poniedziałek, 31 października 2011

31 października 2011
Troszkę dawno nie pisałam.Najpierw byłam przeziębiona,jak mi przeszło to przypałętała się do mnie grypa żołądkowa.Jeszcze wczoraj miałam cały dzień gorączkę,ból brzucha,głowy itp.A dziś super uzdrowienie,poprawa taka,że nie wierzę.Całe szczęście!
Nie lubię tych jesiennych miesięcy.Jest ładnie,kolorowo,liście spadają...Ale przykre wspomnienia są nadal.To jesienią odeszło tyle bliskich mi osób.To już druga jesień bez nich.Strasznie mi przykro i smutno jak o tym myślę,ale jednocześnie jestem szczęśliwa,że ich poznałam.Kochane Aniołki.
Pauliśka. (15:15)

piątek, 14 października 2011

14 października 2011
Nie.Nie.Nie.Nie wierzę.Nie chcę wierzyć.Nie rozumiem.Nie zrozumiem.
Przeraża mnie to co się dzieje.Czytam,trzymam kciuki,wierzę że się uda.I nagle...Ach...
Nawet najsilniejsi odchodzą,ludzie którzy są wzorem.Nie dotarło jeszcze do mnie że nie żyje Paula,Kuba,a przed chwilą przeczytałam wpis na blogu Andzi...
Cholera!!!

Niech ktoś w końcu znajdzie skuteczny,działający we wszystkich przypadkach lek na raka! Mam już dość tego co się dzieje.Co chwilę dowiaduję się,że umiera ktoś z mojej kliniki,że dla kogoś nie ma szans na leczenie w Polsce.Popieprzony świat!
Pauliśka. (06:45)

niedziela, 9 października 2011

09 października 2011
Zaczęła się jesień-zimno,mokro i brzydko.Oczywiście dopadł mnie katar i ból gardła.Mam straszny problem z tą ropą w nosie.Mogłoby to już minąć,jest to bardzo męczące.Nawet nie pomagają spraye,krople i kilkakrotne inhalacje.Jutro idę do dentysty.
Ta pogoda za oknem sprawia,że ogarnia mnie melancholia.Wzięło mnie na jakieś chore przemyślenia-dlaczego?przez co?i jak?I jedyne co wymyśliłam to to,że miałam pecha i zrobiła mi się pokręcona mutacja w materiale genetycznym zdrowej komórki-jak to tłumaczyła pani na biologii.Bo raczej nie przez teorię starszych pań,że dostałam raka przez słupa do łapania zasięgu,który u mnie we wsi stoi.Choć może wydawać się to podejrzane.Otóż w mej małej miejscowości na nowotwory choruje,bądź chorowało kilka osób,dokładnie aż 9.Ja z tej dziewiątki najmłodsza oczywiście.
Przez mój jakże młody jeszcze wiek czuję się nadal dziwnie w DCO.Ciągle starsze osoby patrzą na mnie dziwnym,pełnym podejrzeń wzrokiem.Najbardziej wkurza mnie jak typowe moherowe plotkary szepczą sobie coś do uszka i gapią się na mnie,mierząc mnie z góry na dół.
A teraz z całkiem innej beczki-potrzebuję rady.Zna ktoś jakiś skuteczny sposób na niesforne włosy?
Oszaleję kiedyś przez nie.Stosowałam odżywki prostujące,wygładzające,tralala itp.I nic.
Muszę chodzić w związanych,bo rozpuszczone w pierwotnym stanie wyglądają tragicznie.Wyprostować się nie dadzą,choć prostownicę mam dobrą.Ciagle odstają.A jak już cudem uda mi się je trochę naprostować,wystarczy chwilka i już są całe rozwalone i roztrzepane każdy w inną stronę.Tragedia ;]

Lecę romansować z inhalatorem.
Pauliśka. (10:57)

poniedziałek, 3 października 2011

03 października 2011
Jestem po wizycie w DCO.Jest nawet dobrze,Hemoglobina taka sobie-11,9,mogłoby być lepiej.Płytki 253 tys. Oczywiście byłam u mojej onkolog-laryngolog,już mówiłam,że jest to cudowna kobieta,ale powtórzę to  jeszcze raz.Jest to lekarz z powołania.Sprawdziła mi nos,w poszukiwaniu tego zrostu,który był w endoskopii.Okazało się,że już go nie ma,był wynikiem skurczu,czy rozkurczu małżowin.Za jakieś 5-7 lat będę musiała mieć korektę przegrody nosowej.Ale to odległy czas.Dostałam receptę na nowe kropelki do nosa,kolejne do kolekcji.Nie ma rady na tą ropę w nosie,za nic nie chce wylatywać tylko tak zalega.Bleh.I dostałam zaświadczenie do szkoły.Mogę pic w trakcie lekcji,jeśli tylko będę chciała.Będzie to wielka ulga,czasem na lekcji mi tak zaschnie w buzi,że aż mnie cały przełyk boli.A głupio mi pytać nauczycieli czy mogę się napić,bo przecież nastąpiło by oburzenie klasy-ONA może,a my nie??!!! A tak to nikt mi nie podskoczy:)
Byłam w poblizu mojej starej kliniki,więc odwiedziłam moją Panią Doktor,porozmawiałyśmy troszkę.Mam fajnych lekarzy.Lubię ich.Dużo mi pomagają.
14.11 mam rezonans,zobaczymy co tam wyjdzie.A w styczniu znów kontrolka.
Ostatnio przyłapałam się na tym,że chwilami zaczynam żyć takimi  'przyziemnymi' problemami.Są takie krótkie momenty,w których jedynymi moimi zmartwieniami są: sprawdzian z matmy,dylemat czy na studniówkę kupić krótką czy długą sukienkę,w co się ubrać,jak się uczesać,czy kupić białą czy czarną bluzkę.Taka beztroska,która trwa chwilkę.Zaraz wracają wszystkie chorobowe myśli.I zamiast myśleć o błahych rzeczach,w głowie tworzą się pytania:czy jutro nie będzie leciała krew z nosa,czy nie będzie bolało gardło,czy nie zakręci mi się w głowie?
Chwila normalności i ciach! Wszystko wraca.
W dodatku dowiedziałam się,że zmarła kolejna osoba,która leczyła się w tym czasie co ja...Eh,to co się dzieje wokół mnie dobija.Nie potrafię patrzyć obojętnie na czyjeś nieszczęście...
Pauliśka. (20:38)