piątek, 23 września 2011

23 września 2011
Tak jak w tytule :)
Nie wiem od czego zacząć,do tej pory nie ogarnęłam się z szoku,którego doznałam w MEDICUS-ie.
Było super!Pani Doktor-wspaniała,sympatyczna kobieta ze świetnym podejściem do pacjenta.
Jechałam jak na ścięcie,w podłym nastroju,w torebce "zestaw poprawkowy"-jakiś puder na i tusz do rzęs,bo przecież na endoskopii zawsze jest płacz.Wiąże się to oczywiście z wygladaniem jak zmora.
A tu proszę-przeżyłam endoskopię bez ani jednej łzy! Wierzycie? Bo ja dalej nie dowierzam:)
Dostałam znieczulenie( w poprzednim szpitalu mogłam o tym zapomnieć,bo po co?).Na początku miałam badane uszy( pierwszy raz na endoskopii badali mi uszy!).Później kamerka w nochal,bardzo delikatnie.Jak zawsze było pełno ropy i gęstej wydzieliny,więc nie można było dokładnie obejrzeć całej ściany nosogardła,ale i na to była rada.Dostałam inhalację a później miałam tą wydzielinę odessaną.I po tym dało się zobaczyć wszystko,bo ten strupek,który zasłaniał  został usunięty.
Na majowej endoskopii było tak samo.Też miałam strupka i wydzielinę,ale po co to odsysać?Lepiej powiedzieć,że to nawrót i odebrać chęć życia.Nie będę tego już komentować,szkoda nerwów.

Prawdopodnie przez pobranie wycinka w maju zrobił mi się jakiś zrost,który powoduje niedrożność nosa,można to przeciąć.Muszę się zdecydować.
Jedno jest pewne- kontrole endoskopowe będę robiła tam.

Jestem bardzo mile zaskoczona.Podejście,rozmowa,zainteresowanie-to dużo daje.W dodatku ta delikatność.
I wszystko ok! Najważniejsze słowa opisu badania: " Bez cech progresji"!
Pauliśka. (19:43)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz