piątek, 30 grudnia 2011

30 grudnia 2011
Prawie koniec roku mamy.Kiedy on zleciał,to ja nie wiem.Przeminął mi strasznie szybko.Czy to był dobry rok?Po części tak.Przeżyłam mnóstwo dobrych chwil,radosnych dni.Niestety były też złe wydarzenia.Między innymi majowe podejrzenie wznowy...Śmierć tylu osób...Eh.Zło chyba przeważało.
Mam nadzieję,że ten rok będzie lepszy,mniej nerwowy,mniej smutny.Marzę o zdaniu matury,a później prawa jazdy.Chciałabym być lepszym człowiekiem niż jestem,być mniej nerwowa,bardziej nad sobą panować,przemyśleć zanim coś powiem.Chciałabym żeby ludzie stawali na podium w tych nierównych walkach z chorobami.Pragnę być zdrowa,pragnę zdrowia dla najbliższych,dla rodziny,dla przyjaciół,tych realnych i tych internetowych-KOCHAM WAS!Czy nowy rok to wszystko przyniesie?Zobaczymy.Mam nadzieję,że tak!
Pauliśka. (20:02)

wtorek, 27 grudnia 2011

27 grudnia 2011
I po świętach.Koniec obżarstwa.
W dalszym ciągu nie czuję się najlepiej.Mam straszny katar i bez przerwy kaszlę.Ogólnie mam poświątecznego lenia,jest prawie 14.a ja śmigam w piżamce.A co się będę! Relax,take it easy.A referat na WOS sam się zrobi...
Przeczytałam jedną z książek,które wykorzystam do prezentacji maturalnej-Kwiat Pustyni.Jestem wstrząśnięta,tym jak ciężkie życie mają niektóre kobiety z Afryki...Swoją drogą-znacie jakieś ciekawe książki przedstawiające Afrykę i jej mieszkańców?

W styczniu mam mieć:wizytę u endokrynologa,kontrolę onkologiczną i laryngologiczną w DCO,endoskopię.Mamunia dzwoni do przychodni gdzie chodzę do "endo",chce mnie zarejestrować,i co słyszy?
-yhyymmm...To na 15-stego maja.
 Dobrze.Co tam,że miałam być na początku stycznia.Kilka miesięcy w tę,czy w tę.Jaka to różnica?
Grr...
To teraz dzwonimy do MEDICUSA.Prywatnie na 27-go stycznia.Na NFZ trzeba ze skierowaniem osobiście przyjechać i się zarejestrować w okienku,nie przez telefon.A termin nie wiadomo na  kiedy by był.Więc chyba pojadę prywatnie.Choć ostatnio jak byłam,Pani Doktor w rejestracji powiedziała,że będę stale tu jeździła,żeby mnie zarejestrować na NFZ na styczeń.Ale tak to jest.
Mam nadzieję,że chociaż do DCO się wbiję w styczniu.

Znów robię się przewrażliwiona.Macam się po szyi,szuka powiększonych węzłów,które przecież mogą być przerzutami.No bo przecież mnie coś tam zabolało, zaszczypało.Dzień przed wigilią miałam niemiły incydent.Siedzę,a tu nagle ciach! czerwona plamka na koszulce.Krew leciała mi z nosa ok.15 minut.Mam nadzieję,że przyczyną tego było TYLKO osłabienie.Miałam niskie ciśnienie.
Zbyt się wszystkim przejmuję,troszkę wyolbrzymiam.Ale co zrobię,jak nie umiem inaczej?wiem,masakra ze mną.
Pauliśka. (14:10)

sobota, 24 grudnia 2011

24 grudnia 2011
Kochani Moi...
Już święta.

Z tej okazji życzę wam mnóstwo zdrówka,dużo miłości,pogody ducha.Radosnych,wypełnionych uśmiechem dni.Wspaniałych przyjaciół,którzy są zawsze oparciem.Nadziei,która nigdy nie gaśnie.Wielu sukcesów.Spełnienia marzeń.I oczywiście odrobiny szaleństwa:)!
Oraz wszystkiego najlepszego!Niech te święta będą rodzinne i radosne!

Paula.
Pauliśka. (00:21)

niedziela, 18 grudnia 2011

18 grudnia 2011
Przeziębienie mnie dopadło.I to takie ostre.W sumie tak z dnia na dzień.W czwartek czułam się w miarę dobrze,wieczorem tylko paliło mnie w gardle.W piątek rano wymarzłam na przystanku,jak dotarłam do szkoły,byłam już w gorszej formie.We łbie mi się kręciło i zaczęłam kaszleć.Jak wróciłam do domu,zaczął mnie dodatkowo męczyć strasznie ropny katar.I tak do dziś.Leżę w ciepłym wyrku,piję gorące herbaty jedna za drugą.Kaszlę,smarkam,mówię chrypą.I jestem zła.Miałam zrobić przez weekend kilka rzeczy do szkoły,umyć okno w pokoju,zrobić porządek w szafie(mamma mia,co tam się dzieje!). Wyszło tak,że nie zrobiłam nic.Brak mocy,brak chęci,brak sił.Święta nie długo.Ja ich nie czuję.

Po wczorajszej kąpieli kilkanaście minut gapiłam się w lustro,podziwiając moje włosy.Mokre sięgają do ramion.A jeszcze tak nie dawno nosiłam perukę.Teraz mam już takie długie i gęste.Żeby jeszcze się jakoś układały,było by pięknie:) Przypomniało mi się jaką tragedią przed leczeniem była dla mnie utrata włosów.Pamiętam dokładnie co czułam,gdy z każdym dniem było ich coraz mniej i mniej.Kiedy zostało już tylko kilka kępek włosów,wymknęłam się do szpitalnej łazienki.Wzięłam nożyczki i cięłam to co zostało.Wyglądałam strasznie.I tak samo się czułam.Za każdym trzaśnięciem nożyczek łzy coraz bardziej napływały mi do oczu.Ale cięłam dalej.Po wszystkim nałożyłam z powrotem chustkę i wróciłam na salę,biedniejsza o kilka garści zniszczonych kudłów.
Ale jaka radość była jak zaczynały odrastać:)! A teraz już takieee fajne.Rzeczywiście,nie było się czym martwić.Odrosły ładniejsze niż były.I znów mogę jak inne nastolatki cudować z przeróżnymi szamponami,odżywkami,maseczkami,i narzekać jakie to mam niesforne włosy:)

Pauliśka. (14:57)

wtorek, 6 grudnia 2011

06 grudnia 2011
Obraz nosogardła w kolejnym,kontrolnym badaniu MR nie wykazuje istotnych różnic w porównaniu z badaniem z maja br.
Utrzymuje się spłycenie zachyłka bocznego gardła po stronie lewej (bez zmian ogniskowych w zachyłku) oraz nieduża struktura w okolicy stoku po stronie lewej ( o wymiarach przekroju ok.1,8 x 1,3 cm ),nie ulegająca wzmocnieniu kontrastowemu,która przemawia za tkanką bliznowatą po przebytej radioterapii.
Przestrzeń okołogardłowa jest wolna.

Zwiększyły się nieco zmiany zapalne w zatoce klinowej i sitowiu obustronnie.
Pozostałe narządy szyi i twarzoczaszki zmian ogniskowych nie wykazują.

Nie stwierdza się powiększonych węzłów chłonnych w badanym obszarze.

W wykonanym badaniu MR nie uwidoczniono cech progresji zmian w obrębie nosogardła.


Czyli,że sobie jeszcze pożyję.:)
Taki mi prezent Mikołaj zrobił:)

Dorzucam słit focie-taka tam,w rezonansie ;] Tylko coś niewyraźnie wyszłam,stanowczo muszę zażywać więcej rutinoscorbinu!
 
Wynik jest git,i się cieszymy:)!
Pauliśka. (15:08)