środa, 22 grudnia 2010

22 grudnia 2010
Zawitałam do Dolnośląskiego Centrum Onkologii,bo dziś przypadła wizyta u laryngologa,i...cud! Pierwszy raz jestem zadowolona po wizycie u laryngologa!zawsze po wyjściu z gabinetu takiego specjalisty,tusz spływał mi z rzęs wraz ze łzami.Tym razem na prawdę jestem strasznie zadowolona-pani doktor-wspaniała!Spokojna,opanowana,przesympatyczna,a co najważniejsze-zna się na rzeczy.
Dowiedziałam się tylu rzeczy na temat stanu gardła po radioterapii,o których nigdy nie słyszałam.
-muszę zainwestować w nawilżacz powietrza,inhalator.Bardzo mi to pomoże,Będzie mi się lepiej oddychać.
-Istnieją takie 'cudeńka a'la sztuczna ślina ' pani dr podała mi nawet nazwy:MUCINOX,GLOSAL,SALIVAREX.Są to podobno takie malutkie spraye,które bardzo pomagają przy takiej suchości w buzi jaką ja mam.
-Nozoil-areozol do nawilżania błony śluzowej.
-Na suchość w buzi dobre są też oliwy-winogronowa,z oliwek itp.Wiem,to nie jest najsmaczniejsze,aczkolwiek podobno pacjentom to bardzo pomaga.
-Siemię lniane (piłam wcześniej),też jest zalecane.
-Gdy będę miała obrzęk na twarzy lub szyi to mam robić sobie okład z,UWAGA-z kapusty!;)
Nawet nie wiedziałam że takie okłady są tak dobre na opuchnięcia.
Trzeba będzie więc popytać o te specyfiki w aptekach.Z tego co wyczytałam to te preparaty mają bardze dobre opinie,szczególnie ta sztuczna ślina.
Ponad to,na moje bakterie w gardełku mam na 14 dni antybiotyk i syrop przeciwgrzybiczy.
Następna kontrola u Pani doktor za trzy miesiące,i z wielką chęcią na nią pojadę.

Będąc we Wrocławiu poszłyśmy z mamą przy okazji do kliniki przy ul. Bujwida,żeby zrobić te badania zlecone przez neurologa.A tam akurat odbywała się szpitalna wigilia.Namówione przez panią psycholog,zostałyśmy chwilkę.Pani prof.Chybicka grała na gitarze kolędy,a my śpiewaliśmy.Później dzieliliśmy się opłatkiem,miałam więc okazję pożyczyć sobie wesołych świąt z niemal całym personelem,i pacjentami oraz ich rodzicami.Również z prof.Chybicką się wyściskałam.Miło było słyszeć od lekarzy i pielęgniarek pochwały i komplementy że ładnie wyglądam,że cieszą sie ze tu jestem.Oczywiście w pierwszej kolejności wszystkim życzyłam dużo zdrówka.
Patrząc na te dzieci,i wiedząc że większość z nich nie wyjdzie na święta do domu poczułam taką przykrość.To z pewnością nic przyjemnego spędzić te dni w szpitalnych murach.
Te dzieci mają w oczach taką mądrość życiową,ból,cierpienie,ale i ogromną nadzieję na lepsze jutro.Widać,jak wiele już przeszły.I ja ich doskonale rozumiem.Kilkanaście miesięcy temu również byłam taka jak oni-łysiutka,chudziutka,z takimi oczami pełnymi emocji.Też tak bardzo chciałam wyjść do domu.Takie młode istotki z takim wielkim bagażem doświadczeń.Przeżyliśmy już tak długo w naszym krótkim życiu.Odebrano nam najlepsze lata dzieciństwa,młodości.To co takie cudowne ich omija,i mnie też wiele rzeczy ominęło.
Z perspektywy szpitalnego łóżka świat postrzega się inaczej.Wtedy tak bardzo docenia się to,co dla innych jest takie banalne,zwykłe.Tęskni się nawet za wyjściem na spacer,popatrzeniem na słońce,czy powiedzeniem na ulicy komuś 'Dzień dobry'.Czasem nie ma się nawet sil na wstanie z łóżka,a co dopiero wyjście na spacer.To jest ciężkie,z tą chorobą trzeba się nauczyć żyć.Postawić cel,że to nie rak zniszczy nas,tylko my jego.
Odnosząc się do tego,co dzieje się z większością dzisiejszej młodzieży-szlag mnie trafia jak widzę jak bardzo nie szanują siebie i swojego życia.Czasem są tak bezmyślni,nieodpowiedzialni...Są zdrowi,mogą wszystko.Mogą żyć pełnią życia,realizować plany,marzenia.Mimo to nie doceniają tego daru.Najważniejsze wartości to często lans,alkohol papierosy,i niebezpieczne ryzyko.Albo robienie problemu z niczego,i próby samobójcze,bo 13-latkę zostawił chłopak.
Dzieci chore na raka o to życie muszą tak ciężko walczyć a inni chcą sami je sobie odbierać.
I ja wszystkim chorym osobom kibicuję i trzymam kciuki za tą najważniejszą,bardzo ciężką,ale również przynoszącą piękne efekty walkę.


Pod koniec,tego jakże atrakcyjnego dnia spotkałam na dworcu panią pielęgniarkę z kliniki,która już tam nie pracuje,bo spodziewa się dzidzi.;) Niestety nie było czasu porozmawiać,bo i my i ona  spieszyliśmy.Zdążyłyśmy się wyściskać i złożyć życzenia,i cieszy mnie to.Darzę panią Ewę ogromną sympatią,dużo mi pomogła.W klinice miała dyżur pani pielęgniarka Dagna i Jola,które też są bardzo fajne.To było przyjemne spotkanie.

Święta już tak blisko-przystrojone domy,w radiu ciągle 'Last Christmas'.
Jutro trzeba pomóc mamie w kuchni,ach jakie będą pyszności!:)
Pauliśka. (21:57)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz