wtorek, 23 grudnia 2014

Wesołych Świąt:)!

Wesołych Świąt!
Spędzonych w ciepłej, rodzinnej atmosferze z tymi, których kochacie.
Niech te dni będą wyjątkowe.
Życzę także mało nerwów i zmartwień, a dużo uśmiechu.

 



wtorek, 25 listopada 2014

Spotkanie Pacjentów.

Dostałam zaproszenie na Spotkanie Pacjentów Wyleczonych z Choroby Nowotworowej.
Już potwierdziłam, że przyjadę. Odbędzie się ono 13.12.2014 we Wrocławiu. Mam nadzieję, że znów spotkam wielu szpitalnych znajomych.






Problemy z zębami się ustabilizowały, choć jeszcze dużo przede mną. Trzeba leczyć kanałowo kilka ząbków.

niedziela, 16 listopada 2014

Chyba lepiej?

Nie chcę zapeszać, bo różnie może być, ale chyba się polepsza.
Widzę już na prawe oko, opuchlizna troszkę zeszła, choć jeszcze jest spora. Przechodzę katorgi przy braniu leków. Nigdy nie potrafiłam połknąć tabletki i do dziś tak zostało, choć postępem jest to, że czasem uda mi się połknąć maleńki euthyrox. Tylko czasem. Teraz mam antybiotyk w tak wielkiej tabletce, że muszę ją łamać na sześć części, a i tak jest ciężko. Dodatkowo tabletki przeciwzapalne i przeciwobrzękowe...
Staram się jakoś pomału jeść jedną stroną, ale każdy ruch boli przez tą opuchliznę.
Oby ten obrzęk schodził, choć i tak jest lepiej niż wczoraj, czy przedwczoraj. Wyglądałam naprawdę jakby ktoś porządnie przyłożył mi z pięści.
Jak się mnie troszkę nastraszy, to zaczyna mi się poprawiać. Pani stomatolog powiedziała, że jak będzie gorzej, to nie czekać, tylko jechać do Wrocławia do kliniki na Weigla, albo na Borowską. Chyba to słowo "Borowska" tak na mnie motywująco zadziałało, bo nie chciałabym tam trafić. Wiem, że są tam różne oddziały, i że pewnie nie na każdym jest tak jak na laryngologii. Jednak ten szpital zawsze mi się będzie kojarzył jedynie z "Panią Profesor" od endoskopii...
Trzymajcie kciuki, żebym dochodziła do siebie. Chwilami czuję tak jakoś dziwnie, że nawet nie wiem jak to opisać. Może to przez dużą dawkę leków.

sobota, 15 listopada 2014

Źle.

Zawsze, gdy staram się wziąć w garść, myśleć pozytywnie, coś musi się wydarzyć.
Wczoraj obudziłam się z bólem zęba i lekkim opuchnięciem na twarzy. Oczywiście telefon w rękę i zaczynam obdzwanianie stomatologów. Pięciu z nich odmówiło mi pomocy, choć mówiłam, że jestem z bólem i opuchnięciem. W końcu jakiś się zlitował i kazał przyjechać. Nic nie zrobił, przepisał tylko antybiotyk Dalacin. Zanim wróciłam do domu opuchnięcie było dwa razy większe, wzięłam leki, przespałam się, ale nic nie idzie w stronę lepszego. Mama zadzwoniła do znalezionej w internecie przychodni, gdzie dentyści przyjmują do 19, wytłumaczyła co i jak. Pojechaliśmy. Nie wiadomo było od którego zęba tak się porobiło. Miałam zatrutą piątkę i szóstkę, czwórkę otworzoną. Dziś byłam leczyć ją kanałowo. Opuchlizna nie schodzi. Dostałam znów dwa silne antybiotyki, tabletki na obrzęk. Co będzie dalej nie wiadomo, scenariusze mogą być różne. Jak opuchlizna będzie się powiększać albo będzie działo się coś złego, mam jechać na kliniki do Wrocławia.
Oby to minęło, boję się.
Mam zwolnienie do szkoły na cały tydzień.
Wyglądam okropnie, prawe oko ledwo otwieram, bo opuchlizna aż tam podchodzi. Przypominam buldoga.
Jestem lekko otłumaniona, i mega zrezygnowana.

czwartek, 13 listopada 2014

Jesień.

Dużo ostatnio się dzieje, ciągle mam jakieś zajęcie. Szkoła, czytanie książek, praca licencjacka, która niestety jeszcze nie została zaczęta...Nie przez moje lenistwo, tylko przez niezbyt udane rozumienie się z promotorem. Może jest tu jakiś psycholog, który mi pomoże z opracowywaniem zadań z psychologii rozwojowej?:) Jak na razie zajmujemy się zadaniami, a nie pisaniem. Cóż, bywa i tak:)
Na wszystko brakuje mi czasu.
Szczerze mówiąc przydałoby mi się pojechać już do DCO, a planowo mam być tam za trzy miesiące.
Muszę podpytać mojej Pani Doktor o kilka spraw, które mnie niepokoją. Tak sobie to już jakiś czas bagatelizuję, a nie chcę się zaniedbać. Często  boli mnie szyja po stronie, gdzie był przerzut. Nie wiem nawet jak to opisać- takie jakby skurcze, drętwienie przeplecione przeszywającym bólem. Nie mogę wtedy nawet ruszyć szyją, ani stać. Kładę się na wznak i powoli przechodzi. Gorzej będzie jeśli zdarzy się to w szkole i nie będę miała możliwości położenia się. Nie mam pojęcia co to może być i dlaczego tak się dzieje. Nie dopuszczam jednak do siebie myśli, że to może być coś poważnego, bo wszystko musi być dobrze, prawda?:)
Kolejna sprawa-problemy brzuchowo-jelitowe. Mój układ trawienny ostro się buntuje już od baaardzo dawna, i żadne sposoby na to nie działają. Zwlekam z tym już długo, ale muszę coś zrobić w końcu. To bardzo męczące. Najbardziej obawiam się wizyty u gastrologa, a obawiam się, że bez tego się nie obejdzie.
Muszę doradzić się Pani Doktor co z tym robić i poprosić o ewentualne skierowania. Trzeba dbać o siebie.

Denerwowało mnie zawsze, jak ktoś skarżył się na jakieś schorzenia, a gdy doradzałam "Idź do lekarza", odpowiadał " Nie pójdę, bo jeszcze coś znajdzie". Niestety sama się przyłapałam, że ze mną chyba też tak jest, dlatego pora to zmienić. Nawet jak ma coś znaleźć, to lepiej niech to znajdzie wcześniej, niż za późno.
Tak sobie postanowiłam-przebadam, przekontroluję wszystko to, co mnie martwi. Czy uda mi się to postanowienie zrealizować, zobaczymy. Mam nadzieję, że nie stchórzę.
Pierwsze poczynania w tym kierunku zrobiłam już na ostatniej endoskopii. Powiedziałam, że zatyka mi się ucho i trochę boli. Też odkładałam to z wizyty na wizytę, bo się bałam, że okaże się coś złego.

Jest już jesień, zmienna pogoda, a ja o dziwo nie złapałam żadnej infekcji. Czyżby mój układ odpornościowy się wzmocnił?:)

Wyjątkowo nie lubię tej pory roku z wiadomych przyczyn. Październik i listopad to miesiące, w których odeszło dużo osób. Dodatkowo niedawno był Dzień Wszystkich Świętych. To smutne, że można pójść tylko na grób, zapalić znicza, pomodlić się. Mieć świadomość, że więcej nie zobaczy się tych osób, nie porozmawia z nimi, nie przytuli...Zostały wspomnienia i żal, że musieli tak szybko odejść.
Nieraz jak nie mogę zasnąć wspominam tych, którzy odeszli. Zazwyczaj wtedy po cichutku płaczę.
Bardzo przeżywam, jeśli dowiem się o śmierci jakiegoś dziecka. Nawet jeśli go osobiście nie znałam. Od razu przypominam sobie o wszystkich Aniołkach, których poznałam w szpitalu, a których już nie ma. Myślę ile teraz mieli by lat, jak by wyglądali, co by robili...
Od tylu lat mam ogromną potrzebę pójścia na grób Adasia i Dawidka. Obiecałam sobie, że kiedyś to zrobię. Muszę, bo z roku na rok mam wyrzuty, że jeszcze tego nie zrobiłam. Bardzo chcę, ale też bardzo się boję mojej reakcji. Boję się, że wybuchnę płaczem. To były jedne z najbliższych mi osób z oddziału. Osoby, które zawsze będę nosiła w pamięci.


środa, 15 października 2014

Endoskopia.

Po trzykrotnym przekładaniu daty endoskopii w końcu się na nią wybrałam. Stres był jak zawsze. Na szczęście jest DOBRZE :)!
Bałam się. Od jakiegoś czasu przytykało mi się prawe ucho. Tak samo, jak wtedy gdy miałam guza. To było nie do wytrzymania. Jak było wokół głośno, słyszałam przez echo. Jak było cicho, czułam takie pulsowanie.
Pani Doktor zrobiła mi badanie słuchu. Mam na to ucho leciutki niedosłuch. Coś tam chyba z ciśnieniem też było nie tak. Nie wiem, nie chcę się zagłębiać w to. Tak czy siak, nie jest to nic poważnego. Miały na to wpływ naświetlania i pozostałe po nich blizny. Jak nic niepokojącego nie będzie się działo, endoskopia za pół roku.
Pani Doktor powiedziała mi dziś słowa, które mnie trochę podbudowały. " Już tyle czasu minęło, i są znikome szanse, że coś tam się odnowi." I tego będę starała się trzymać.

Wakacje minęły tak szybko. W sierpniu miałam praktykę w przedszkolu, a we wrześniu w szkole podstawowej. Moja rola pani nauczycielki skończyła się ostrym bólem gardła. Za dużo, i za głośno mówiłam, i dało się to we znaki. Muszę się przyzwyczajać do tego, choć niestety moje gardło i głos po naświetlaniach są słabsze.


poniedziałek, 28 lipca 2014

Wynik MR.

W piątek byłam w DCO. Tak bardzo mi się nie chciało tam jechać. Z jednej strony byłam już tak zniecierpliwiona czekaniem na wynik rezonansu, a z drugiej bałam się go poznać. Czułam duży strach, przez całą drogę do Wrocławia rozmyślałam i do głowy przychodziły mi różne wersje jak może zakończyć się ten dzień. Zauważyłam, że im więcej czasu mija, tym bardziej boję się badań i ich wyników. Może dlatego, że jest tak dobrze i obawiam się, że w jednej sekundzie znów może się wszystko zawalić?

Na szczęście wynik jest dobry, bez cech wznowy :)
Jedynie martwi mnie ta zmiana w policzku, bo jest nadal. Nawet ją wyczuwam, ale się nie powiększa, nie boli, w badaniu nie wykazuje silnej aktywności. Chyba nic złego, skoro lekarze nie biorą tego pod uwagę...

Tym razem była Kochana Laryngolog:) To takie miłe uczucie widzieć, że lekarz cieszy się ze szczęścia swojego pacjenta.

Ciężko uwierzyć, ale minęło 5 lat od zakończenia leczenia. Nie dociera do mnie, że to już tyle czasu, bo wydaje mi się, że to było tak niedawno. W ciągu tych lat było mnóstwo chwil zwątpienia, niepewności, smutku, łez, bólu, strachu, załamania. Mimo wszystko- to pięć lat życia, o które z całych sił walczyłam.
Nie wszyscy dostali taką szansę, z czym się nigdy nie pogodzę, ale zawsze będę o Nich pamiętać.

niedziela, 22 czerwca 2014

.

Dzień, w którym miałam rezonans nie należał do udanych. Myślałam, że nie dojadę na wyznaczoną godzinę, bo musieliśmy robić gigantyczne objazdy spowodowane zablokowaniem drogi. Badanie miałam mieć o 13.20. We Wrocławiu byłam o 13.10. Gnałam jak szalona. Niepotrzebnie. Było takie opóźnienie, że czekałam do 16.40.
Bez jedzenia i bez picia, bo przecież trzeba być na czczo. Ciężko było wytrzymać, szczególnie przy takiej suchości w ustach. Jakoś przeżyłam. Niestety wynik poznam dopiero 25 lipca. Wtedy mam wizytę u mojej onkolog. Wcześniej się nie da, bo będzie miała urlop. I jak tu wytrzymać ponad miesiąc w takiej niepewności?

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Koniec!

Koniec sesji! Wakacje!
Dziś zdałam ostatni egzamin. Byłam już bardzo zmęczona tym semestrem, jak dotąd był najcięższy.

W środę jadę na rezonans. Już zaczyna się strach i panikowanie. W dodatku trzeba będzie czekać kilka tygodni na wynik.

Aż nie chce mi się wierzyć, ze to mija już piąty rok po leczeniu. Ciekawa jestem co to teraz ze mną będzie. Większość osób po "magicznych pięciu latach" jest uznawana za wyleczonych i kończą kontrolowanie się.
Kilka razy obiło mi się o uszy, że u mnie ta piąteczka nic nie da, i będę dalej pod obserwacją.
Z jednej strony całkiem fajnie było by skończyć z tymi wszystkimi badaniami, ciągłym jeżdżeniem od lekarza do lekarza. Z drugiej- chyba lepiej być pod kontrolą i monitorować wszystko na bieżąco. Wydaje mi się, że byłabym spokojniejsza, mając wynik badania, wiedząc że jest "czysto". Może to się wydawać dziwne, ale szpitale i lekarze przez te pięć lat stali się nieodłączną częścią mojego życia. Już tyle czasu jeżdżę, badam się, otrzymuję rady, wielkie wsparcie. Ciężko było by się od tego odzwyczaić. Szczególnie od lekarzy, których darzę przeogromną sympatią za okazaną mi dobroć. Tym bardziej, że ja szybko przywiązuję się do ludzi. Czasem zbyt szybko.
Zobaczymy co powie moja onkolog, jak za jakiś miesiąc będę w DCO.

Trzymajcie kciuki w środę:)








czwartek, 15 maja 2014

Czy mnie kiedyś opuścisz strachu?

Wczoraj miałam endoskopię. Bałam się najgorszego...
Siedzę na "fotelu tortur" (jak to nazwała Pani Doktor), zamykam oczy, żeby nie patrzeć na to wszystko. Liczę sekundy, minuty, a badanie trwa i trwa...I włączyła mi się lampka ostrzegawcza-za długo. Chyba coś nie tak. Chciało mi się ryczeć, zasiało się we mnie ziarnko paniki, ale jakoś się opanowałam. Pani Doktor nie powiedziała mi, że coś podejrzewa. Nie, nie. Powiedziała, że nie podoba jej się ropa zalegająca na bliźnie, bo dziwnie to wygląda. Jakoś mnie to nie uspokoiło, ciężko coś przede mną zataić. Zawsze siedząc jeszcze z kamerą w nosie słyszałam, że jest super, ładnie, czyściutko. I tylko po tych słowach stres mnie puszcza.
Pani Doktor wysłała mnie na inhalację, trochę się pomęczyłam zanim trochę ropy zeszło. Ponowna endoskopia i już o wiele lepiej. Bez cech wznowy.
Na koniec Doktor powiedziała, że przeprasza za chwilę grozy, ale wolała sprawdzić. Historia lubi się powtarzać. W maju 2011 była podobna sytuacja. Też ropny glutek przysłaniał wszystko i pewna "Pani Profesor" od razu rzuciła, że to wznowa, że nikłe szanse itp.
Wczoraj bezpośrednio nie usłyszałam nic o podejrzeniu nawrotu ale czułam, że coś nie gra. Tak czy siak, Pani Doktor jak zwykle wykazała się profesjonalizmem. Za trzy miesiące kontrola.
Cały dzień wczoraj chciało mi się płakać, jakoś tak mnie ruszyła ta cała sytuacja. Mój narzeczony dzień przed badaniem powiedział, że wszystko będzie dobrze, żebym się nie martwiła. A ja nie umiem się nie martwić. A najgorsze jest chyba to, że z każą kolejną endoskopią czy rezonansem ten strach jest coraz większy...

Byłam u alergologa. Mam lekką alergię na kurz i roztocza. 23 maja będę miała jeszcze testy na uczulenia pokarmowe.


sobota, 19 kwietnia 2014

DCO

Wczoraj byłam w DCO, udało mi się przyspieszyć wizytę. Musiałam jechać bardzo wcześnie, żeby po 7 już tam być. Mina mi zrzedła jak usłyszałam, że Kochanej Laryngolog nie ma. W dodatku moja onkolog była zajęta czymś, i trochę się nasiedziałam. Przyjmował mnie nieznany mi lekarz, bardzo młody i sympatyczny. Pozytywnie się zaskoczyłam, bo długo wypytywał o wszystko, odpowiadał na wszystkie pytania, nawet zbadał mi węzły. Jednak wolę moją onkolog, zna już całą moją historię choroby, mam do niej większą śmiałość.
Xyzal mam odstawić. Dostałam skierowanko do alergologa. Zarejestrowałam się już na rezonans na 18 czerwca.

Świąteczny wir sprzątania i gotowania na szczęście już minął. Od jutra rozpoczyna się sezon na przepełniony brzuch:) Dwa dni i znów wszyscy będą mówić "Świnta, świnta i po świntach:)"

WESOŁYCH  ŚWIĄT!
Zdrowych, radosnych, rodzinnych...

wtorek, 15 kwietnia 2014

Xyzal.

Po ostatniej endoskopii dostałam leki na alergię- tabletki Xyzal. Czy ktoś z Was miał może z nimi styczność?
Odkąd je biorę, trzy razy miałam niemiłe incydenty z rana- zawroty głowy, silne bóle brzucha i głowy. Wyszukałam kilka informacji, że tabletki te robią duże szkody, są po nich dziwne skutki...Zbieram dalsze informacje, bo nie wiem czy przyczyną takich stanów są leki, czy może coś innego...Tak czy siak, postaram się przyspieszyć moją wizytę w DCO i dopytam, być może Xyzal ma w składzie coś, co nie jest mi zalecane. Zobaczymy, trochę się boję.

sobota, 5 kwietnia 2014

Po.

To wczorajsze krwawienie z nosa tak mnie wystraszyło. Na poczekalni siedziałam jak na szpilkach, brzuch mnie bolał ze stresu, nawet nie mogłam nic zjeść przez to. Na szczęście nie miałam się o co martwić, bo nie mam cech wznowy w nosogardle. Wiecznie zalegająca ropa w środku nie pozwoliła obyć się bez inhalacji mucosolvanem. Tak więc miałam endoskopię dwa razy, przed i po inhalacji. Mam obrzękniętą i zaczerwienioną błonę śluzową, przez to mogła mi lecieć krew. Ostatnio dość często po wyjściu na dwór mam wodnisty katar i łzawią mi oczy. Pani Doktor powiedziała, że być może  mam jakąś alergię. Dostałam tabletki i spray do nosa, mam stosować 6 tygodni. 14 maja znów endoskopia, żeby zobaczyć czy po tych specyfikach coś się poprawiło.
Śmiało mogę powiedzieć, że w chwili obecnej moja opieka laryngologiczna jest wspaniała, i nie chcę już tego zmieniać. Po traumatycznych przeżyciach z innymi laryngologami w końcu trafiłam na cudowne Panie w tej specjalizacji. Zarówno z Kochanej Laryngolog z DCO , jak i z Pani Doktor z Medicusa jestem bardzo zadowolona. Są to osoby, które nie potraktowały mnie jeszcze ani razu lekceważąco, niemiło. Zawsze pełen profesjonalizm, pomoc i zrozumienie. :)

Wczorajszy dzień bardzo mnie wymęczył, w dodatku ciągłe "kręcenie" w nosie po znieczuleniu nie ułatwiało mi normalnego funkcjonowania, ciągle miałam uczucie jakbym zaraz miała kichnąć. Po powrocie do domu zasnęłam na kilkanaście minut, gdy tylko się położyłam.
Chyba nigdy nie przestanę się bać endoskopii. Cóż, w końcu od wyniku tego badania zależy co dalej...
To chyba normalna reakcja. No może troszkę przesadna, ale nie umiem inaczej.

Do DCO jestem zarejestrowana dopiero na 9 maja. Będę się starała jakoś to przyspieszyć. W czerwcu mam mieć rezonans, a przecież jak pójdę ze skierowaniem w maju, to nie dadzą mi terminu na czerwiec...Trzeba coś wykombinować. Jak na razie cieszymy się z pozytywnej endo:)

piątek, 4 kwietnia 2014

:(

Za dwie godziny mam pociąg do Wrocławia. Jadę na endoskopię. Boję się jak zwykle. Pewnie znów całą drogę będę rozmyślała. W nocy nie mogłam spać, budziłam się co chwilę. W dodatku śniło mi się, że byłam na tym badaniu, i płakałam. Byłam w tym śnie gimnazjalistką, i mówiłam do mamy "I znów mi wszystko przepadnie...". Tak było, gdy zachorowałam... Dobrze, że się po tym obudziłam. Nie lubię takich snów.
Pechowo niemal przed każdą endoskopią leci mi krew z nosa. Dziś też, od razu po przebudzeniu.
Niech ten dzień się już skończy...Chcę mieć to za sobą. Trzymajcie kciuki przed 12.

niedziela, 2 marca 2014

21

Znów o rok starsza. Kiedy to zleciało? Od pechowej szesnastki minęło już 5 lat, a ja się trzymam całkiem dobrze. Podczas choroby bałam się, że nie doczekam osiemnastki, a od niej minęły już 3 lata. Oby tak dalej, oby  było więcej zdrowia, mniej nerwów i zmartwień.

środa, 12 lutego 2014

Po sesji.

Sesja za mną. Wszystko pięknie zaliczone w pierwszym terminie. Teraz tydzień wolnego i znów się zacznie. Mój plan zajęć na przyszły semestr to jakaś pomyłka. Trzy dni pod rząd zajęcia od rana do 18.30.
Zobaczymy jak to będzie. Wiem, że ten semestr będzie cięższy. W dodatku praktyki w sierpniu w przedszkolu, i cały wrzesień w szkole. Dam radę, jak się czegoś chce, to trzeba do tego dążyć:)

Niedługo trzeba zarejestrować się na endoskopię, bo mam się na nią zgłosić na przełomie marca i kwietnia.
Już łapie mnie lekki stres, bo mam świadomość że to badanie się zbliża. Najgorzej będzie kilka dni przed.
No nic, póki co cieszę się moim "nudnym i spokojnym" życiem i staram się o tym nie myśleć:))

czwartek, 16 stycznia 2014

...

Czasem mam dość studiów, i chętnie wróciłabym do liceum. Mam masę nauki, a czas leci tak szybko, że z niczym się nie wyrabiam. Pierwsze kolokwium zaliczeniowe w tym semestrze do przodu i to na 5. W poniedziałek kolejne- z logopedii. Oby była ta trójczynka.
Ostatnio przez nadmiar nauki i zbyt mało snu trochę osłabłam...


Jakiś czas temu pisałam o problemie z wypadaniem włosów. Od jakiegoś czasu używam odżywki Jantar, popijałam też pokrzywkę, ale zaprzestałam. Muszę znów zacząć, bo nawet mi zasmakowała. Wróciłam też do picia siemienia lnianego. Podobno też działa dobrze na włosy. Oczywiście też na gardziołko i sprawy żołądkowe. Wydaje mi się, że po tej odżywce i piciu pokrzywy włosy trochę się poprawiły, ale lecą nadal. W mniejszej ilości, ale lecą. Ma ktoś jeszcze jakiś sprawdzony sposób? Muszę je doprowadzić do ładu i składu, bo na wiosnę planuję zrobić się na rrrudo. :)

Miło jest czytać o czyimś szczęściu, mowa tu o Ani , której jeszcze raz gratuluję:)!
Mam nadzieję, że bez żadnych niemiłych incydentów doczekam czasu, gdy też w przyszłości będę mogła podzielić się taką informacją.

poniedziałek, 6 stycznia 2014

2014.

Święta minęły, sylwester minął...a śniegu ni ma. U mnie za oknem pogoda przedwiosenna. Dla takiego zmarzlucha jak ja, zimy mogłoby nie być.
Zaczyna się czas arcyultratrudny dla studenta - sesyja. Jutro mam wielkie kolokwium z psychologii rozwojowej. Wczoraj ja i nauka nie stanowiłyśmy zgranej pary, mam nadzieję że dziś uda mi się coś zapamiętać z tego stosu notatek...

2014 to wyjątkowy rok, piąty rok po moim leczeniu. W lecie minie dokładnie 5 lat. Magiczna piątka, po której zazwyczaj kończy się kontrolę, a  pacjent uznany jest  za zdrowego, wyleczonego. Ze mną prawdopodobnie tak nie będzie, z tego co mi wiadomo będę się kontrolowała dłużej. Być może zawsze, aż do końca.  No cóż. Oby w tym piątym roku nie stało się nic złego, żeby życie nie wywinęło mi żadnego numeru. Od jakiegoś czasu, gdy w moich myślach pojawia się to przerażające słowo "wznowa", staram się sobie wmawiać, że jeśli przez 4 lata nie wrócił, to już nie wróci. Chciałabym, żeby tak było.
Jeszcze bardziej chciałabym, żeby w lipcu 2014 ktoś dał mi na to gwarancję. Wiem, że to raczej nieosiągalne, ale pomarzyć zawsze można. Tak bym chciała zacząć żyć w pełni normalnie, bez tego ciągłego strachu i niepokoju.