Mam wynik, mam wynik!
BEZ CECH WZNOWY!
Jest zwiekszenie poziomu radioznacznika w obrębie jamy ustnej, ale lekarz powiedział, że to stan zapalny. Najwazniejsze wnioski to zdanie : "Nie zauważono cech wznowy procesu nowotworowego. "
I tego póki co się trzymam. Kolejny PET w marcu, tak zalecił prof. Składowski.
Dość mocno "zaświeciła" się rana na nodze. Do tej pory się nie zagoiła. Jest brzydka, ropiejąca i krwawiąca. I boli. Chirurg zalecił mi opatrunki HydroTac, ale nie przynosi to efektów. W Gliwicach zalecili "wietrzyć" tą ranę.
Odnośnie wczorajszego dnia...Był straszny. Stres mnie zżerał. Miałam być między 10 a 11. Byłam na poczekalni już o 9. Do gabinetu weszłam przed 15.
Tyle godzin siedziałam w bezruchu, cała spięta. Do dzis mnie bolą mięśnie.
Oby kolejne badania dawały taki wynik jak ten.
Dziękuję za trzymanie kciuków i wsparcie. Dzięki, dzięki, dzięki!:)
sobota, 20 stycznia 2018
środa, 10 stycznia 2018
Hello 2018!
Witam w 2018 roku!
Mam nadzieję, że będzie lepszy niż poprzedni...
2017 mnie nie oszczędzał, ciągle pod górkę.
Jak narazie poza datą nic się nie zmieniło. Nadal jestem na skraju wytrzymałości nerwowej, w oczekiwaniu na wynik PET.
Końcem stycznia wybieram się do psychiatry, może jakieś lekkie leki pomogą mi uporać się z nerwami. Przydałoby się przewietrzyć troszkę głowę, wywalić z niej choć na chwilę te wszystkie myśli i obawy.
Ciężko się tak funkcjonuje. Ciągły stres. Życie od badania do badania, od wyniku do wyniku.
Chciałabym mieć już opis PET, a z drugiej strony tak bardzo się boję. Paraliżuje mnie ten strach. Nie wiem czego się spodziewać, mam dziwne przeczucie, że nie będzie dobrze...
Boli mnie często gardło, a wtedy od razu zakładam najgorsze.
Kto by pomyślał, że ja - zuch kobita, która już raz pokonała raka - stanie się takim słabeuszem... Tak, jestem słaba. Przyznaję się do tego. Gdzieś ta cała siła wyparowała. Pozytywne nastawienie też odeszło w siną dal.
Miałam tyle planów, marzeń...Teraz nawet nie śmiem nic planować.
Czy jeszcze kiedyś będzie normalnie?
Mam nadzieję, że będzie lepszy niż poprzedni...
2017 mnie nie oszczędzał, ciągle pod górkę.
Jak narazie poza datą nic się nie zmieniło. Nadal jestem na skraju wytrzymałości nerwowej, w oczekiwaniu na wynik PET.
Końcem stycznia wybieram się do psychiatry, może jakieś lekkie leki pomogą mi uporać się z nerwami. Przydałoby się przewietrzyć troszkę głowę, wywalić z niej choć na chwilę te wszystkie myśli i obawy.
Ciężko się tak funkcjonuje. Ciągły stres. Życie od badania do badania, od wyniku do wyniku.
Chciałabym mieć już opis PET, a z drugiej strony tak bardzo się boję. Paraliżuje mnie ten strach. Nie wiem czego się spodziewać, mam dziwne przeczucie, że nie będzie dobrze...
Boli mnie często gardło, a wtedy od razu zakładam najgorsze.
Kto by pomyślał, że ja - zuch kobita, która już raz pokonała raka - stanie się takim słabeuszem... Tak, jestem słaba. Przyznaję się do tego. Gdzieś ta cała siła wyparowała. Pozytywne nastawienie też odeszło w siną dal.
Miałam tyle planów, marzeń...Teraz nawet nie śmiem nic planować.
Czy jeszcze kiedyś będzie normalnie?
Subskrybuj:
Posty (Atom)