sobota, 28 listopada 2009

28 listopada 2009
Bóg zbyt wcześnie zabiera ludzi...;(
[*] Zmarła moja babcia.Najlepsza,najukochańsza.Będzie mi jej strasznie brakowało.Byłam do niej okropnie przywiązana-taka najlepsza,rozpieszczona wnusia...A dziś już jej nie ma...Dlaczego?
Babciu na zawsze zostaniesz w moim sercu...[*]

I w dodatku mam dość tego że ciągle się coś przedemną ukrywa!Zawsze o wszystkim dowiaduję się ostatnia!
Pauliśka. (14:47)

piątek, 27 listopada 2009

27 listopada 2009
Tak sobie dzisiaj przeglądałam moje różne 'duperelki' i znalazłam klasowe zdjęcie z  1 gimnazjum i normalnie aż sobie je powiesiłam nad biurkiem;] Jak na nie patrze to przypominają mi się te 3 (niecałe) lata,spędzone z tymi ludźmi.Oj,nieraz to było fajnie...a kolejna myśl to to,że ten czas tak szybko leci...
Pamiętam jak jeszcze niedawno trzęsłam się ze strachu jak zaczynałam gimnazjum,a teraz?jestem już Panną Licealistką;)szkoda tylko że choroba zabrała mi ostatnie,najlepsze pół roku 3.klasy...Ominął mnie egzamin,bal gimnazjalny...No ale nie ma co gdybać...


Teraz mnie ogarnęła jakaś wieczorna melancholia...;/  w ogóle smutno jakoś...
No...Ale za pół godzinki w TV 'Titanic' będzie...Więc zaraz idę szybko pod prysznic,rozłoże łóżeczko,paczka chusteczek do łapki i będzie seansik filmowy.I popłakać będzie można...
Pauliśka. (19:11)

środa, 25 listopada 2009

25 listopada 2009
leże jeszcze w łóżku i nie mam siły,ani ochoty wstać.Nie,nie przez to że się źle czuję fizycznie.Tylko z psychiką gorzej...Bo po pierwsze okazuje się że nasza polska medycyna jest bardzo dalekoooo za innymi krajami,po drugie nie rozumiem niektórych rzeczy dziejących się wokół,po trzecie mam trochę mętlik w głowie,a po czwarte niebawem zjawi się u mnie matematyczka żeby mnie pomęczyć...
No dobra,wiem że maruda okropna ze mnie...chyba czas na to żeby się ogarnąć.

ADAŚ!TRZYMAJ SIĘ,DASZ RADĘ!

Pauliśka. (10:26)

niedziela, 22 listopada 2009

22 listopada 2009
      Zacznę od tego że Adaś jest już w Chinach!Cieszę się z tego niezmiernie,szczęście drugiego człowieka sprawia radość.To czekamy teraz aż wróci za dwa miesiące,w dobrej formie i z dobrymi wieściami.Do odważnych świat należy!

     A u mnie jakoś leci,tylko mam do siebie ciągle pretensje za tzw. 'niewyparzoną buzie'.Za dużo mówię niepotrzebnych rzeczy.I ciągle mnie często wszystko wokół denerwuje.No dobra,wszyscy mówią że po takiej chorobie huśtawki nastrojów to normalka.Ale mnie wkurza to że nie potrafię nieraz nad sobą zapanować.Mam nadzieję że to się niedługo zmieni.

     A dziś wzięłam się za naukę,trzeba robić coś w kierunku edukacji;)Tym bardziej że mam indywidualne nauczanie w domu,i chcąc niechcąc trzeba się uczyć,bo jak się jest sam na sam z nauczycielem to niewiedza bardzo łatwo daje się we znaki...;]
Tak więc jutro mnie czekają dwa polskie-bo na profilu humanistycznym się znalazłam.A stuprocentową humanistką nie jestem,no ale z tą szkołą to była taka szybka,nie do końca świadoma decyzja...W każdym bądz razie prawdopodobnie po wakacjach,wrócę do szkółki i 2 klasa będzie  już w normalnym toku zaliczana;)

   

      
    
Pauliśka. (15:28)

piątek, 20 listopada 2009

20 listopada 2009
Ostatnio dużo się działo,dużo niezbyt dobrych rzeczy.Ale dzisiaj chyba pierwszy raz od dawna nie myślałam o tym że jestem  chora.Jakoś tak fajnie mi minął ten dzień.W sumie to był taki zwykły.Wstałam rano,ubrałam się,zjadłam,później sprzątałam,bawiłam się z siostrą,byłam w sklepie...zwykły dzień...ale- czułam się w końcu jak normalny czlowiek.Przeważnie ciągle tylko siedziałam albo leżałam.Albo mi się wydaje,albo naprawdę wracam do 'normalności'.;))

Myślę że po wakacjach jak wrócę do szkoły,to już całkiem zniknie ta ciągnąca się za mną myśl,że jestem inna,bo jestem chora,i nie mogę żyć w pełni normalnie.Czasem tęsknię za chwilami kiedy byłam zdrowa,było nudno,ale czułam się bezpiecznie i nie obawiałam się że coś może się zdarzyć...
No ale...nie ma co się rozczulać na sobą-trzeba być twardym!;) i już!
Pauliśka. (18:15)

środa, 18 listopada 2009

18 listopada 2009
w ciągu kilku minionych dni dowiedziałam się dwóch rzeczy.Dobrej i złej.O tej złej nie mam sił pisać,bo boję się że się rozkleje...A dobra jest taka że się bardzo cieszę,bo Adaś prawdopodobnie jedzie niedługo do Chin!Ja wierzę że go tam wyleczą i wszystko się ułoży.Trzymam kciuki.!Jednak na tym świecie istnieje jeszcze dobro,widać to po tym że tak dużo ludzi okazało serce,i pomogło w zbiórce pieniędzy na wyjazd.Niestety jeszcze trochę brakuje,więc jeśli ktoś chciałby zostać ofiarodawcą podaję link do jego bloga,tam są wszystkie informacje http://www.pomocadam.blog.pl .

Szczerze mówiąc,rano wstałam lewą nogą.Ale jak przeczytałam że akcja 'Chiny' nabrała takiej mocy to humor się poprawił,a buzia sama się cieszyła;)) Jest dla mnie ważne,to żeby wszyscy chorzy zostali wyleczeni.Chociaż nie zawsze się to udaje,niestety...;(Ja sama nie jestem jszcze w pełni zdrowa,ale mówią że wiara czyni cuda.Dlatego mam nadzieję że wszystko,pomalutku dojdzie do happy endu,nie tyko w moim przypadku,ale też u tych którzy przeżyli to co ja!
Pauliśka. (07:32)

piątek, 13 listopada 2009

13 listopada 2009
Czemu ostatnio dzieje się wokół więcej złych niż dobrych rzeczy...?
Czasami mam wrażenie że dobro na tym świecie zanika...ech...;(
......


W ogóle mam dzisiaj zarypiście nieciekawy humor...masakra.Chciałabym żeby już  minęło te 5 lat,żebym była całkowicie zdrowa,żebym wszystko mogła,nie miała żadnych ograniczeń...
A najlepiej to było by gdyby ta choroba nigdy mnie nie spotkała.Bo to wszystko-te przeżycia,wspomnienia będą się za mną ciągły przez całe życie...
Wiem,użalam się nad sobą...zawsze staram się być twarda,ale czasami człowiek potrzebuje się wyżalić...
Pauliśka. (15:03)

wtorek, 10 listopada 2009

10 listopada 2009
               Przykro jest słyszeć,że stan któregoś ze szpitalnych znajomych się pogarsza.Nie wiem dlaczego ale zawsze gdy dowiem się że z kimś jest gorzej,to mam takie wrażenie że równie dobrze takie coś mogło spotkać i mnie.Wtedy jest mi bardzo przykro.Bo w końcu my,wszyscy chorzy na nowotwór w każdej chwili możemy zaliczyć jakiś  'poślizg'-nigdy nie mamy pewności że nic się nie wydarzy.
Wiem to z doświadczenia,bo 3 miesiące temu mogło się wydawać że jestem w super formie,a tu nagle miałam wstrząsy.Boję się każdego dnia o to czy wszystko będzie w porządku,czy nie poczuję się gorzej...Każdy dzień z dobrym samopoczuciem dużo dla mnie znaczy.
Wczoraj spotkałam mamę i brata pewnego chłopaka,który leczył się na moim oddziale.Był o rok ode mnie młodszy.Powoli kończył leczenie,ale coś się zaczęło komplikować...dziś go już z nami nie ma[*]  Gdy z moją mamą rozmawiałyśmy wczoraj z jego bliskimi było mi bardzo smutno,że Bóg zabiera tak młodych ludzi,którzy nawet nie zdążyli dobrze zasmakować życia...
I to jest sprawiedliwość...?chyba nie...
Pauliśka. (10:49)

niedziela, 8 listopada 2009

08 listopada 2009
              To,że od dwóch miesięcy jestem w innym świecie-bo w domu,a nie w szpitalu nie oznacza że wymazałam z myśli i serca wszystko i wszystkich z tamtego czasu.Wczoraj nie mogłam zasnąć.
Przez to myślałam o wielu różnych rzeczach.Doszłam do wniosku,że chyba nigdy tak na prawdę nie zapomnę tych wszystkich dobrych i złych chwil,tych kilku miesięcy w których zmagałam się z chorobą.Często wracają wspomnienia.Nie ważne że oprócz tych lepszych i śmiesznych są też te złe.Bo one przypominają mi o tym żeby szanować życie.Szanować życie,szanować siebie i swoich bliskich.Niestety nie zawsze mi to wychodzi,wciąż jestem często nerwowa i nie panuję nad tym co mówię.A później tego żałuję,że np.powiedziałam do mamy coś czego nie powinnam.
Ale ciągle nad sobą pracuję i staram się.Chcę być coraz to lepszym człowiekiem.
W przyszłości chciałabym pomagać dzieciom,które tak jak ja muszą walczyć z rakiem.Strasznie chciałabym zostać wolontariuszką.To moim zdaniem na prawdę fajna rzecz.Widziałam nieraz jaką radość miały dzieciaki gdy do kliniki przychodziło kilku wolontariuszy.Ja sama lubiłam siedzieć z dziewczynami  z wolontariatu.To było takie 'odbicie się' od tego wszystkiego,zabicie nudy.
Mam nadzieję że za klika lat też dołączę do tego grona  młodzieży o dobrym sercu.;)



ech,tak bardzo bym chciała żeby na świecie nie było takich chorób, i nikt nie musiał tak cierpieć.Niestety to nierealne...
Wydaje mi się że przez pobyt w klinice stałam się jeszcze bardziej wrażliwsza na czyjeś cierpienie.Staram się tego nie okazywać,ze tak martwi mnie los innych,ale w głębi duszy bardzo dużo o tym myślę.

Teraz jestem na dobrej drodze,ku zakończeniu leczenia ale wiem że nie zapomnę o tych wszystkich ludziach,których poznałam właśnie w czasie choroby.Będę pamiętała o tych którzy są...ale też o tych których już między nami nie ma...[*]
Pauliśka. (10:19)

piątek, 6 listopada 2009

06 listopada 2009
Oglądałam film ''Uprowadzenie Agaty''.To że się uryczałam to normalne.;]
Leciała tam piosenka Seweryna Krajewskiego-'Każdy swoje 10 minut ma'.I to bardzo mądry utwór...bo każdy z nas ma takie ''swoje 10 minut''w życiu.Taki swój czas...Tylko że nie każdy potrafi go dobrze wykorzystać.Choroba nauczyła mnie tego żeby szanować życie i brać je jakie jest...Uczę się żyć  chwilą,bo nigdy nie wiadomo ile nam ich pozostało.Dziś jest dobrze,a jutro może być źle.Wcześniej gdzieś tam głęboko po cichu planowałam sobie życie od a do z.Teraz wiem że nie warto...bo nikt nie wie co może się wydarzyć.(...)

A wracając do filmu-stary,ale jary ;) Przeżyć taką miłość jak jego bohaterowie to coś wspaniałego.Była nieszczęśliwa,ale wielka...
Pauliśka. (19:46)

środa, 4 listopada 2009

04 listopada 2009
Szczerze mówiąc kiedyś myślałam że nowotwór oznacza koniec,tak jak myśli wielu ludzi.Ale teraz wiem że rak to nie wyrok!i że jeśli się bardzo chce to się z tego wyjdzie.Dlatego jeśli na kogoś spadła ta wiadomość że jest chory nie powinien się załamywać i rozczulać nad sobą tylko walczyć.Ja tak robiłam,chociaż nie zawsze mi to wychodziło.I dziś po pół roku ciężkich zmagań jestem przy końcu tej drogi.Przeszłam przez radioterapię i chemioterapię,po drodze zahaczając o różne przeszkody,ale dałam radę.Były dobre,i złe dni.Ale zawsze jakoś z tych dołów wychodziłam,bo wiedziałam że życie jest jedno i trzeba o nie walczyć,tak jak lwica walczy o swoje lwiątka!Bywało naprawdę ciężko,ale takie cierpienie się 'opłacało',bo jeżeli za miesiąc rezonans wyjdzie dobrze,to moje leczenie będzie zakończone.Dziś miałam endoskopię i badanie słuchu i wszystko wyszło bardzo pozytywnie.Broviaka mam wyciągniętego,z czego bardzo się ciesze.;)
Ale to że zakończę leczenie nie oznacza że jestem zdrowa,bo zdrowa będę po pięciu latach jeśli choroba się nie wznowi.No ale przez te 5 lat będę o siebie dbała i się kontrolowała,więc mam nadzieję że wznowy nie będzie.

Ktoś kto tego nie przeżył,nie zrozumie tego jakim szczęściem jest wygrać z rakiem.
To dla mnie wielka radość,coś takiego jakby zacząć drugie życie.Wierzę że rezonans wyjdzie dobrze,a przez te 5 lat nic się nie wydarzy.Musi tak być-innego wyjścia nie ma;)
Wiem też że moi znajomi z kliniki też dadzą sobie radę.Są młodzi,silni i z pewnością im się uda 'wytępić tego intruza'!
Do niektórych pacjentów i ich rodziców strasznie się przywiązałam-Asia i pani Krysia,Adaś i pani Ania,Marek i Pan Polak;),Dominik i pani Jola,Dawidziu i Bońka,Natalka i jej mama,Remik i pani Ania,Sylwka z mamuśką;),Kubuś,
Patryska  i  Kuba,Zuzia Ania,Michał,Beatka i jej rodzice...oj musiała bym dużo jeszcze wymieniać.-Jesteście kochani.Wzajemne wsparcie też dużo pomogło.Wiem że niebawem będziecie zdrowi.!musicie!będę trzymać kciuki!


Pauliśka. (18:54)