sobota, 12 stycznia 2013

Endoskopia za mną...

Oj, to był ciężki tydzień. Tak się bałam. Po ostatnich obfitych krwawieniach z nosa miałam czarne myśli, i jechałam na tą endoskopię jak na wyrok. Nie mogłam się na niczym skupić, ciągle myślałam czy wszystko będzie dobrze. Brzuch mnie aż bolał z nerwów, o głowie już nie wspomnę. Jak w czwartek jechałam pociągiem do Wrocławia, za wszelką cenę starałam się nie myśleć o badaniu. Założyłam słuchawki, muzyka na full, i myślałam o pierdołach. O kompletnie nieistotnych rzeczach. O tym, że jak jeździłam busem do liceum to kierowca miał seksowny radiowy głos, że zjadłabym truskawki, że wielki hit "ona tańczy dla mnie" nie jest wcale taki fajny, że może by się przefarbować na rudo...O wszystkim, tylko nie o tym że za kilkadziesiąt minut będę siedziała jak na szpilkach z kamerą w nosie. W pociągu udało mi się być w miarę spokojną, ale jak dojechałam tramwajem na przystanek, z którego zawsze idę do Medicusa, zamyśliłam się i aż drogi pomyliłam. Cóż, kto nie ma w głowie, ten ma w nogach. Gdy już siedziałam na poczekalni, myślałam że oszaleje. Naprzemienne uderzenia zimna i gorąca, w głowie mi się kręciło. I ten ścisk w brzuchu. Pani Doktor rozluźniła atmosferę, pytając czy się za nią stęskniłam przez te pół roku. Odpowiedziałam, że za nią owszem, za endoskopem wcale. :) I wszystko poszło szybko. Psik psik znieczulenie, i jedziemy. Oczy zamknęłam jak zawsze, żeby nie oglądać tego. Jak usłyszałam, że nosogardło wygląda lepiej niż ostatnio, poczułam taką ulgę, jakby ktoś zdjął ze mnie jakiś ciężar. Nie miałam tam tyle ropy co zazwyczaj, nie trzeba było nic odsysać ani inhalować. Za to z zatok spływa mi ogromna ilość ropy. A to dlatego, że mam zapalenie zatok. Dostałam leki, za miesiąc powtórka z rozrywki-kolejna endoskopia.
Ważne, że cech wznowy nie widać. Oby tak dalej.

6 komentarzy:

  1. Super i nie denerwuj się proszę.
    Trzeba powtarzać sobie: będzie dobrze, nic mi nie jest, jestem zdrowa.
    Może należałoby zmienić dietę, by wzmocnić organizm. ?
    Pozdrawiam serdecznie.
    Zdrowotności.

    OdpowiedzUsuń
  2. Żadnej wznowy nie będzie! :)
    A na Twoje klopoty z zatokami i innymi nosowo-gardzielowymi sprawami polecam inhalacje z olejku pichtowego. Musi byc taki naturalny, który nadaje się też do picia. Możesz na wszelki wypadek zapytać lekarza, czy nie widzi przeciwwskazań. A ten olejek jest mało znany przez ludzi a działa naprawdę cuda.
    Głowa do góry. Przyj do przodu :)
    Ewa

    OdpowiedzUsuń
  3. A właśnie - pic ten olejek też możesz. Doskonale wzmacnia odporność.

    OdpowiedzUsuń
  4. trafiłam przypadkiem, jeśli coś takiego jak przypadek istnieje :) dobrze, że piszesz tego bloga :) ściskam i powodzenia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochana, cieszę się razem z Tobą! I nigdy nie będzie wznowy, zrozumiano! NIGDY!
    Cieszę się niezmiernie i dalej będę trzymała kciuki, tym razem za to koło, które pisałaś!
    Trzymaj się! I miłego tygodnia życzę!
    www.maryska-to-ja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Cieszę się niezmiernie :) Dzięki Bogu!!! A właśnie znalazłam wątek, który może Cię zainteresować . Nie wiem czy jesteś katoliczką, ale 3 lutego jest wspomnienie Św. Błażeja patrona śpiewaków i chorób gardła więc jak "jesteś zainteresowana" to myślę, że dobrze jest wybrać się na Mszę (ja się na pewno wybieram).. Pozdrawiam i ściskam :)
    Emalka

    OdpowiedzUsuń