wtorek, 28 września 2010

27 września 2010
Jestem zdołowana,ale o tym później.Zacznę od dobrej wiadomości-rezonans mózgu wyszedł dobrze.Był to jedyny pozytywny fakt dzisiejszego dnia.Miałam USG tarczycy-budowa i struktura niby dobrze.Ale pani endokrynolog stwierdziła,że raczej będę musiała brać... hormony!
NIE CHCĘ!!!NIE!NIE!NIE!Pobrali mi krew na wynik 'tarczycowy'.W środę mama ma dzwonić i pytać.Jeśli wyjdzie,że mam podwyższony,to będzie trzeba wykupić te leki.Nawet mam już na nie receptę.Jak przeczytałam o tych tabletkach,to aż mi się wszystkiego odechciało...to co po nich się dzieje...koszmar.Załamałam się.Dlaczego ja mam zawsze pod górkę?Czym ja sobie na to wszystko zasłużyłam?
Z tego co wyczytałam,to po tych tabletkach się dużo tyje,ma się problemy z sercem (a ja je już przecież mam!),jest się ospałym,przygnębionym,zmęczonym,mogą wypadać włosy (drugi raz bym już tego nie zniosła!!!)...
Zawsze się coś musi mnie przyczepić!
nie podejmę się tej 'kuracji'.Nie,po prostu nie.Boję się tego,cholernie się boję.
W dodatku szkoła mnie przytłacza.Jestem na jutro kompletnie nieprzygotowana.Nie miałam sił,wróciłam przed 18,padnięta.
Dzisiaj w klinice przyjmował mnie ordynator,i aż się zdziwiłam jak dobrze się mną zajął.Jeszcze bardziej zdziwiły mnie słowa Pana Doktora.Otóż,powiedział,że jeśli dalej będę łapała infekcje w szkole to nie będzie sensu żebym się męczyła.Rozwiązaniem będzie powrót do zajęć w domku,indywidualnych.Ale...to jeszcze nie jest pewne,może moja odporność przestanie 'fisiować',i nie będę ciągle zakatarzona i kaszląca.Zobaczymy jak to będzie.
Szczerze mówiąc dzisiaj,przez tą tarczycę szkoła zeszła na drugi plan...
Pauliśka. (21:43)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz