piątek, 22 lipca 2011


22 lipca 2011
Od kilku dni ciągle pada,nawet na chwilę nie przestaje.Nie lubię takiej pogody-trzeba siedzieć w domu.Gdyby chociaż nie wiał tak silny wiatr wybrałabym się na grzyby.Siedzę więc w chałupce i robię dużo różnych rzeczy,żeby nie oszaleć z nudów.Pobawiłam się papierem,zrobiłam kilka takich oto serduszek :
 
Ogólnie lubię takie robótki,mam kilka rzeczy zrobionych techniką origami modułowe.
Zrobiłam sernik na zimno z galaretką,który znikł w przeciągu 12-stu godzin,oraz ciasto rafaello na zimno,po którym też już nie ma śladu.A takie dobre było,nieskromnie powiem.Dziś prawdopodobnie zrobię znów to samo.
Przeczytałam kilka książek: Krucha jak lód,Czasami wołam w niebo,Kroniki rodzinne,teraz czytam Jesień Cudów.Ciągle czekam aż w bibliotece pojawi się Bez mojej zgody,oglądałam ten film i powiem,że piękny,mimo smutnego zakończenia.
Wczoraj wieczorem w TV puszczali Szkołę Uczuć,więc jak zawsze ta tego rodzaju filmach sobie popłakałam.

Rano siedziałam na parapecie,podziwiałam jak ładnie krople deszczy odbijają się od szyb,jednocześnie zamazując moje wypucowane przed kilkoma dniami okna.
Tak sobie myślałam o moim dzieciństwie.Pamiętam jak z koleżanką czekałyśmy w każdą niedzielę na Disco Relax,a w sobotę na Disco Polo.Tańcowałyśmy jak wariatki.Udawałyśmy,że jesteśmy piosenkarkami,tancerkami i jesteśmy na wielkiej scenie,którą było rozłożone łóżko.
Najlepsza była zabawa w domek.Dziadek wyniósł nam za dom starą lodówkę i półkę,miałyśmy plastikowy stół i krzesła.Piasek,woda i chwasty były materiałem na zupki.Oj,miałyśmy w tym domku cuda-garnki,talerzyki,miseczki,sztućce.Wszystko co nasi rodzice wyrzucali.Miałam mnóstwo lalek od bobasów po barbie.I wózek z przekładaną rączką.Ależ to  była zabawa!Jak padał deszcz, przychodzili do mnie sąsiedzi i graliśmy w chińczyka labo w Mario na pegazusie.
Bawiło się w chowanego,podchody,grało się w piłkę,skakało na skakance.Mama nie mogła mnie doprosić żebym przyszła zjeść obiad.Chodziliśmy na długie spacery z rodzicami,robiliśmy pikniki,ogniska.Chodziliśmy po kryjomu w miejsca gdzie rodzice nie pozwalali chodzić.Pamiętam jak raz poszliśmy daleko za łąke,bo rosły tam jeżyny.Krzaki rosły tak gęsto,że nie można było przejść bez pokłucia.Wpadłam w te jeżyny i z płaczem poleciałam do domu.
albo jechałam rowerem z górki,rozpędzona jak torpeda,straciłam równowagę i  bum w pokrzywy.
Do dziś rodzice śmieją się z mojego pierwszego przekleństwa.W TV leciał bodajże Big Brother czy coś takiego i była tam Doda.Siedziałam z rodzicami,przełączałam kanały i nagle na ekranie Doda.Mój komentarz : O,poje*ana Doda!.Ryczałam chyba z dwie godziny,a rodzice się śmiali.
Mama mówi,że jak byłam mała nie sprawiałam wielkich problemów,byłam grzeczna,potrafiłam się czymś zająć.Nie to co Patryk i Ola.I jedyna z naszej trójcy urodziłam się całkowicie zdrowa.Patryk miał wadę serca,Ola niedosłuch.
Nadrobiłam jako nastolatka,dokładnie jak skończyłam 16 lat to sprawiłam rodzicom jeden wielki problem-miałam raka.Wiem,że nie z mojej winy,ale jednak.No cóż,całe życie nie można być bezproblemowym,za nudno by było.
Się rozpisałam.
Niech ten deszcz przestanie padać...
Pauliśka. (13:01)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz