sobota, 9 maja 2020

Korona.

Cześć!

Zaniedbuję ostatnio tego bloga, wiem. Dostaję od Was e - maile i komentarze z pytaniami co u mnie. Szczerze mówiąc, nie dzieje się nic ciekawego. Siedzę w domu, unikam skupisk ludzi. Połowę marca i cały kwiecień dosłownie przesiedziałam w domu, nie byłam nawet w żadnym sklepie. Dopiero w ubiegłym tygodniu pierwszy raz poszłam "na miasto". Noszę oczywiście maseczkę i rękawiczki. Bardzo źle wpłynęła na mnie ta sytuacja, na początku bardzo panikowałam, wmawiałam sobie nawet symptomy, ciężkie oddychanie, kaszel... Bałam się o siebie, o moich bliskich. Nadal się boję, ale staram się troszkę wyluzować, bo nie mam już sił. Ciągły stres i napięcie nie wpływa dobrze na samopoczucie. A bywają takie dni, że czuję się jakbym miała naprawdę silną depresję. Co prawda byłam kilka miesięcy temu u psychiatry, dostałam receptę na antydepresanty, ale nie brałam ich. Naczytałam się w internecie komentarzy o skutkach ubocznych i się bałam. Nie wiem czy to było dobre posunięcie...

Od jakiegoś czasu boli mnie szyja, podejrzewam, że to bóle mięśniowe. Mam ponapinane i obolałe mięśnie, ale wiadomo - ja jestem przewrażliwiona. Powinnam już powoli się rejestrować na rezonans i w kwietniu wypadał termin endoskopii. Niestety badania przepadły, a ja przez to czuję niepokój i strach. Gdybym miała wynik potwierdzający, że jest OK, pewnie byłabym troszkę spokojniejsza.
 
W lipcu miało wydarzyć się coś wspaniałego, coś co zostało zaplanowane już jakiś czas temu. Miałam wyjść za mąż. Termin ustalony, suknia zamówiona...A ślub stoi pod znakiem zapytania. Szczerze mówiąc, ja już jestem tak zestresowana i zastanawiam się, czy przełożenie tego wydarzenia nie byłoby najrozsądniejszą decyzją...Będziemy się zastanawiać i musimy w końcu coś zadecydować.
 
W tym roku kończę też studia magisterskie, niestety pisanie pracy też idzie mi opornie. Nie poznaję sama siebie. Zawsze byłam pilną uczennicą, a później studentką. A teraz? Jakoś na nic nie mam ochoty, na niczym nie mogę się skupić. Nie mogę się zmotywować do działania. Codziennie sobie obiecuję, że wezmę się w garść, ale nie wychodzi mi to. Czasami mam takie wrażenie jakby uszła ze mnie cała siła i energia. W dodatku te moje dolegliwości neurologiczne pojawiają się coraz częściej. Czasami nawet kilka lub kilkanaście razy dziennie. To trwa kilka sekund, a zabiera tyle sił... Najgorzej, że nie wiadomo czym to jest spowodowane. Jakoś tak ostatnio ze wszystkim pod górkę...


Wybaczcie, że tekst nie jest ładnie sformatowany, ale już wymiękam. W edytorze jest wszystko super, a po dodaniu tekst się "rozjeżdża". ;/

2 komentarze:

  1. Ciesze sie ze sie odezwalas,teraz to taki trudny czas.Piszesz,ze dostalas antydepresanty sprobuj jak sie bedziesz po nich czula ,powinien poprawic ci sie nastroj,oczywiscie nie po pierwszej tabletce a to co pisze w ulotce niech cie nie zraza bo firmy farmaceutyczne troche zabezpieczaja sie w ten sposob przed placeniem ewentualnych odszkodowan. Slub w lipcu- cudownie jesli nie zalezy wam na duzej imprezie to mozna go wziac nawet tylko we dwoje i tez moze byc pieknie.Kochana zycze ci zdrowia,badz szczesliwa i zadowolona,pisz swoja prace magisterska,kochaj i badz kochana i czasem sie do nas odezwij! Pozdramiam Tesia

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też na początku panikowałam,już w wyobraźni,,pochowałam"siebie i pół mojej rodziny.Dwa tygodnie prawie bez spania,ale w końcu sama się pozbierałam.Leki przeciwlękowe przepisał mi neurolog,krótko je brałam,powoli odstawiłam widząc,że już są mi niepotrzebne.Jeśli Twoje samopoczucie się nie poprawia,to spróbuj je zażywać chociaż jakiś czas.Twój organizm się zregeneruje i poprawi się twoja odporność(stres ją osłabia)

    OdpowiedzUsuń