Od
kilku dni ciągle pada,nawet na chwilę nie przestaje.Nie lubię takiej
pogody-trzeba siedzieć w domu.Gdyby chociaż nie wiał tak silny wiatr
wybrałabym się na grzyby.Siedzę więc w chałupce i robię dużo różnych
rzeczy,żeby nie oszaleć z nudów.Pobawiłam się papierem,zrobiłam kilka
takich oto serduszek :
Ogólnie lubię takie robótki,mam kilka rzeczy zrobionych techniką origami modułowe.
Zrobiłam
sernik na zimno z galaretką,który znikł w przeciągu 12-stu godzin,oraz
ciasto rafaello na zimno,po którym też już nie ma śladu.A takie dobre
było,nieskromnie powiem.Dziś prawdopodobnie zrobię znów to samo.
Przeczytałam kilka książek:
Krucha jak lód,
Czasami wołam w niebo,Kroniki rodzinne,teraz czytam
Jesień Cudów.Ciągle czekam aż w bibliotece pojawi się
Bez mojej zgody,oglądałam ten film i powiem,że piękny,mimo smutnego zakończenia.
Wczoraj wieczorem w TV puszczali Szkołę Uczuć,więc jak zawsze ta tego rodzaju filmach sobie popłakałam.
Rano
siedziałam na parapecie,podziwiałam jak ładnie krople deszczy odbijają
się od szyb,jednocześnie zamazując moje wypucowane przed kilkoma dniami
okna.
Tak sobie myślałam o moim dzieciństwie.Pamiętam jak z koleżanką
czekałyśmy w każdą niedzielę na Disco Relax,a w sobotę na Disco
Polo.Tańcowałyśmy jak wariatki.Udawałyśmy,że jesteśmy
piosenkarkami,tancerkami i jesteśmy na wielkiej scenie,którą było
rozłożone łóżko.
Najlepsza była zabawa w domek.Dziadek wyniósł nam za
dom starą lodówkę i półkę,miałyśmy plastikowy stół i
krzesła.Piasek,woda i chwasty były materiałem na zupki.Oj,miałyśmy w tym
domku cuda-garnki,talerzyki,miseczki,sztućce.Wszystko co nasi rodzice
wyrzucali.Miałam mnóstwo lalek od bobasów po barbie.I wózek z
przekładaną rączką.Ależ to była zabawa!Jak padał deszcz, przychodzili
do mnie sąsiedzi i graliśmy w chińczyka labo w Mario na pegazusie.
Bawiło
się w chowanego,podchody,grało się w piłkę,skakało na skakance.Mama nie
mogła mnie doprosić żebym przyszła zjeść obiad.Chodziliśmy na długie
spacery z rodzicami,robiliśmy pikniki,ogniska.Chodziliśmy po kryjomu w
miejsca gdzie rodzice nie pozwalali chodzić.Pamiętam jak raz poszliśmy
daleko za łąke,bo rosły tam jeżyny.Krzaki rosły tak gęsto,że nie można
było przejść bez pokłucia.Wpadłam w te jeżyny i z płaczem poleciałam do
domu.
albo jechałam rowerem z górki,rozpędzona jak torpeda,straciłam równowagę i bum w pokrzywy.
Do
dziś rodzice śmieją się z mojego pierwszego przekleństwa.W TV leciał
bodajże Big Brother czy coś takiego i była tam Doda.Siedziałam z
rodzicami,przełączałam kanały i nagle na ekranie Doda.Mój komentarz :
O,poje*ana Doda!.Ryczałam chyba z dwie godziny,a rodzice się śmiali.
Mama
mówi,że jak byłam mała nie sprawiałam wielkich problemów,byłam
grzeczna,potrafiłam się czymś zająć.Nie to co Patryk i Ola.I jedyna z
naszej trójcy urodziłam się całkowicie zdrowa.Patryk miał wadę serca,Ola
niedosłuch.
Nadrobiłam jako nastolatka,dokładnie jak skończyłam 16
lat to sprawiłam rodzicom jeden wielki problem-miałam raka.Wiem,że nie z
mojej winy,ale jednak.No cóż,całe życie nie można być bezproblemowym,za
nudno by było.
Się rozpisałam.
Niech ten deszcz przestanie padać...