środa, 27 kwietnia 2016

MR- wynik.

Wczoraj odebrałam wynik MR. Jejku...myślałam, że zwariuję z tych nerwów. Ręce tak mi się trzęsły, że nie mogłam utrzymać w nich koperty z wynikiem. Ogarnęła mnie taka panika. Znalazłam w DCO jakiś pusty korytarz, usiadłam i tak siedziałam chyba z pół godziny. Bałam się nawet spojrzeć na tą kartkę. Długo walczyłam ze sobą, żeby to w końcu przeczytać. Ten strach był taki sam, jak przed operacją.
Mam jednak trochę szczęścia w tym moim chorowitym życiu. Najcenniejsze i najwspanialsze zdania z całego opisu: "W wykonanym badaniu nie uwidoczniono ewidentnych cech wznowy procesu npl. nosogardła. Obraz MR głowy bez zmian ogniskowych."
Moja Pani Doktor powiedziała, ze jest OK.
Muszę ten wynik pokazać jeszcze neurochirurgom. Coś tam w tej główce jeszcze zostało, jakiś obrzęk. "W miejscu zabiegu u podstawy płata skroniowego  lewego ku tyłowi od rogu komory bocznej uwidacznia się nieduża niejednorodna loża  pooperacyjna o wymiarach 1x0,7 cm. Nie wykazuje cech ograniczenia dyfuzji ani hiperperfuzji. Nie ulega wzmocnieniu kontrastowemu."
Dobrze, że nic się nie zaświeciło w tym badaniu, czyli żadnych komórek nowotworowych ni ma.

Źle to wszystko znoszę. Za dużo tego strachu i stresu. Ileż można tak wytrzymać i żyć w ciągłym napięciu? Jakoś starałam się trzymać, ale nie wyszło. Już kilka dni przed odbiorem wyniku miałam wahania nastroju, wymioty, bóle brzucha, brak apetytu. Jakoś tak te wszystkie emocje w sobie tłamsiłam, nie miałam ochoty nawet z nikim rozmawiać o tym, jak bardzo się boje. Gdy już wiedziałam, że ten wynik jest dobry, to wszystko ze mnie tak zeszło. Aż chciało mi się płakać ze szczęścia i jednocześnie z żalu, dlaczego to wszystko muszę przechodzić. Wczorajszy dzień nie należał do najłatwiejszych.
Pora wziąć się w garść i napędzać się pozytywnymi myślami.

piątek, 8 kwietnia 2016

Rezonans, endoskopia....

Jakoś przeżyłam ten tydzień pełen stresu i niepewności. W środę byłam w DCO na rezonansie. Na wynik muszę czekać około dwóch tygodni.
Wczoraj zasiadłam na "fotelu tortur"-endoskopia. Trzęsłam się ze strachu, miałam jakieś złe przeczucia. Na szczęście nosogardło czyściutkie, bez żadnych cech wznowy. Pani Doktor powiedziała, że jest nawet lepiej niż zazwyczaj, bo nie ma aż tyle "ropnego glutka". Miałam też badanie słuchu, które nie wykazało nic niepokojącego. Połowa stresu ze mnie zeszła. Teraz trzeba przetrwać oczekiwanie na wynik MR.


A oto gdzie wybrałam się po rezonansie:)
Klinika jest piękna, naprawdę robi wrażenie. Odwiedziłam Ulubioną Doktor:)
Mam szczęście, że większość lekarzy, których spotkałam na swojej "chorobowej drodze" to wspaniali ludzie.