niedziela, 27 maja 2012


27 maja 2012
Po maturach. W końcu. Oby zdać w miarę dobrze. Tyle czekania na wyniki jeszcze...
Myślę, że zdam. Głęboko w to wierzę. Chyba że przekreślą mi wypracowanie z polskiego za kilka błędów, które popełniłam. Nie wiem jak mogłam takie głupie błędy zrobić, tym bardziej że "Lalkę" i "Ludzi bezdomnych" przeczytałam od deski do deski. Cóż, stres robi swoje. Zobaczymy jak to będzie. Ustne egzaminy zdałam, przyznam szczerze bez szału- polski 80% a niemiecki 83%.
Moja wypowiedź na polskim była czystą improwizacją. Pracę miałam ładnie napisaną, nie uczyłam się jej na pamięć, bo jakbym zapomniała jednego słówka, to już dalej klapa. W domu ćwiczyłam przed lustrem i dość dobrze wychodziło. Weszłam do sali, zobaczyłam egzaminatorki i koniec. Pustka w głowie. Zaczęłam mówić wszystko inaczej niż miałam napisane. Za to na wszystkie pytania odpowiedziałam. Starczy mi te 80%, pocieszam się tym, że był to najlepszy wynik w mojej grupie.
Na niemieckim to samo. Głos mi się łamał, trzęsłam się cała. W dodatku wylosowałam tak beznadziejny zestaw, że na niektóre pytania to po polsku bym nie potrafiła logicznie odpowiedzieć.
Ustne egzaminy nie są  mi w prawdzie do niczego potrzebne, więc dobrze jest. Pisemne też nie będą bardzo zadowalające, bardzo rozczarowałam się WOS-em. No nic, zobaczymy.

Ogólnie to słabizna taka ze mnie. Ostatnio kręci mi się w głowie, krew z nosa leci czasem 3 razy dziennie. Oby to było tylko zwykłe osłabienie. Boję się rezonansu, a raczej wyniku. To juz 12 czerwca, a wynik pewnie będzie po 2-3 tygodniach. Później 12 lipca endoskopia.
Taka pogoda mnie strasznie męczy, suche powietrze najbardziej. W nosie pełno wydzieliny, trudno to zwalczyć. Ciężko się przez to oddycha. Inhalacje, Nozoil, woda morska w spreyu, surfalinol...i tak kilka razy dziennie. Idąc nawet do sklepu, muszę mieć ze sobą coś do picia, strasznie doskwiera mi ten brak śliny. Wczoraj już miałam chwilowy dołek. Jestem młoda, powinnam mieć dużo siły, masę energii... a ja? jak stara babuleńka ciągle się męczę, ciągle coś boli...Ahhh.


Pauliśka. (10:40)

środa, 9 maja 2012

09 maja 2012
 Stresu już mniej. Dwie matury za mną- polski i matma. Polski poszedł mi tragicznie...Byłam tak zestresowana, że gdy już siedziałam w ławce, nie mogłam utrzymać w ręce długopisu. Tak mi się łapy trzęsły. W głowie mi się kręciło, w brzuchu wirowało i zbierało się na wymioty. Z tego wszystkiego miałam pustkę w głowie. Wybrałam temat wypracowania, gdzie była "Lalka" i "Ludzie bezdomni", akurat te lektury przeczytałam całe, gdy je omawialiśmy, znam je dość dobrze, a zapomniałam napisać najważniejszych rzeczy. Jestem strasznie zła na siebie przez to. Wkurza mnie ta moja ogromna podatność na stres. Z matmą (moją zmorą) o dziwo było łatwiej. Poszłam na luzie z nastawieniem "co ma być to będzie", i wydaje mi się że zdam!
W piątek WOS, 16.05 niemiecki. Zostaną jeszcze ustne egzaminy, których się panicznie boję.

Boli mnie policzek. Po radioterapii zostały mi od środka obrzęki, i w nocy nieświadomie sobie to przegryzam, jak śpię na boku. Zrobiła mi się rana, i spuchłam. Smarowałam Aphtinem, ale nie pomaga. Dziś kupiłam Baikadent i mam nadzieję, że mi to zejdzie.

Lecę uczyć się na WOS, przyznam szczerze- nic nie umiem. Na koniec mam 5, na każdy sprawdzian się pilnie uczyłam, a nic z tego nie pamiętam.
Pauliśka. (11:04)

piątek, 4 maja 2012

04 maja 2012
To dziś. Boje się strasznie...siedziałam kilka dni nad powtarzaniem lektur,a efekt jest taki, że niczego nie pamiętam, wszystko mi się miesza, zlewa w jedną całość...
Trzymajcie kciuki oby NIE było Potopu, Pana Tadeusza, Dziadów...
Boli mnie brzuch.
Pauliśka. (05:42)