czwartek, 4 czerwca 2009

04 czerwca 2009
Dostałam wczoraj plaster z morfiną.I o dziwo troszkę mniej boli buźka.Tzn.no wiadomo że ból jest i będzie ale mniejszy trochę.A to dużo.Ale nie zmienia to faktu,że nadal mam problemy  z jedzeniem i piciem.
Ale  wczoraj dałam radę zjeść talerz rosołu,troszkę zupy,1o herbatników maczanych w herbacie.No i nutridrinki które muszę pić.

jakaś taka dziwna chyba jestem po tej morfinie...jakaś taka trochę ospała,trochę zakręcona...i przedewszytkim nerwowa.!


Dziś o 12 znów na radioterapię...Chcę niedzielę.Bo nie mam wtedy chemii ani lamp.I przyjeżdża mama-teraz jest ze mną ciocia.Przy mojej chrobie między mną a mamą zawiązała się mocniejsza więź...tęsknimy za sobą,gadamy codziennie przez telefon...Wcześniej się ciągle kłóciłyśmy o byle co.Teraz też jej czasem dokuczę,ale to przez to że nad sobą nie panuję...po chemi i sterydach.Ale ona to rozumie.Jest ze mnie dumna,że się nie poddaje.Wspiera mnie jak tylko może.Kocham Cię mamo;*

tęsknie za domem...za Patrykiem,tatą a najbardziej za Olą.Pewnie tak urosła że jak za te półtora miesiąca wrócę to jej nie poznam;)heeh moj łobuz kochany.;*


Muszę wyzdrowieć.!uda mi się to.!

.Bo człowiek zniesie wszystko...prócz jajka . ;)
Pauliśka. (07:56)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz