środa, 2 listopada 2022

"PoCOVIDowo"

Cześć. Pojawiło się kilka komentarzy z zapytaniem co u mnie. Chyba mnie to zmotywowało do napisania tutaj. Przyznam szczerze, że ostatnio nawet na to nie mam ochoty. Na to i na wiele innych czynności. Na wychodzenie z domu, na spotykanie się z ludźmi. Jednym zdaniem - nie mam ochoty na nic. 

Dopadł mnie dołek, który chyba coraz bardziej się pogłębia. 

Słaba forma fizyczna też nie sprzyja poprawie tego stanu. Początkiem września nagle dopadł mnie Covid. Przeleżałam w łóżku trzy tygodnie. Przez kilka dni nie miałam sił nawet podnieść się z łóżka. Kaszlałam, z nosa się lało. W dodatku przez pierwsze dni bardzo silny ból głowy, majaczenie, gorączka. Czułam się podobnie jak wtedy, gdy trafiłam do szpitala z krwiakiem. Co oczywiście potęgowało mój strach. Węch i smak był nadszarpnięty - wszystko co piłam i jadłam śmierdziało mi octem. Apetyt przez to był zerowy. Na szczęście obyło się bez poważniejszych powikłań i pobytu w szpitalu. Jakoś się z tego wygrzebałam. Robiłam kontrolne RTG płuc, nie ma żadnych zmian. 

14. października byłam na endoskopii, bo oczywiście jak tylko doszłam do siebie i test był negatywny, musiałam się skontrolować. Szalałam już że strachu, bo ból gardła i nosa połączony z paskudnym katarem wiadomo z czym mi się kojarzy... Na szczęście Pani Doktor nie znalazła nic niepokojącego. Okazało się, że mam jedynie zapalenie zatok. 

Niestety do tej pory forma dość kiepska. Szybko się męczę, jestem rozkojarzona. W nocy nie mogę zasnąć, w dzień chodzę ospała. Pani Doktor powiedziała, że tak może być po covidzie. Mam nadzieję, że to minie. 

Mam wrażenie, że ostatnio mam ciągle pod górkę. Jeden kryzys mija, to pojawia się drugi. Duszę w sobie pewne myśli, emocje, żale, problemy. W końcu muszę je z siebie wyrzucić i zapewne zrobię to tutaj za jakiś czas.