środa, 30 listopada 2011

30 listopada 2011
Adasiu Kochany to już 2 lata.Oglądam nasze zdjęcia z zoo i ogrodu japońskiego.Byliśmy tacy uśmiechnięci,pozytywnie nastawieni.Pełni wiary na to,że po powrocie z Chin przyjedziecie do Nas.Że Ci tam pomogą,że będzie dobrze.Miało tak być,innej opcji nie brałam pod uwagę.Nie umiem się z tym pogodzić.Znaliśmy się krótko,ale nie zapomnę tej znajomości.Są ludzie których się nie zapomina.Mam tylko  nadzieję,że Ci jest teraz dobrze,że patrzysz na Nas wszystkich.

I posłucham 'Naszej' piosenki...
klik


Wyniku jeszcze nie mam.
Pauliśka. (18:39)

poniedziałek, 28 listopada 2011

28 listopada 2011
Nie wiem od czego zacząć.Ostatnio tyle się wydarzyło.Niestety nie były to wydarzenia dobre...
Wspominałam kiedyś o Justynie chorej na białaczkę,która nie chciała się leczyć.Poznałam ją w czerwcu w klinice przy Bujwida.Pielęgniarki poprosiły żebym z nią porozmawiała,przekonała żeby zgodziła się leczyć.Poszłam do niej,porozmawiałyśmy.Była ode mnie o rok młodsza.Miała piękne falowane,długie włosy.Bała się tego,że wypadną.Opowiadałam jej jak to było ze mną,że miałam te same obawy,lęki.Poleciłam sklep z perukami,wysłałam jej zdjęcia z czasu leczenia,bo nie wierzyła że tak szybko odrosły mi włosy.Od tamtego czasu gdy tylko byłam w pobliżu odwiedzałam ją.Pisałyśmy ze sobą i dzwoniłyśmy.Znalazł się dawca,Justyśka cieszyła się że w końcu będzie miała przeszczep...W sobotę tak nagle pojawiła się w moich myślach.Napisałam do niej SMS-a z pytaniem jak się czuje po przeszczepie.Oddzwoniła jej mama.Powiedziała,że Justyna zmarła rano.

Patryka i jego mamę(wspaniałą kobietę!) poznałam w pierwszych dniach na oddziale,zanim jeszcze zaczęłam leczenie.To taki milutki chłopiec młodszy ode mnie kilka lat.Imponował mi swoją siłą,zaciętą walką i tym że był taki uśmiechnięty.Strasznie lubiłam słuchać jak coś opowiada.Miał charakterek-nie dał sobie w kaszę napluć.Był taki silny.Miłość między nim a jego mamą była tak widoczna,było to aż wzruszające.Pierwsze leczenie skończył kilka tygodni przede mną.Później miał nawrót.Ale nawet wznowa nie zmieniła jego nastawienia.Odwiedziłam go kilka razy,walczył twardo.I do końca.Odszedł wczoraj.

Ostatnio wkleiłam w notkę link do strony Oliwierka.Nie znałam go osobiście,ale widziałam kilka razy w klinice jak byłam na kontroli.Taki śliczny chłopiec.Też jest Aniołkiem...

Chce mi się płakać!!!
Tak dużo osób odchodzi.To jest okropne! Z Nas,którzy leczyliśmy się w tym samym czasie i tworzyliśmy "paczkę" zostało już tak niewielu...

Wczoraj minęły dwa lata od śmierci mojej kochanej babci.Minęły też już dwa lata od śmierci Dawidka,Dominika.W środę miną dwa lata odkąd Adaś jest daleko....
Moje Aniołeczki Kochane,na zawsze w serduszku...

Jutro mama dzwoni pytać czy jest wynik rezonansu.Zżera mnie strach.Bo jak tu się nie bać?
Pauliśka. (16:17)

czwartek, 17 listopada 2011

17 listopada 2011
Jestem.Odczyt próby tuberkulinowej dobry,nie zaraziłam się gruźlicą.Całe szczęście,ale...Jak zwykle jakieś problemy.Lekarka z DCchP we Wrocławiu powiedziała,że skoro miałam raka to mam "nijaką" odporność i ona mi da lek,ale muszę mieć zaświadczenie onkologa,że mogę ten lek brać.No to lecę do DCO po to zaświadczenie.Złapałam moją Doktor w wyjściu,mówię o co chodzi.A ona odpowiada "no ja nie wiem co to za lek.Nie wiem.Ale chyba nie ma przeciwwskazań".Wypisała mi to zaświadczenie.Zgłupiałam,bo nie wiem co już robić.Skoro nie mam żadnego odczyny po tym zastrzyku,to może nie ma sensu pół roku faszerować się niewiadomo czym?( nazwa leku jest zagadką,nikt nie może rozszyfrować co tam jest napisane".W głowie mi zaświtała myśl,żeby poradzić się mojej kochanej laryngolog.Uparcie przekonałam mamę żeby tam iść.Mimo,że nie byłam zarejestrowana.Ale Pani Doktor oczywiście poświęciła mi chwilkę.Powiedziała,że na poniedziałek postara się dowiedzieć od pulmonologów co będzie najlepsze w moim przypadku.Czy brać te leki czy nie.Uwielbiam tą kobietę.Gdyby takich lekarzy było więcej,było by super.Jak powiedziałam Pani Doktor jak bardzo szanuję jej zdanie,jak jest ono dla mnie ważne i że każdy nowy lek konsultuję z nią to mnie wyściskała i powiedziała,że jestem jej trzecim dzieckiem :))
Cieszę się,że trafiłam na taką Doktor,do której mam zaufanie,która zawsze pomoże,pocieszy.To taki mój laryngolog-onkolog-psycholog :) Nikogo więcej nie potrzebuję.
Cieszę się,że nie zaraziłam się tą gruźlicą.Jakby tak było chyba bym się załamała.Tak się bałam jak rano jechałam na ten odczyt.W drodze słuchałam tego :
 http://www.youtube.com/watch?v=ctmS5XX67Ek  powtarzając sobie w myślach dwa wersy tej piosenki: "I'm Super-girl.
And Super-girls don't cry." :)
Pauliśka. (16:27)

poniedziałek, 14 listopada 2011

14 listopada 2011
Jakoś przeżyłam dzisiejszy dzień.Choć przyznam szczerze,że padam.Zmęczona jestem tym Wrocławiem.W poradni pulmonologicznej kolejka że hooo hooo.Jakoś się dostałam do gabinetu.Dostałam skierowanie na RTG i zrobili mi próbę tuberkulinową.Taki zastrzyk w rękę.W czwartek mam jechać na odczyt tej próby i po wynik z RTG.Zobaczymy jak to będzie.
W DCO w pracowni MR był mały poślizg,opóźnione były badania,więc poszłam o 14,wyszłam o 15.Głodna masakrycznie!Boli mnie głowa po tym rezonansie.Tam jest taki huk,coś strasznego.W dodatku przez większą część badania nie mogę ruszać językiem,ustami,przełykać itp.Pani technik powiedziała,że przeszłam MR wzorowo,byłam wytrzymała itp.
Wynik za minimum 2 tygodnie.To będą ciężkie tygodnie.I ciężki czwartek.
Oby było dobre,oby!
Dziękuję bardzo za komentarze pełne wsparcia i pozytywnych myśli:)!
Pauliśka. (21:25)

niedziela, 13 listopada 2011

13 listopada 2011
To już jutro.I rezonans i "gruźlicowe badanie".Staram się o tym nie myśleć,ale nie potrafię.Ciężko mi,choć mam komu się wygadać,wyżalić.Po tym rezonansie może się wiele wydarzyć.Są dwa wyjścia.Albo będzie dobrze,i będę miała spokojne życie przez kolejne 3 miesiące do następnego badania,albo po raz kolejny moje życie zrobi obrót o 360 stopni.Oby spełniła się ta pierwsza wizja.
Mój lęk nasila to co dzieje się wokół.Tyle osób,które się leczyły w tym czasie co ja zmarło.Tyle osób ma nawroty.Małe szanse na przeżycie.Przeraża mnie to.Jak dowiaduję się,że kolejna osoba ma progresję,ogarnia mnie potworny strach,że to ja będę następna.Zrobię ten rezonans i dalej będę żyła w strachu przez kilka tygodni.Czekanie na wynik jest okropne!W dodatku rezonans na 13:30,co jest równoznaczne z głodówką.
Proszę jutro trzymać za mnie kciuki.:)!

Mały Oliwierek z wrocławskiej kliniki potrzebuje pilnej pomocy.
Pauliśka. (08:16)

wtorek, 8 listopada 2011

08 listopada 2011
Sialala.Obijam się w domu.Mam zwolnienie do końca tygodnia.Byłam u mojej rodzinnej doktor.Dostałam antybiotyk na gardło.Mówić  prawie nie mogę,tylko trzeszcze jak stara wersalka.Tragedia.Plus do tego ropny katar i żeby nie było za nudno-kaszel.
W poniedziałek mam rezonans.Boję się.Po tym majowym podejrzeniu wznowy boję się dwa razy mocniej każdego badania.W poniedziałek mam też badania dotyczące gruźlicy.Możliwe,że miałam kontakt z osobą na to chorą i muszę się przebadać.Dobrze,że chociaż poinformowano mnie,że taka osoba była w moim otoczeniu.Oby nic mi tam nie wyszło.Chodzę zdenerwowana,wystraszona.
Jamę ustną mam przesuszoną coraz bardziej.Nos zatkany ropą.Inhaluję się co chwilę,pryskam sobie  w nos przeróżne areozole i kropelki.Tabletki na gardło zawsze przy mnie obecne.I niewiele to wszystko pomaga.
dobra-ponarzekałam,ulżyło.

a Wy wierzycie w przyjaźń damsko-męską?Ostatnio spotykam się z krytycznymi opiniami na ten temat.Ja wierzę.Mam przyjaciela.Od kilku lat.
Pauliśka. (14:35)

wtorek, 1 listopada 2011


01 listopada 2011
Gdy Ci zabiera kogoś czas,
rozpaczą sięgasz gwiazd
A gdzieś tam
Obcy świat...
Pusty dom....

Dziś już wiem jesteś zawsze blisko mnie,
a w sercu oddech gwiazd i anioły w moich snach...
Dziś już wiem będziesz zawsze blisko mnie
I wierzę w dobry czas,kiedy ból odejdzie sam

klik

http://www.youtube.com/watch?v=Ks1kRZRYRRA

  
Pauliśka. (21:31)