sobota, 30 października 2010

30 października 2010
Znów mam 'melancholijny wieczorek'.W wyszukiwarkę wpisałam kilka słów " Walka o życie z rakiem".I co?I wyskoczyła mi masa wyników.Fora,blogi.Wiele blogów chorych dzieci,najczęściej proszących o pomoc finansową,bo jedyną szansą jest wyjazd do drogich,zagranicznych klinik.Wiem,już setki,a może i tysiace,miliony razy zadawałam sobie pytanie-Dlaczego ten dziad atakuje tyle osób?Tyle dzieci?Dlaczego tak ciężko go pokonać?Dlaczego rak pojawia się nagle,wywraca życie do góry nogami?Co można zrobić,jak temu zapobiec?
Niestety są to pytania retoryczne,bez odpowiedzi.Dostałam szansę na dalsze życie,na życie dojrzalsze.Jestem za to bardzo wdzięczna,tym którzy mi w tym pomogli.Nie umiem jednak przejść obojętnie wobec cierpienia innych.Widok łysego dzieciątka,albo nastoletniej dziewczynki w chusteczce na głowie jest dla mnie wstrząsający.Sama tak wyglądałam,sama  to przeszłam.Nie wiem,być może gdyby mnie to nie spotkało byłabym na to odporna.Może tak jak niektórzy ludzie,patrzylabym na to,jakby przez szybę dzielącą dwa różne światy-Świat zdrowia,dostatku,przyjemności i świat ciągłej walki,bólu i nieustającej nadziei,gdzie liczy się każdy ułamek sekundy.Zanim zachorowałam,nie miałam pojęcia o tym drugim świecie.Dopiero na oddziale zobaczyłam kadry z prawdziwego życia.Wiele osób nie ma o tym pojęcia.Czasem rozmawiając z kimś,słyszę pytania-''I co rak na prawdę jest taki straszny,przecież żyjesz?'.
Tak,żyję,ale musiałam o to walczyć.I to nie było łatwe.
Myśląc o swoim cierpieniu,boli mnie serce,bo wiem że na świecie tyle osób przechodzi przez to samo.
Znajomi pytają:"Czemu Ty tak się wkręcasz,przejmujesz innymi.Ciesz się że Ty żyjesz''.Tak się nie da.
Pauliśka. (21:35)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz