wtorek, 1 maja 2018

Wynik PET, Gliwice, kupa nerwów...

Trzy tygodnie temu dostałam pocztą wynik PET. Jeden węzeł się świeci, lekarz opisujący zasugerował, że może być to zmiana odczynowa. Jednak wyraźnie zalecił dalszą diagnostykę i obserwację celem wykluczenia przerzutów. A to właśnie te węzły, które mnie ostatnio bolały.  Starałam się przyspieszyć termin w Gliwicach, ale się nie udało. Więc jak zwykłe pojechałam z tym wynikiem do DCO. 
Pani Doktor powiedziała, że nie można tego lekceważyć, bo w mojej sytuacji trzeba jak to się mówi "dmuchać na zimne". Dostałam skierowanie na USG szyi. Wynik jest niejednoznaczny. Węzły są powiększone, ale obraz nie pozwala na postawienie konkretnej diagnozy.
W ostatnim czasie bolały mnie zęby, mam jednego do wyrwania. Być może to jest przyczyna powiększonych węzłów. Przez 5 dni brałam antybiotyk. Za jakiś czas będę miała porównawcze USG. Moja Pani Doktor z DCO powiedziała, że po uzyskaniu porady w IO wybierzemy najrozsądniejsze rozwiązanie tej sytuacji.

W piątek byłam na wizycie kontrolnej w Instytucie Onkologii w Gliwicach.
Mam wrażenie, że pojechałam tam na darmo. W przychodni trafiłam na Panią Doktor, która całkowicie zbagatelizowała wynik i moje obawy. Powiedziała nawet, że jestem panikarą...
Ja jednak nie dawałam za wygraną i powiedziałam, że miałam USG we Wrocławiu 
i tamtejsi lekarze wcale nie uważają, że sprawa jest do końca rozwiązana. Nagadałam się, a ta Pani popatrzyła na mnie jak na wariatkę i powiedziała, że skoro tak panikuję to może mi zaproponować biopsję igłową. 
Ale dopiero po kolejnym USG.

Nastrój miałam zepsuty na cały dzień. Kilka godzin jazdy, kilka godzin czekania 
w kolejce, aż w końcu 5 minut w gabinecie. I dalej sytuacja jest nierozwiązana.
Miałam nadzieję,że Profesor Składowski oglądał ten wynik i coś zalecił. Takie było postanowienie, że w pierwszej kolejności moje wyniki lecą do Profesora. Dlatego PET mam robić w Gliwicach.
No cóż... Dobrze, że jestem nadal pacjentką DCO, bo tam zawsze uzyskam pomoc
i dobre słowo. Kontaktowałam się już z moją Doktor, jeszcze w maju będę miała zrobiony rezonans, żeby przyjrzeć się tym węzłom.  

Szczerze mówiąc mam już dość. Ciągły stres i nerwy, które tak naprawdę odbijają się na wszystkich sferach mojego życia. Staram się wyluzować, odbić się od tego wszystkiego ale tak się chyba nie da. Z tyłu głowy ciągle jest myśl, że przecież miałam dwa nowotwory. 
Ciągle muszę walczyć ze skutkami tych chorób. Mówię w miarę sprawnie i wyraźnie, ale przy dłuższej rozmowie się męczę. Usta nadal mi się przekrzywiają, ćwiczę ale ten niedowład nie chce ustąpić. W dodatku mam bardzo pospinane mięśnie, zrobiły mi się przykurcze na ramionach, szyi. Nie jestem w stanie porządnie obrócić szyi, ani podnieść ręki prostopadle do tułowia. 
Staram się ćwiczyć systematycznie, ale czasem po kolejnych nieudanych próbach po prostu się zniechęcam. Poza tym to proces długotrwały, a ja jestem bardzo niecierpliwa. Chciałabym żeby efekty były widoczne już, natychmiast. Zaczęłam też chodzić na masaże rozluźniające.
Pani rehabilitantka powiedziała, że mam wszystko tak ponapinane, że czuje każdy nerw.

Nie pozostaje nic innego niż czekanie na rezonans. I oczywiście ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia. Przydałoby się jeszcze mniej nerwów i więcej uśmiechu.


11 komentarzy:

  1. I i tego ci kochana życzę...mniej nerwów i więcej uśmiechu 😚😚😚

    OdpowiedzUsuń
  2. Trzymaj się Dziewczyno!!! Przesyłam dużo dobrej energii i bardzo mocno trzymam kciuki żeby wszystko rozwiązało się szybko, a przede wszystkim szczęśliwie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cały czas o Tobie myślę. Tyle już przeszłaś, mam nadzieje, że teraz to naprawdę tylko zęby. Nie słuchaj lekarzy jak tej, które stwierdzila, że panikujesz. Wierz swojej intuicji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Na szczęście nie brak Ci intuicji! Za każdym razem jednak zastanawia mnie ta niefrasobliwość, ignorancja niektórych lekarzy... Gdyby tylko ta Pani Dr niepanikująca zastanowiła się chwilę przez co przeszłaś i pojęła że Ty naprawdę wiesz co mówisz... Ech

      Usuń
  4. Trzymaj się.Będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze kochana, że się odezwałaś. Wiem co to niepewność tak więc doskonale Cię rozumiem. Myślami jestem z Tobą. Musi być ok tyle już przeszłaś. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Paulinko , trudno wyobrazic sobie przez co przechodzisz i ile nerwow i napiecia kosztuje Cie caly ten koszmar ! Gleboko wierze, ze bedzie dobrze i zycze Ci tego z calego serca. Sciskam mocno. Ewa.

    OdpowiedzUsuń
  7. 3maj się. Ostatnio i ja mam dość tego wszystkiego! Ale będzie dobrze, zobaczysz! A tę panią doktor, która nazwała Cię panikarą - olej, najlepiej zimnym moczem :D Masz prawo się denerwować, wszak chodzi tu o Twoje zdrowie. A tak w ogóle to się nie przejmuj, masz dla kogo żyć. Dla kogo walczyć!
    Wpadaj też do mnie, jak masz ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pozdrawiamy Cię ciepło i trzymamy kciuki. Nie trać nadziei i woli walki. Musi się udać. 🌷

    OdpowiedzUsuń
  9. Pozdrawiam serdecznie i życzę samych dobrych wieści! Przesyłam moc uśmiechu i radości!!!
    Aneta

    OdpowiedzUsuń
  10. Zanim trafiłam na Twój blog, przeczytałam kilka innych. Na Twój trafiłam przez blog Wojowniczej. W jeden wieczór przeczytałam cały, od początku Twojej choroby. Jesteś w moim wieku, więc.. tym bardziej trzymam kciuki ! :) Dużo zdrówka, wygrasz tę walkę ! Od dziś będę Cię czytać codziennie :) Co prawda sama nie mam raka, ale od kilku lat walczę ze sporymi problemami okulistycznymi. Jestem pod stałą, równo co trzymiesięczną kontrolą, więc doskonale rozumiem, jak to jest czekać z duszą na ramieniu na wyniki - tyle tylko, że ja walczę o zachowanie wzroku. No ale co, walczymy, Twój blog dodał mi sił! Trzymaj się, dla mnie już wygrałaś ! :)

    OdpowiedzUsuń