytuacji. Czy zdecydowałabym się na donoszenie ciąży opóźniając terapię, czy ją przerwała by się zacząć od razu leczyć. Myślę, że wybrałabym pierwszą opcję. A Wy?Jak czujecie, co byście zrobiły na miejscu Agaty?

niedziela, 3 czerwca 2012

Witam :)

Witam, witam.
Przeniosłam się tutaj, bo onet doprowadzał mnie do szału. Wszystkie posty przeniesione, niestety bez komentarzy...Mam nadzieję, że tu nie będę miała takich problemów z logowaniem, dodawaniem postów itp.

niedziela, 27 maja 2012


27 maja 2012
Po maturach. W końcu. Oby zdać w miarę dobrze. Tyle czekania na wyniki jeszcze...
Myślę, że zdam. Głęboko w to wierzę. Chyba że przekreślą mi wypracowanie z polskiego za kilka błędów, które popełniłam. Nie wiem jak mogłam takie głupie błędy zrobić, tym bardziej że "Lalkę" i "Ludzi bezdomnych" przeczytałam od deski do deski. Cóż, stres robi swoje. Zobaczymy jak to będzie. Ustne egzaminy zdałam, przyznam szczerze bez szału- polski 80% a niemiecki 83%.
Moja wypowiedź na polskim była czystą improwizacją. Pracę miałam ładnie napisaną, nie uczyłam się jej na pamięć, bo jakbym zapomniała jednego słówka, to już dalej klapa. W domu ćwiczyłam przed lustrem i dość dobrze wychodziło. Weszłam do sali, zobaczyłam egzaminatorki i koniec. Pustka w głowie. Zaczęłam mówić wszystko inaczej niż miałam napisane. Za to na wszystkie pytania odpowiedziałam. Starczy mi te 80%, pocieszam się tym, że był to najlepszy wynik w mojej grupie.
Na niemieckim to samo. Głos mi się łamał, trzęsłam się cała. W dodatku wylosowałam tak beznadziejny zestaw, że na niektóre pytania to po polsku bym nie potrafiła logicznie odpowiedzieć.
Ustne egzaminy nie są  mi w prawdzie do niczego potrzebne, więc dobrze jest. Pisemne też nie będą bardzo zadowalające, bardzo rozczarowałam się WOS-em. No nic, zobaczymy.

Ogólnie to słabizna taka ze mnie. Ostatnio kręci mi się w głowie, krew z nosa leci czasem 3 razy dziennie. Oby to było tylko zwykłe osłabienie. Boję się rezonansu, a raczej wyniku. To juz 12 czerwca, a wynik pewnie będzie po 2-3 tygodniach. Później 12 lipca endoskopia.
Taka pogoda mnie strasznie męczy, suche powietrze najbardziej. W nosie pełno wydzieliny, trudno to zwalczyć. Ciężko się przez to oddycha. Inhalacje, Nozoil, woda morska w spreyu, surfalinol...i tak kilka razy dziennie. Idąc nawet do sklepu, muszę mieć ze sobą coś do picia, strasznie doskwiera mi ten brak śliny. Wczoraj już miałam chwilowy dołek. Jestem młoda, powinnam mieć dużo siły, masę energii... a ja? jak stara babuleńka ciągle się męczę, ciągle coś boli...Ahhh.


Pauliśka. (10:40)

środa, 9 maja 2012

09 maja 2012
 Stresu już mniej. Dwie matury za mną- polski i matma. Polski poszedł mi tragicznie...Byłam tak zestresowana, że gdy już siedziałam w ławce, nie mogłam utrzymać w ręce długopisu. Tak mi się łapy trzęsły. W głowie mi się kręciło, w brzuchu wirowało i zbierało się na wymioty. Z tego wszystkiego miałam pustkę w głowie. Wybrałam temat wypracowania, gdzie była "Lalka" i "Ludzie bezdomni", akurat te lektury przeczytałam całe, gdy je omawialiśmy, znam je dość dobrze, a zapomniałam napisać najważniejszych rzeczy. Jestem strasznie zła na siebie przez to. Wkurza mnie ta moja ogromna podatność na stres. Z matmą (moją zmorą) o dziwo było łatwiej. Poszłam na luzie z nastawieniem "co ma być to będzie", i wydaje mi się że zdam!
W piątek WOS, 16.05 niemiecki. Zostaną jeszcze ustne egzaminy, których się panicznie boję.

Boli mnie policzek. Po radioterapii zostały mi od środka obrzęki, i w nocy nieświadomie sobie to przegryzam, jak śpię na boku. Zrobiła mi się rana, i spuchłam. Smarowałam Aphtinem, ale nie pomaga. Dziś kupiłam Baikadent i mam nadzieję, że mi to zejdzie.

Lecę uczyć się na WOS, przyznam szczerze- nic nie umiem. Na koniec mam 5, na każdy sprawdzian się pilnie uczyłam, a nic z tego nie pamiętam.
Pauliśka. (11:04)

piątek, 4 maja 2012

04 maja 2012
To dziś. Boje się strasznie...siedziałam kilka dni nad powtarzaniem lektur,a efekt jest taki, że niczego nie pamiętam, wszystko mi się miesza, zlewa w jedną całość...
Trzymajcie kciuki oby NIE było Potopu, Pana Tadeusza, Dziadów...
Boli mnie brzuch.
Pauliśka. (05:42)

sobota, 28 kwietnia 2012

28 kwietnia 2012
Wczoraj skończyłam Liceum Ogólnokształcące. Koniec pewnego etapu w moim życiu. Szkoda mi troszkę. Będę tęskniła za większością ludzi z klasy, za nabijaniem się z nauczycieli, za takimi śmiechami na przerwach,że aż brzuchy bolały :)  To były fajne dwa lata. Żałuję, że w pierwszej klasie miałam indywidualny tok i nie mogłam chodzić normalnie do szkoły. Mimo to przez te dwa lata nawiązałam tyle znajomości, przyjaźni. Wiem, że z większością osób kontakt się urwie, zazwyczaj tak jest, ale mam nadzieję, że z Najlepszymi będziemy się spotykać.
Oczywiście zakończenie roku zostało odpowiednio uczczone.:)) 
Oceny na świadectwie zadowalające, tylko (a może aż?) dwie tróje-matma i geografia. Reszta czwóry i piątki. Zachowanie wzorowe hiihi:))
Teraz oby tylko zdać maturę, i zacząć kolejny etap-studia.
Na maturach proszę o trzymanie kciuków:)! język polski już w piątek.
Pauliśka. (19:01)

czwartek, 19 kwietnia 2012

19 kwietnia 2012
W ramach odstresowania się,zrelaksowania i poprawienia humoru, męcząc się z bólem zęba obejrzałam moją ulubioną polską komedię- Kogel-Mogel:))
Większość tekstów z tego filmu znam na pamięć,oglądałam dużo razy a nadal to lubię :)

"-Marycha.
-Katarzyna.
-Marycha,pali maryche!!
-Jezus Maria jaką Maryche nic nie wiem!!
-życia nie znasz-Marycha to marihuana-dziecku też pewnie daje
-a nie mówił,że śni mu się coś dziwnego po nocach?
-mówił,mówił że śnił mu sie jakis stwór z kosmosu co ma wyłupiaste oczy i świecący palec i żeby mu takiego kupić.
-jasne wizje narkotyczne,trudna sprawa jeśli dziecko się już przyzwyczaiło.... "
 haha:))

"- To ilu będzie gości ??
- Kameralnie 150
- No pewnie.. te huczne śluby to już przeżytek"

"Ale ten Staszek jest nowoczesny
Podobno cały samochód coca coli z miasta przywiózł."  :)

"- Jak mama tak będzie lamentować, to nigdy za mąż nie wyjdę!
- Matko Święta! Starą panną chcesz zostać?! Taki wstyd! "

" stryjeczny wuj szwagra mego drugiego męża" :)

"...bo on ma ten no horyzont, holswagen i motor eM Zete ma..." :D

"- ale ja go nie kocham
- a to nawet i lepiej bo od tej miłości to człowiek to całkiem głupieje"

Pauliśka. (18:48)

wtorek, 17 kwietnia 2012

17 kwietnia 2012
Zaniedbuję ostatnio blogi mych wspaniałych internetowych znajomych, nie piszę komentarzy, ale czytam. Nie umiem Was nie czytać. Sytuacja poprawi się po maturach. Pod koniec tygodnia zaczynam do nich ostre przygotowania. Teraz za bardzo nie było jak, bo oczywiście musieli nas zasypywać sprawdzianami, kartkówkami...Ach,szkoda słów. Mam pół prezentacji maturalne,drugie pół (mam nadzieję) do weekendu też się pojawi. Cud się zdarzył w czwartek. Ja- "geniusz matematyczny" zdałam próbną maturę z matmy! Uwaga: na 42%. Wiem, ogólnie to nie jest wynik którym można zaszpanować, ale dla mnie to szczyt marzeń! Żeby tak zdać tą prawdziwą maturę...
Przynajmniej matematyczka nie obniży mi oceny końcoworocznej, bo zapowiedziała że jak ktoś tej próbnej matury nie napisze na min.25% ma ocenę obniżoną. Więc prawdopodobnie będę miała trójeczkę na koniec. Też nie ma się czym chwalić, ale zważając na moją zdolność matematyczną jest dobrze :) Zła jestem, że mam na koniec tróję z historii, ale było ciężko w tym roku z tym przedmiotem. Zaważyło też na tym w pewnym stopniu moje nastawienie-wolałam skupić się na WOS-ie,który zdaję na maturze, zamiast na historii. Za to z pozostałych przedmiotów czwóreczki i piąteczki (tych oczywiście ciut mniej :)). Już niedługo koniec roku szkolnego. W następny piątek będę już absolwentką LO. Z jednej strony mam dość niektórych nauczycieli,rannego wstawania,późnych powrotów...z drugiej będę tęsknić za ludźmi z klasy.
Jak zdam maturę zapisuje się na prawo jazdy. Będę kierowca-rajdowca ;]

Dziś dość ładna pogoda w porównaniu do tej z ostatnich dni. Niestety ja jestem inna i wydaje mi się że na zmianę pogody źle reaguję. Jakiś czas temu jak zrobiło się nagle ciepło dostałam męczący kaszel,jeszcze bardziej ropny katar i ból gardła. Dziś to samo. Kaszlałam całą noc, gardziołko piecze,szczypie. Katar brzydki,ropny. Nos zatkany.
Jutro wolne od szkoły,lecę do lekarza wypełnić kartę do zdrowia do szkoły,bo trzeba taką na koniec donieść.Może mi coś przepisze na ten kaszelek. Negatywnym aspektem jest to,że moja  dr rodzinna jest na dłuższym zwolnieniu i muszę iść do lekarza,który jak zachorowałam "leczył" mnie na nadwyrężony  mięsień na szyi. Mam wobec niego negatywne odczucia,ale co tam. Pokaże mu,że mnie jednak ktoś wyleczył.Ale nie na nadwyrężony mięsień i nie aerozolami na obolałe mięśnie i masą antybiotyków.
Pauliśka. (18:38)

czwartek, 22 marca 2012

22 marca 2012
Po endoskopii.Wczoraj nie miałam sił napisać,więc piszę dziś.Jest DOBRZE.Choć mogłoby być lepiej,bo:
-Mam jakiś zrost w środku między gardłem a nosem,który może upośledzać drożność nosa.Może będę musiała mieć zabieg,żeby to rozciąć.
-W czerwcowym rezonansie trzeba będzie popatrzyć na zatoki,czy nic tam się nie dzieje.Mam olbrzymie ilości ropnej,gęstej i ohydnej wydzieliny.Najprawdopodobniej przez naświetlania,mam suche śluzówki,powypalane w dodatku,ale może to też być sprawka zatok.

Wymęczyła mnie Pani Doktor na tym badaniu,oj wymęczyła.Musiałam przejść odsysanie tej ropy,żeby cokolwiek można było zobaczyć.Za cholerę to nie chciało zejść.Nawet inhalacje nie pomogły.W pewnych momentach miałam tak silny odruch wymiotny,że myślałam że nie wytrzymam.Jakoś dałam radę,choć kamerę w nosie miałam 4 razy po kilka minut.Dało się,bez krzyku,bez nerwów,na spokojnie.Wszystko zależy od podejścia lekarza.Cieszę się,że dowiedziałam się o Medicusie,i trafiłam na taką miłą Doktor. To już druga endoskopia bez płaczu,i wykonana po ludzku.
Kolejna endo 12 lipca.Jak już będę miała wynik rezonansu,żeby przyjrzeć się zatokom.Znalazłam w końcu w aptece Nozoil,olejek sezamowy natłuszczający i nawilżający do nosa.Zobaczymy czy skuteczny.

Odwiedziłam na chwilkę moją Doktor z Bujwida,rozmawiałam też z ulubionymi pielęgniarkami.
Jutro znów Wrocław.Jeśli się uda,muszę odwiedzić kolegę na Bujwida.Prawdopodobnie ma nawrót.Zdołowało mnie to.Jest po leczeniu mniej więcej tyle co ja.Mam nadzieję,że to będzie fałszywy alarm i okaże się,że wszystko jest dobrze...

Ten katar mnie wykończy...Żeby to chociaż był infekcyjny katar,dało by się zaleczyć jakimś Otrivinem czy czymś.A to bierze się nie wiadomo skąd!

Pauliśka. (09:00)

środa, 21 marca 2012

sobota, 3 marca 2012

03 marca 2012
Witam wszystkich w pierwszym dniu mego dwudziestego roku życia.Wczoraj skończyłam 19.Idzie dwudziestka,o matko! Jak pomyślę,że za rok nie będę już nastolatką,czuję się staro ;]
Swoją drogą bardzo szybko zleciał ten rok,nawet nie wiem kiedy.
Pamiętam,jak miałam 14-15 lat to nie mogłam się doczekać swojej osiemnastki.Myślałam,że będzie super-extra-wystrzałowo,że będę robiła co będę chciała,i co będzie mi się podobało.Tia...:)
Teraz już się tak nie cieszę z urodzin,przeraża mnie trochę to,że robię się coraz bardziej dorosła.Wolałabym pobyć jeszcze dziewczyneczką,którą wciąż za rączkę trzyma mamusia.

Przeziębienie minęło...ale.Kręgosłup się zbuntował,coś mi w nim strzela.Boli jak cholera,ostatnio nie mogłam się schylić,bo tak mnie bolały całe plecy i nawet brzuch!Nie wiem o co chodzi,mam nadzieję że minie.
Pauliśka. (07:04)

wtorek, 21 lutego 2012

21 lutego 2012
A tak się cieszyłam,że wszyscy w domu mieli grypę a ja się wybroniłam i nie zaraziłam.Do czasu.Wczoraj  mnie też dopadło.Byłam u lekarza,mam siedzieć w domu.No to siedzę,a dokładniej leżę.Z kaszlem,gorączką i okropnym katarem.

Czasami mam dziwne stany emocjonalne.Nie umiem zapanować nad pewnymi rzeczami,czasem myślę o sobie "Ty wariatko!".
A chodzi np.o włosy.Mimo,że istniała możliwość że nie odrosną,odrosły.Już dość dawno.I już 1,5 roku chodzę bez peruki.Wiem,że to są moje włosy i nic się z nimi nie stanie,ale...
Gdzieś tam w tej mojej główce rodzą się jakieś głupie myśli i odruchy.Jak wieje wiatr,boje się że spadną mi włosy.Na lekcji czasem dotykam czoła,żeby wyczuć czy nie wystaje mi taka gumka jak była w peruce.W nocy czasem się zrywam,łapię się za głowę,sprawdzam czy kłaki na miejscu,czy nie zostały na poduszce.Nie wiem skąd takie coś.Widocznie ta cała sytuacja zryła mi psychikę bardziej niż myślałam.

Pauliśka. (19:56)

sobota, 18 lutego 2012

18 lutego 2012
Wczoraj byłam na kontroli w DCO.Rach-ciach i po sprawie.Weszłam do poczekalni, po niespełna pięciu minutach wezwano mnie do gabinetu.Cała wizyta trwała max.15 minut. Rozpiska badań,wywiad-co boli,co nie boli,co się psuje itp.;odczytanie morfologii,wystawienie skierowań i koniec.Szybciutko do drugiego budynku,ustalić termin rezonansu.I udało się na 12-stego czerwca,godz.9:00.Pasuje mi to bardzo.Po maturach,i na rano.Nie będę płakała czekając do 14-stej,albo 15-stej,że jestem głodna i chce mi się pić.Także wszystko poszło sprawnie.No,może prawie wszystko,bo dotarcie do DCO było trudne.Korki,a później kałuże i deszczo-śnieg.
 Widzicie jakiś sens w ustnej maturze z języka polskiego?Ja nie.W ogóle nie mogę się zebrać,żeby coś w tym kierunku zacząć działać.Nawet nie zaczęłam.Po prostu nie mam czasu.Części ustnej praktycznie nie bierze się pod uwagę przy rekrutacji.Większość osób kupuje gotowe prace maturalne i mają wszystko w nosie.Nikt im nie udowodni,że sami nie pisali.Takie nijakie to wszystko.Trzeba będzie kiedyś zacząć to pisać.Kiedyś.
Pauliśka. (15:45)

poniedziałek, 13 lutego 2012


13 lutego 2012
Ufff.Wymiękam.Opadam z sił dziś.Muszę przystopować.W zeszłym tygodniu 5 sprawdzianów,kilka kartkówek,masa zadań.W tym będzie podobnie.Kompletnie nic mi się dziś nie chce.Chyba muszę odpocząć.Odpocząć i się wyciszyć.Jestem strasznie nerwowym człowiekiem,piekielnym wręcz.Wszystko mnie wkurza...
Włączę muzyczkę i postaram się uspokoić,wrzucić na luz.
Po za tym,niektóre sprawy wracają do takiego stanu rzeczy jaki by zanim zachorowałam.Nie potrafię wytrzymać pięciu minut w jednym pomieszczeniu z bratem,wyzywamy się,robimy sobie na złość.Jednym zdaniem:jak pies z kotem.Chociaż...wydaje mi się,że moja Missi z kocurem są w lepszych stosunkach niż my.Z mamą nie mogę się porozumieć,ogrom kłótni,zero zrozumienia.Ciągłe pretensje.Niemal każda rozmowa przeradza się w ostrą wymianę zdań,którą kończy wielka kłótnia.Takie uroki bycia najstarszą z rodzeństwa...
Czasem mam ochotę trzasnąć drzwiami i wyjść.
Pauliśka. (18:26)

sobota, 28 stycznia 2012

28 stycznia 2012
Ubolewam nad końcem ferii.Opierdzielałam się,że aż grzech.W poniedziałek niestety do szkoły.Najbardziej przeraża mnie wizja czekania na busa tyle czasu na takim ostrym mrozie.U mnie zimnooo.Trochę śniegu i mróz.Brrr...
Coraz częściej drętwieje mi ręka,a ostatnio też łapie mnie mocny skurcz w stopy.Boli to strasznie.
Ropny katar nadal mi dokucza,tylko że bardziej niż wcześniej.Wody morskie,inhalacje,krople i inne wariacje nie pomagają.Nie lubię zimy.Chodzę z popękanymi ustami,smaruję się pomadkami.Walczę z przesuszoną skórą.A może by tak już wiosna zawitała...?
Za niewiele ponad miesiąc będę 19-stolatką.Cholera,leci ten czas.Szybko.

A teraz zmiana tematu (a może lepiej brzmiałoby-koniec narzekania?)
Ewa jest córką pielęgniarki z mojej kliniki.Zawsze uśmiechniętej kobiety,która troszczy się na co dzień o życie chorych dzieci.Teraz potrzebna jest pomoc dla jej dziecka.Ewa straciła dwie nogi,aby normalnie żyć potrzebuje protez,które są niemiłosiernie drogie.Każda pomoc się liczy.
strona Ewy http://pomozmyewie.pl/


Pauliśka. (16:46)

niedziela, 22 stycznia 2012

22 stycznia 2012
Półmetek ferii.Jeszcze tydzień i znów szkoła.Cały tydzień się leniłam.Na nic nie mam ochoty,nie mogę się do niczego zmobilizować.Wszystko mnie denerwuje,byle co wyprowadza mnie z równowagi.Grrr...Co za nerwus ze mnie.Tak już mam.
Przydałoby się pouczyć,ale tak mi się nie chce.Cholernie mi się nie chce.Ciągle czuję zmęczenie,osłabienie,krew mi leci z nosa.Kontrola w DCO miała być w styczniu,ale mam problem z rejestracją,nie można się dodzwonić.Jak mama zadzwoniła do zakładu teleradioterapii jakaś kobita powiedziała,że rejestrować trzeba się osobiście...Zawsze robiłam to przez telefon i było ok.Wymyślają.AAAAAaaaaa!!!! chce mi się krzyczeć z nerwów.
Dobra.Ponarzekane.Trochę ulżyło.
Pauliśka. (20:35)

niedziela, 15 stycznia 2012

15 stycznia 2012
studniówka jednym słowem-S U P E R ! ! !:)
Wybawiłam się,że ho ho!Powrót do domu przed 5 rano,spanie do 15.Ciągle troszkę szumi w głowie ;] Co prawda kilka osób z klasy zawiodło...No ale z moją najlepszą szkolną koleżanką trzymałyśmy się razem i dałyśmy czadu:)! Szkoda mi tylko,że nie tańczyłam poloneza,ale z mojej klasy przez słabą organizację praktycznie nikt nie tańczył.
Szkoda,że studniówka tylko raz w życiu...Z chęcią poszłabym jeszcze raz,choćby teraz:)!
I niecałe 100 dni do maturki,ajajaj.
Jednak tak jak postanowiłam-rak nie zepsuł mi studniówki.Jak byłam w szpitalu przepadł mi bal gimnazjalny,i wtedy powiedziałam,że studniówki nie odpuszczę.

Zaraz postaram się zmajstrować na blogu jakiś album i dać kilka zdjęć.
Pauliśka. (20:44)

czwartek, 12 stycznia 2012

12 stycznia 2012
Witam po raz pierwszy w nowym roku!
Jutro ostatni dzień szkoły,w sobotę studniówka,a od poniedziałku ferie!
Studniówka...Mam sukienkę,ale nie taką jak chciałam.Wymarzyłam sobie taką z gorsecikiem,na dole szeroką,przed kolano.Nie mogłam takiej znaleźć,choć zjeździłam bardzo dużo sklepów.No cóż.A jak znalazłam jakąś,która mi się podobała,to nie było rozmiaru,albo źle leżała.
Wszystkie dziewczyny z klasy mają krótkie,więc ja też.Przed kolano,dopasowana,i uwaga:czerwona!
Zaszalałam,nie? W sumie jak już ją kupiłam to miałam obawy,czy ją ubrać.Ale okazało się,że dużo dziewuch będzie miało czerwone,więc ok:) Myślałam też o klasycznej małej czarnej,ale średnio mi było w tym kolorze,zważając na moją trupią bladość.Przed studniówką strzelę sobie 'focię' i się tu zaprezentuję.:) Mam nadzieję,że będzie udana zabawa,choć przez słabą organizację mam coraz mniejsze chęci,by tam iść...

Pauliśka. (17:58)