niedziela, 18 grudnia 2011

18 grudnia 2011
Przeziębienie mnie dopadło.I to takie ostre.W sumie tak z dnia na dzień.W czwartek czułam się w miarę dobrze,wieczorem tylko paliło mnie w gardle.W piątek rano wymarzłam na przystanku,jak dotarłam do szkoły,byłam już w gorszej formie.We łbie mi się kręciło i zaczęłam kaszleć.Jak wróciłam do domu,zaczął mnie dodatkowo męczyć strasznie ropny katar.I tak do dziś.Leżę w ciepłym wyrku,piję gorące herbaty jedna za drugą.Kaszlę,smarkam,mówię chrypą.I jestem zła.Miałam zrobić przez weekend kilka rzeczy do szkoły,umyć okno w pokoju,zrobić porządek w szafie(mamma mia,co tam się dzieje!). Wyszło tak,że nie zrobiłam nic.Brak mocy,brak chęci,brak sił.Święta nie długo.Ja ich nie czuję.

Po wczorajszej kąpieli kilkanaście minut gapiłam się w lustro,podziwiając moje włosy.Mokre sięgają do ramion.A jeszcze tak nie dawno nosiłam perukę.Teraz mam już takie długie i gęste.Żeby jeszcze się jakoś układały,było by pięknie:) Przypomniało mi się jaką tragedią przed leczeniem była dla mnie utrata włosów.Pamiętam dokładnie co czułam,gdy z każdym dniem było ich coraz mniej i mniej.Kiedy zostało już tylko kilka kępek włosów,wymknęłam się do szpitalnej łazienki.Wzięłam nożyczki i cięłam to co zostało.Wyglądałam strasznie.I tak samo się czułam.Za każdym trzaśnięciem nożyczek łzy coraz bardziej napływały mi do oczu.Ale cięłam dalej.Po wszystkim nałożyłam z powrotem chustkę i wróciłam na salę,biedniejsza o kilka garści zniszczonych kudłów.
Ale jaka radość była jak zaczynały odrastać:)! A teraz już takieee fajne.Rzeczywiście,nie było się czym martwić.Odrosły ładniejsze niż były.I znów mogę jak inne nastolatki cudować z przeróżnymi szamponami,odżywkami,maseczkami,i narzekać jakie to mam niesforne włosy:)

Pauliśka. (14:57)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz