sobota, 26 stycznia 2013

Sen.

Kilka dni temu śnił mi się Adaś. Objęłam go za szyję, on mnie podniósł i wirowaliśmy wokół, padał śnieg. Byliśmy roześmiani. Tak się cieszę, że Adaś mi się często śni, to są zawsze piękne sny. Widzę go wtedy tak wyraźnie. Rano jak się obudziłam cały dzień byłam taka nieobecna. Nie lubię tego uczucia, gdy się budzę i zdaję sobie sprawę, że tak nie jest naprawdę, że to sen.
Niesamowite, jak można się przyzwyczaić do kogoś w tak krótkim czasie, w jakim ja tak zżyłam się  z Adasiem. Brakuje mi jego uśmiechu, brązowych oczu, rozśmieszania i tego jak mówił do mnie "Panna Mhy".
Ciekawa jestem czy do tej pory bylibyśmy takimi dobrymi kumplami, czy nadal byśmy się tak dobrze dogadywali, oglądali kilka razy "Uwierz w ducha", i słuchali non stop Myslovitz.
Jedno jest pewne- ta znajomość na długo wryła się w moją pamięć.

Zima, zasypało trochę, śnieg skrzypi pod butami. Zdecydowanie wolę słonko.


3 komentarze:

  1. Życzę Ci tylko pięknych snów.Paulisiu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostatnio jestem ciągle na fazie Myslovitz...
    Pięknych snów Ci życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Paulinko,
    samych pięknych snów Ci życzę; jednocześnie zdaję sobie sprawę, że takie sny nie są wcale łatwe. Ja również coś takiego, co jakiś czas miewam. Jestem z Tobą, kochana. Trzymaj się.
    Śliczne zdjęcie wstawiłaś na nagłówek bloga ;)

    OdpowiedzUsuń