sobota, 8 stycznia 2011

08 stycznia 2011
Śnił mi się Adaś.Znowu.Lubię jak mi się śni,chociaż w śnie mogę go widzieć.Śnił mi się już chyba z 10 razy.Może dlatego,że tak często o nim myślę?I zawsze w tych snach jest taki uśmiechnięty i pogodny...Oj Adasiu...jakby było pięknie gdybyś tu był.Taki mądry,kochany i zabawny.Jak nikt potrafiłeś rozbawić nawet w trudnych chwilach.


Ja jestem pozytywnie nastawiona do mojej przyszłości,ale ostatnio coraz bardziej zaczynam się niepokoić.Kilka dni temu dowiedziałam się,że już trzecie osoba,która się ze mną leczyła ma wznowę choroby.I to po takim czasie w jakim ja teraz jestem po skończeniu terapii czyli 1-1,5 roku.
Wiem,że każdy organizm jest inny i że każdy nowotwór jest inny,ale mimo to jestem jakaś niespokojna.Staram się odpędzać od siebie te złe myśli,ale to się tak nie da.Z jednej strony wiem,że przecież nawet nie mam żadnych objawów,które mogłyby sygnalizować że guz się odnawia i coś jest nie tak.Ale z drugiej strony ten strach ciągle mi towarzyszy,on siedzi gdzieś głęboko mnie.
Mimo,że wmawiam sobie że wszystko MUSI być dobrze i że to raczysko już nigdy mnie nie zaskoczy,to nie umiem być do końca spokojna.
To jest smutne,bo wiem że już zawsze będę miała taką barierę-obawę,że pewnego dnia,w najmniej oczekiwanym momencie może wydarzyć się coś złego,coś na co nie mam wpływu.Nowotwory są właśnie takimi dziadostwami,są zaleczone,uśpione i tak często się budzą...
A mój guz był nieoperacyjny,nie można było go wyciąć.I on sobie tam dalej w moim gardle siedzi.Tzn,jego resztki.Uśpione, i nieaktywne.W sumie najgorszy okres czyli pierwszy rok po skończeniu leczenia mam za sobą,a podobno taki nowotwór najczęsciej wznawia się w tym czasie.
Eh,trzeba się wziąć w garść.Trzeba cieszyć się tym co jest,przecież każda sekunda jest cenna.
Mam nadzieję że ten potwór już do mnie nie powróci,i zapewne tak będzie,bo będzie się bał że znów mu dokopię ;) Byłam przecież silniejsza niż on.

Szkoda mi tak bardzo tych osób,które mają wznowę.Już minęło tyle miesięcy od skończenia leczenia,wychodzili na prostą,wracali do normalnego życia...A tu nagle bum! i wszystko się posypało...To musi być okropne...Wierzę,że będą nadal tacy silni i na dobre wypędzą ze swoich organizmów tych 'towarzyszy niedoli'.

Z niecierpliwością czekam na rezonans kręgosłupa,jestem bardzo ciekawa czy będę miała jakieś rehabilitacje czy obejdzie się bez nich.No i jeszcze te wyniki na osteoporozę,ale to będę wiedziała po 15 stycznia, jak mama będzie dzwonić do kliniki umawiać się na wizytę.O ile się nie mylę to w tym miesiącu czeka mnie USG i RTG.I chyba wizyta u kardiologa?Już nawet nie pamiętam,trzeba będzie zerknąć w karty informacyjne.Takimi rutynowymi badaniami to się nie przejmuję,za to mam niezły stres przed rezonansami i endoskopią.Bo to już powazniejsze sprawy.I te badania akurat wypadaja na mój osiemnastkowy miesiąc-marzec.
Tak,tak już 2.marca będę prawnie dorosła.Ale ja i tak dalej czuję się jak dzieciak ;) i nie sprawi mi żadnej różnicy ta jedna cyferka więcej.Gdybym mogła być dawcą krwi,to by mi zależało na tym żeby jak najszybciej skończyć 18 lat,i się tą krwią dzielić.Niestety po mojej chorobie ta krew się już nie nadaje.A szkoda.

Trzeba odpocząć,jutro męczący dzień-masa nauki.
Pauliśka. (21:58)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz