wtorek, 20 czerwca 2017

Instytut Onkologii w Gliwicach.

Byłam dziś w Gliwicach. Badał mnie laryngolog. Oczywiście namęczyłam się przy tym strasznie, bo miałam odruch wymiotny. Ale dla takich wiadomości warto się było poświęcić. Pan Doktor powiedział, że zmiana jest niemal niewyczuwalna, czyli pierwszy cykl chemii tak dobrze zadziałał. Po drugim cyklu mam mieć MR i PET, dla porównania obrazów przed i po chemioterapii.
Profesor Składowski napomniał, że wraz z innymi specjalistami będą zastanawiać się co dalej. W grę wchodzi operacja z rekonstrukcją, która jest zaplanowana na 27 lipca. Druga opcja to podanie trzeciego cyklu chemii i rozważenie radiochirurgii, czyli cyberknife. Szczerze mówiąc wolałabym cyberknife, choć wiem, że jest to obarczone dużym ryzykiem ze względu na przebytą radioterapię. Operacja też przyniesie nie mniej przykre skutki. Najbardziej boję się okaleczenia i zniekształcenia twarzy.
Profesor zapewnił, że wybiorą najlepszą dla mnie opcję. I ja mu ufam, to przesympatyczny człowiek.

Jeśli chodzi o moje samopoczucie-jest dobrze. Nie spodziewałam się, że tak szybko dojdę do siebie.
We wtorek i środę byłam jeszcze słaba, ale od czwartku czuję się jakbym nigdy nie miała chemii.
Dziś troszkę dokucza mi osłabienie, ale jestem zmęczona podróżą.

20 komentarzy:

  1. Tak trzymaj, pokonasz gnoja.

    OdpowiedzUsuń
  2. takie wiadomości podbudowują😊Super😊Czyli jeszcze jedna chemia,cyberknife i może uda Ci się powrócić do Twoich planów z przed tej historii.Życzę Ci tego z całego serca.Bo kto jak kto ale Ty naprawdę wyczerpałaś limit chorób.Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do cyberknife podchodzę ostrożnie, i wielkich nadziei sobie nie robię. No ale profesor powiedział, że być może będą to rozważać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzymam kciuki za Ciebie. Będzie dobrze💕

    OdpowiedzUsuń
  5. ha ! to byla dobra chemia, pogonila dziada ;) teraz nie zastanawiac sie ani chwili i wyciac resztki (nawet jak nic prawie nie ma) do konca albo pod knife!
    Brzmi to dosc radykalnie, ale to jest najlepsza droga do wyleczenia.

    buziam i sie ciesze :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie problem w tym, że nie usunęli by tylko resztek, a cały obszar, gdzie był guz pierwotny i nacieki. Więc bardzo rozległa operacja, ardzo dużo do usunięcia i zrekonstruowania. A wiadomo,że zrekonstruowac nie da sie wszytskiego tak, by żyć tak jak przed chorobą. Pewnego rodzaju kalectwo zostaje do końca życia.

      Usuń
  6. Ja też czytam Cię od bardzo, bardzo dawna i nigdy się nie odzywam ale teraz czuję potrzebę napisania, że bardzo, bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki ☺️

    OdpowiedzUsuń
  7. Mocno sciskalam kciuki, zebys spokojnie to wszytko zniosla. :*
    Kurcze mi się jakoś operacja wydaje radykalniejsza dla tego dziada. Może mam jakieś dziwne doświadczenia ale wg mnie lepiej wyciąć jak najwięcej, bo przy radio nie wiadomo, czy coś tam by nie zostało . Poza tym Ty już bardzo dużo tych naświetlań miałas... :/
    No ale nie będę się mądrzyć. Ja lekarzem nie jestem. Tutaj trzeba zawierzyć doświadczeniu i kompetencjom Profesora. :)
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już sama nie wiem co lepsze...operacja wiąże się z kalectwem. Mimo rekonstrukcji wycietych obszarów, noe funkcjonowała bym tak jak teraz. Z kolei kolejne naświetlanie wiąże się z dużym ryzykiem wystąpienia martwicy. Decyzję zostawiam lekarzom, myślę że mogę im zaufać.

      Usuń
  8. Tylko takich dobrych wiadomości się spodziewamy oby tak dalej! Modlimy się za Ciebie!.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również czytam Twój blog od wielu lat . Odkąd moja 17 letnia bratanica zachorowała na to samo cholerstwo co przytrafiło się Tobie . Wysyłamy Ci dużo, dużo siły i mocno, mocno ściskamy kciuki !!! Myślę że wiele osób w całej Polsce życzy Ci ogromnej dawki zdrowia :) !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co bratanicą, wszystko dobrze? 17 lat to też młodziutka, ja miałam 16. Lekarze mi mówili, że u tak młodych ludzi nie często występuje ten nowotwór.

      Usuń
    2. Wszystko dobrze :) Tylko po tym wszystkim zrobiła się straszny nerwus .

      Usuń
    3. A to norma :) Ja też ciągle tupię nerwowo nogą,albo trzęsą mi się ręce. I wszystko mnie denerwuje. Nie ma co się dziwić, po takiej chorobie każdy ma obawy i lęki, stąd te nerwy.

      Usuń
    4. A to norma :) Ja też ciągle tupię nerwowo nogą,albo trzęsą mi się ręce. I wszystko mnie denerwuje. Nie ma co się dziwić, po takiej chorobie każdy ma obawy i lęki, stąd te nerwy.

      Usuń
  10. Trzymam kciuki ! Ja też czytam twój blog i jestem pełna podziwu, że pomimo różnych trudności, które Ciebie spotkały to wciąż walczysz. I oby wszystko się udało. Jesteś fantastyczną osobą i wierzę, że wszystko się dobrze ułoży. Życzę dużo zdrówka!! Pozdrawiam Justyna

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo,bardzo sie ciesze :)
    Czesto mysle o tobie i trzymam kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Niezmiennie trzymam kciuki i bardzo cieszę się, że jednak są możliwości leczenia! Wierzę, że lekarze wybiorą najlepszą dla Ciebie opcję. Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń