czwartek, 24 lutego 2011

24 lutego 2011
Oglądałam albumy ze starymi zdjęciami.Znalazłam zdjecia z domu dziecka.Jak byłam w podstawówce,to z naszą panią zorganizowaliśmy zbiórkę zabawek i słodyczy dla dzieci z domu dziecka.Mimo,że miałam 10-11 lat,pamiętam ten wyjazd.To było przed Bożym Narodzeniem.Mieliśmy dla nich kilka worków rzeczy.Jak oni się cieszyli! Była tam z nami moja mama i mama kolegi.Te dzieci tak się do nich tuliły.Z daleka widać było jak bardzo brakuje im miłości i zainteresowania,i jak bardzo tego potrzebują.Biedne są te dzieciaczki.A najgorsze jest to,że większość z nich trafia do domu dziecka w wyniku zaniedbania,albo ''rodzice''sami ich oddają.
Oni z pewnością tak bardzo chcieli by mieć kochającą mamę,która by przytuliła,opowiedziała bajkę na dobranoc.A znam tak wiele osób,które nie mają do swoich rodziców za grosz szacunku.I te ich teksty: ''moja stara to jest taka i taka...'' itp. A te dzieci oddały by wszystko za rodzicielską miłość.

Uwielbiam dzieci i cierpię,gdy one cierpią.W szpitalu na Bujwida wielokrotnie oglądałam maluszki,które tak bardzo się męczyły.Rodzice zdrowych brzdąców narzekają,że ich pociechy są niegrzeczne,wszędzie ich pełno.A rodzice chorych dzieci tak bardzo by chcieli,żeby te biegały,rozrabiały,śmiały się.A one leżą pod kroplówkami,dostają chemię,masę leków...
One są takie niewinne,więc dlaczego dostają od życia już na starcie taki cios?

Ostatnio myślałam,że jeśli zdam maturę...to może by uderzyć na pedagogikę?albo wychowanie wczesnoszkolne i przedszkolne...Praca z dziećmi pewnie przyniosła by mi dużo satysfakcji.

Dzieci są wesołe,kochane i wnoszą w życie pozytywną energię.Dobrze że mam moją Oleńkę.Bez niej w domu byłoby okropnie nudno,ponuro i pusto.To dzięki niej potrafię się uśmiechnąć po ciężkim dniu.Jest moim małym kwiatuszkiem;)
 
A to Ola.
Pauliśka. (20:33)

środa, 23 lutego 2011

23 lutego 2011
Po wczorajszej notce nastąpiły obawy,że przez psa zaniedbam bloga.Nie,nie.Nadal będę pisać.Ten blog to pewnego rodzaju nałóg.Jest mi źle-piszę.Jest mi dobrze-piszę.Mam problem-piszę.Mam zmartwienie-piszę.I tak w kółko.
Missi zajmuje mi trochę czasu,ale sumiennie wywiązuję się z obowiązków ''dobrej pani''.Cierpliwie uczę ją załatwiać się na gazetę,bo jest za mała na spacery.I wycieram jej siuśki.No i ciągle tłumaczę,że moje kapcie są bleee i nie wolno ich gryźć.Ma dopiero 2 miesiące i jest jeszcze takim dzidziusiem,który chce być głaskany,przytulany i kochany.
Mama się trochę obawia,że znudzi mi się.Ale z drugiej strony wysnuła wniosek,że będę częściej wychodzić na dwór na spacerki.Bo czasami jak siedzę cały dzień w piżamie,to mama mówi że wolałaby jakbym wyszła na chwilę.W sumie przebywanie na świeżym powietrzu jest mi wskazane.

W połowie marca mam się zarejestrować do DCO,do pani doktor,która prowadziła mnie na naświetlaniach.I wszystkiego się tam dowiem.Można powiedzieć że już jestem ''przeniesiona''.
Zobaczymy jak tam będzie.

W galerii nowe zdjęcie z Missi;)

  
Pauliśka. (15:45)

wtorek, 22 lutego 2011

22 lutego 2011
Zawsze marzyłam o psiaku rasy labrador.W niedzielę jako przedwczesny prezent urodzinowy dostałam takiego,a raczej taką od mojego przyjaciela Łukasza czyli Antka.Jak zobaczyłam Missi-bo tak ją nazwałam,to byłam oszołomiona!Jest taka pocieszna.Tylko troszkę dużo siusia...;]

 



  



  

Dziękuję!
Pauliśka. (16:32)

środa, 16 lutego 2011


16 lutego 2011
Mam wynik rezonansu kręgosłupa.
Więc tak:
-ODCINEK LĘDZWIOWO-KRZYŻOWY: Odprostowana lordoza lędźwiowa.Skoliotyczne lewostronne wygięcie kręgosłupa lędźwiowego.Przestrzenie międzykręgowe w normie.Intensywność sygnału z krążków międzykręgowych i struktur kostnych jest prawidłowa.Wyodrębniającej się przepukliny krążka międzykręgowego nie stwierdza się.Nie wykazano cech stenozy wewnątrzkanałowej ani wewnątrzotworowej.Nie stwierdza się zmian podejrzanych onkologicznie.Stożek rdzeniowy i włókna ogona końskiego w obrazie MR prawidłowe.

-ODCINEK SZYJNY:Zniesienie fizjologicznej lordozy szyjnej.Brak cech stenozy kanału  kręgowego i otworów międzykręgowych.Krążki międzykręgowe w normie.Cechy stłuszczenia szpiku licznych trzonów,najprawdopodobniej po radioterapii.Rdzeń szyjny nie uciśnięty,o prawidłowej intensywności sygnału.

Tak się prezentują opisy badania.Pani neurolog patrząc na te wyniki skierowała mnie do lekarza rehabilitacji (termin zaklepany na 6 kwietnia),który ma mi ustalić ćwiczenia i rehabilitację.Może jak mnie zrehabilitują to nie będzie mnie ten kręgosłup tak bolał i nie będę miała tych skurczy i drętwień.Badanie krwi w kierunku osteoporozy wyszło dobrze,więc to schorzenie łaskawie mi darowało.

Dziś byłam na Bujwida.Pogadałam z lekarzami i przetłumaczyli mi wszystko.Powiedzieli otwarcie,że moja choroba dotyka głównie dorosłych i zajmują się nią radioterapeuci.Na Bujwida nie ma żadnego lekarza o tej specjalizacji.NA Hirszfelda natomiast jest ich mnóstwo.Powiedzieli,że oni by z chęcią mnie zostawili,ale dla mnie bardziej korzystne będzie jednak przeniesienie.Tam mieli wiele takich przypadków i wiedzą jakie są powikłania,dolegliwości.Lekarze z Bujwida każdy wynik,każdą moją skargę że coś nie boli,coś i dolega konsultują właśnie z radioterapeutami.Więc po co to ciągnąć?
Będę jeździć do pani doktor,która prowadziłą mnie w czasie  naświetlań,więc nie będzie najgorzej.
Jakoś się przyzwyczaję.Najbardziej przerażają mnie widoki na poczekalni w tamtym szpitalu.Ale da radę.Chyba.
Dziś pani doktor spytała czy potrzebuję rozmowy z psychologiem i jeśli będzie trzeba dostanę antydepresanty.Zdziwiłam się słysząc to pytanie i zapytałam dlaczego.Pani doktor powiedziała że mnie nie poznaje,bo zawsze byłam pełna energii,wygadana, a dziś jestem przygnębiona i zamknięta.Hm...może i rzeczywiście w ciągu ostatnich tygodni nie dopisuje mi humor i może jestem przygnębiona.Sama nie wiem czemu.Po prostu nic mi się nie chce,na nic nie mam ochoty,mało się śmieję.Ale raczej obejdzie się bez antydepresyjnych tabletek.Może to osłabienie sił.Chwilowy brak mocy.Nie wiem.

Na poczekalni rozmawiałam z mamą małej dwumiesięcznej dzidzi...u której wykryto neuroblastoma...Nie rozumiem tego.Takie małe dzieciątko i już taka choroba???Przecież to jest okropne!To maleństwo jest takie przesłodkie.Jak pomyślałam ile będzie musiało przejść,płakać mi się chciało.Już od pierwszych miesięcy życia taka męczarnia.I już miał jedną chemię...

Miałam jeszcze dziś USG szyi i brzucha.Z moim brzucholem wszystko w porządku,z szyją też.

Ostatecznie daję sobie spokój z tymi wnioskami do NFZ o dalszą kontrolę na Bujwida.Skoro w DCO będzie mi lepiej,to będę jeździć tam.A na Bujwida pewnie zawitam nie raz.W końcu mam zamiar zostać wolontariuszką w MAM MARZENIE.Tylko mam dylemat-od tych wakacji czy po maturze?

Ogólnie jestem padnięta.Chyba pójdę spać.
Pauliśka. (17:01)

niedziela, 13 lutego 2011

13 lutego 2011
Od jutra mam ferie!sialala! spanie do 10 huraaa!
Muszę przez te krótkie dwa tygodnie przeczytać Lalkę,nauczyć się materiału z PO z całego roku,nauczyć się na zaległy sprawdzian z historii i geografii.Dużo...nie wiem czy dam radę.Ale się postaram.Przeziębienie mi nie odpuszcza.Kiedy ten wstrętny kaszel i katar da mi spokój?Do bólu gardła już się przyzwyczaiłam,bo boli mnie niemal cały czas.No ale z tym katarem i kaszlem to tak niekomfortowo.Ostatnio z rana mam tak bardzo sucho w buzi jak nigdy wcześniej.Nie wiem czemu.
16 albo 17 jadę ostatni raz na Bujwida.Już czuję jaki będę miała wtedy humor.
Niedługo marzec,więc zbliża się moje ' ulubione ' badanie,czyli jakże wspaniała i cudowna  endoskopia.Tym razem jak będę jechała na nią,to muszę zabrać mleczko do demakijażu,kredkę do oczu i tusz.W końcu łzy rozmazują makijaż...Mam nadzieję,że przynajmniej mnie przebadają i obejrzą na Bujwida,bo coś mnie szyja boli.W tym tygodniu będę miała wynik z rezonansu kręgosłupa.Oby niczego ciekawego tam nie znaleźli.


Ach...A 27.02 Adaś miałby urodziny...Byłby zdrowy i szczęśliwy.Cieszył by się życiem.
Pauliśka. (22:14)

czwartek, 3 lutego 2011

03 lutego 2011
W dalszym ciągu się kuruję.Dalej mam kaszel,biorę niedobry syrop.Trochę kręci mi się w głowie,ale już nie mam gorączki.

Za niecały miesiąc mam 18.urodziny.Jejku,już 18 lat żyję na tym świecie! Ale czy przez te 18 lat spotkało mnie więcej dobrego?czy złego? Ciężko mi odpowiedzieć sobie na to pytanie.
Nie cieszę się z tego,że będę dorosła.Czasami chciałabym być małą dziewczynką,która beztrosko się bawi,nie ma zmartwień,problemów.
Minęło już tyle lat,a ja pamiętam niektóre rzeczy z wczesnego dzieciństwa.Jak miałam jakieś 6-8 lat.W TV leciało disco-polo,w niedzielę disco-relax.Z koleżanką wymyślałyśmy układy taneczne do tamtejszych 'przebojów'.Zbierało się pokemony,karteczki.Latem bawiliśmy się w podchody i chowanego aż do wieczora.Albo w domek-to była moja ulubiona zabawa.Miałam piękne lalki,wózek,ciuszki.Oglądałam Smerfy,Muminki,Madlen,Power Rangers.Z dziewczynami robiłyśmy sobie 'bazę' na łące,i szyłyśmy tam ciuszki dla lalek Barbie.Albo na huśtawce śpiewałyśmy piosenki Ich Troje. .I miałam takie długie gęste włosy,ciemny blond.Jak byłam w 1.klasie podstawówki,chciałam je sobie zcieniować,i pocięłam je tak okropnie nierówno.Mama musiała mi je ściąć na długość do ramion.A mi było tak przykro,że byłam tak lekkomyślna.O! a jakim hitem była gra na pegazusie w mario i w czołgi.Z Patrykiem (moim młodszym o 5 lat bratem)potrafiliśmy grać cały dzień.
Fajnie było.Bardzo.Miło mi wracać do tych wspomnień.Szkoda że te czasy nie wrócą.Teraz jestem prawie dorosła, w pełni odpowiedzialna za siebie.Być może za kilka lat będę miała swoją rodzinę,o którą będę się troszczyć.
Kurcze,ale to szybko zleciało te 18 lat.Przecież niedawno byłam taka mała...
Pauliśka. (21:41)