poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Gliwice.

Dzisiaj zostałam przyjęta na oddział. Operacja prawdopodobnie będzie jutro. Nie wierzę w to co się dzieje...nie dociera do mnie to, że od jutra wszystko się zmieni...
Jestem rozdrażniona, zła...
Założyli mi centralny wenflon pod obojczykiem. Bolało bardzo. Poryczałam się. Czuję się taka słaba, że znów to choróbsko mnie zaatakowało. Tak o siebie dbałam, tak walczyłam. Wyparłam z glowy myśli, że znów mogę być chora. Kiedy wszystko zaczęło się układać, znowu muszę walczyć. A ja czuję, że mam coraz mniej sił...

poniedziałek, 21 sierpnia 2017

Mam doła. Nie chcę tej operacji, nie chcę tego bólu. Nie chcę przeżywać tego wszystkiego. Nie chcę tej paskudnej choroby.
Za równy tydzień będą mnie kroić, a ja nie daję sobie rady z tym strachem. Zaczynam mieć w głowie głupie myśli, że się nie uda, że się nie obudzę. Mam wybuchy złości i huśtawki nastrojów. Mam przy sobie bliskich, którzy dają mi dużo wsparcia i pomocy. A ja chwilami jestem dla nich okropna. Momentami nie panuję nad swoimi słowami, emocjami.
Do tej pory miałam w miarę dobre nastawienie, ale teraz jest coraz gorzej.
Jutro jadę do Gliwic znowu na jakieś konsylium, a w środę na badania.
Kiedy to wszystko się skończy...

Dziękuję Wam za komentarze, e-meile, za każde ciepłe słowo i wsparcie.

piątek, 11 sierpnia 2017

We wtorek byłam w Gliwicach. Nie chciałam tam jechać, nie chciałam przeżywać tego stresu,nie chciałam czuć strachu...To okropne uczucie, gdy czeka się na decyzję dotyczącą dalszego życia.
Gdy weszłam do gabinetu, byłam tak wystraszona i zestresowana, w pewnym momencie miałam wrażenie, że zaraz zemdleję. Odrobinkę wyluzowałam dopiero gdy prof. Składowski się do mnie uśmiechnął i powiedział, że jest bardzo dobra odpowiedź na chemioterapię. Zarówno PET i MR wykazał dużą regresję. Trzeba wyciąć te resztki, które zostały i zrekonstruować te miejsca. Będę miała pobieraną skórę z ręki, i wszczepioną w miejsce resekcji. Operacja odbędzie się 28 sierpnia, więc już niedługo... Operował będzie prof. Maciejewski wraz ze swoim zespołem.
Rozmawiałam z Profesorem o tym jak to wszystko będzie wyglądało. Jeśli się uda,
cięcie będzie na szyi. Po operacji w szpitalu spędzę ok. 14-21 dni. Później czeka mnie rehabilitacja, nauka mowy.
To wszystko brzmi tak przerażająco, i tak naprawdę chyba to do mnie do końca nie dociera. Staram się o tym nie rozmyślać, nie wyrokować. Decyzja zapadła, a ja muszę ją zaakceptować. Nie wiem czy to wszystko się uda, ale muszę mieć nadzieję. Ciężkie jest to wszystko. Pewnie im bliżej będzie operacja, tym bardziej będę się bała. Chwilami już jestem nieznośna, bo te nerwy mnie rozwalają. Odreagowuję to na moich bliskich, z czym jest mi bardzo źle. Czasami po prostu nad sobą nie panuję. Mam żal do całego świata-DLACZEGO TO ZNOWU MNIE SPOTYKA? Przecież miało być już dobrze...

Mam pieska, on mi teraz wypełnia większość czasu i dzięki temu mam go mniej na rozmyślanie o tym. Muszę ciągle się czymś zajmować, żeby nie zacząć rozmyślać, użalać się nad sobą, wymyślać czarnych scenariuszy. Najgorzej jest w nocy, gdy nie mogę zasnąć. Wtedy moje myśli zaprząta tylko ta paskudna choroba. Często w nocy płaczę, choć wiem, że nic to nie da. Mam nadzieję, że do 28 sierpnia nie zwariuję. 



sobota, 5 sierpnia 2017

Jestem już po MR i PET. Mam wyniki. Lekarze z DCO mówili, że wyniki są bardzo dobre. Jest znaczna regresja. We wtorek jadę do Gliwic na konsylium. Boję się okropnie. Nie umiem sobie poradzić z tym stresem, mam zmienne humory i wszystko mnie denerwuje. Mam już dość tej całej sytuacji.

W czwartek jak wróciłam do domu z wynikiem PET, czekała na mnie niespodzianka. Narzeczony kupił mi wymarzonego pieska maltańczyka.