sobota, 28 maja 2011

28 maja 2011
Ostatnio rzuciłam sobie kolorek,który w dniu dzisiejszym jest już trochę zmyty niestety.Kocham wszystkie odcienie rudości.Nie to co mój naturalny brązo-blondzik.

 


 

 

 


W czwartek byłam w DCO na rezonansie i u laryngologa.Tam jest okropnie.Szaro,buro.Ja,taka młodziutka czuję się dziwnie wśród starszych osób.Wszyscy patrzą na mnie jak na jakieś ufo.Jak przechodziłam przez zakład teleradioterapii to dwie starsze paniusie zaczęły się na mnie gapić i coś do siebie szeptać.Jak poszłam zarejestrować się do laryngologa,pani z rejestracji rzuciła do mnie takim tekstem: "Tu jest laryngolog onkologiczny,i nie ma tak że pani sobie przyjdzie i będzie chciała się zarejestrować..." Po czym z wdziękiem zmierzyła mnie wzrokiem z góry na dół.
"Przecież wiem,że onkologiczny.Byłam już u Pani Doktor i powiedziała,że mam normalnie przychodzić.Miałam tu radioterapię."  "aaa,to do radioterapeutów proszę iść i bez skierowania nie przychodzić". Super miła była ta pani.Sto tysięcy procedur,rejestracji,skierowań.Ble,ble,ble.Jedynie w pani doktor laryngolog znalazłam wsparcie i zainteresowanie.To na prawdę cudowny człowiek,i wykwalifikowany specjalista z podejściem do pacjenta.Odpowie na każde moje pytanie i rozwieje najmniejszą wątpliwość.
W czwartek poczułam się tam traktowana przez innych lekarzy nie jak człowiek,tylko jako "przypadek choroby".Historia choroby,chwilka przeczytania,skierowanie.Wszystko automatycznie,bez uśmiechu,ciepłego słowa.Oczywiście bez obrazy,wobec tych lekarzy,ale tak to odczuwam.Na Bujwida było o wiele milej i cieplej...
A właśnie.Odwiedziłam szpital na Bujwida,bo musiałam się zapytać czy mogę być szczepiona.
Zostałam tam tak mile przyjęta.To,że pamięta mnie pani doktor,która zajmowała się mną 2 lata temu,przy stawianiu diagnozy-bezcenne.Czuć było jej zainteresowanie.Pielęgniarka oddziałowa przydzieliła mi misję.Poprosiła,żebym porozmawiała z 16-latką,która nie chce się leczyć i ogólnie wszystko jest u niej "na nie".Porozmawiałam,wytłumaczyłam.Rozumiem ją doskonale.Tak jakbym widziała siebie z przed dwóch lat.Też martwi się włosami,i tym że jeśli kupi perukę to będzie jej się plątała.Pielęgniarka Basia poswiadczyła,że moja peruczka była git,super i w ogóle.
To był jej 3 dzień na oddziale,jak powiedziałam jej,że ja byłam bez przerwy kilka miesięcy to powiedziała,że przestanie marudzić.Naprawdę miła z niej dziewczyna,tylko troszkę zagubiona w tym wszystkim.Powiedziała,że weźmie się w garść.Zostawiłam jej mój numer,gdyby chciała pogadać.Wczoraj dostałam SMS-a "Hej,tu Justyna z kliniki.Dziękuję za wczorajszą rozmowę:)"
Ależ miałam satysfakcję.


Czekam na wyniki,staram się na razie nie myśleć o niektórych sprawach,ale nie wychodzi  mi to.
Przechodzę ostatnio kryzys.Aż nie wiem skąd wzięłam tyle pozytywnych słów i myśli w rozmowie z Justyną...

Proszę-trzymajcie kciuki.Bardzo mocno.Myślę,że w przyszłym tygodniu może uda mi się zebrać w sobie i napisać o tym co  mnie gnębi...

Pauliśka. (07:48)

1 komentarz: